Ray Donovan: sezon 7, odcinek 1 - recenzja
Ray Donovan powrócił z 7. sezonem. Niestety, pierwsza odsłona nie nastraja optymistycznie przed resztą serii. Gdzieś to już wszystko widzieliśmy, choć pewne motywy dają nadzieję na zwyżkę poziomu.
Ray Donovan powrócił z 7. sezonem. Niestety, pierwsza odsłona nie nastraja optymistycznie przed resztą serii. Gdzieś to już wszystko widzieliśmy, choć pewne motywy dają nadzieję na zwyżkę poziomu.
Ray Donovan próbuje zmienić samego siebie. Koniec z destrukcyjnymi tendencjami, koniec z nieskrępowaną agresją. Przemoc przestaje być rozwiązaniem, a na pierwszym planie pojawia się przebaczenie i zrozumienie. Przed naszym bohaterem długa droga, a napotykani ludzie nie ułatwiają mu sprawy. Ray przed każdorazowym istotnym działaniem bierze głęboki wdech, co ma symbolizować wysiłek, jaki go kosztuje utrzymanie nerwów na wodzy.
Kontrola agresji, zabicie przeszłości i ponowne narodziny będą motywem przewodnim nadchodzącego sezonu. Pomysł ciekawy, jednak żeby wszystko zagrało, wypadałoby wypełnić czas ekranowy ciekawymi i oryginalnymi wydarzeniami. Niestety, w pierwszym odcinku twórcy albo powtarzają schematy, albo rozpoczynają mało interesujące wątki. Już poprzedni sezon pod tym względem niedomagał, a teraz robi się jeszcze gorzej.
Winą za taki stan rzeczy należy obarczyć scenarzystów, którzy wykonują swoją pracę w bardzo leniwy sposób. Dialogi są ubogie, a akcja przewidywalna. Trudno wymienić choć jedną rzeczy, która zostaje w pamięci po obejrzeniu premierowego odcinka siódmej serii. Na pewno nie jest to wątek Mickeya, który po raz kolejny trafia do więzienia. Serial kokietuje nas grubymi nićmi szytym symbolizmem (koniczynka) i finalnie doprowadza do sytuacji, w której bohater prawdopodobnie ginie. Twórcy sugerują nam jasno, że stary Donovan jest skazany na przestępczy los i nieważne, jak mocno by się starał, wcześniej czy później powróci na drogę występku. Mickey szuka odkupienia za swoje grzechy, jednak wciąż coś staje mu na drodze. Czy jednak na pewno rozwiązaniem jest zabicie tej postaci? Nie lepiej byłoby sfinalizować jego wątek w bardziej satysfakcjonujący sposób niż nagła śmierć? A może Mickey po raz kolejny uciekł przeznaczeniu? Trudno powiedzieć, która opcja byłaby lepsza w przypadku tego bohatera.
Historia Mickeya to nie jedyny słaby wątek w pierwszym odcinku. Główna intryga, nawiązująca do wydarzeń z końcówki poprzedniej serii, zupełnie nie wciąga. Serial przy okazji tej historii robi z Bridget twardą zawodniczkę, która być może już wkrótce wejdzie w buty swojego ojca. Postać, jak irytowała w poprzednich seriach, tak i teraz niemiłosiernie działa na nerwy. Zupełnie nie jest jej do twarzy z prezentowaną w premierze siódmego sezonu bezkompromisowością. Być może twórcy będą chcieli zestawić zmieniające się postawy życiowe ojca i córki, a następnie przewrotnie odwrócić role. Jest to jakiś pomysł, ale żeby się udało, potrzebna będzie większa kreatywność scenarzystów, niż to, co zaprezentowali w premierowej odsłonie.
Wątki braci Donovan znajdują się jeszcze w powijakach. Wyjątek stanowi tutaj Terry, zmagający się z chorobą Parkinsona. Mężczyzna trafia do osobliwej placówki leczącej objawy przypadłości za pomocą środków naturalnych. Niespodziewanie zostajemy zaatakowani przez psychodeliczne wizje, których bohater doznaje po zażyciu specyfików. Po raz kolejny scenarzyści uciekają od solidnego rozpisywania historii obyczajowej, w motywy pozbawione rozbudowanych dialogów. Ta swoista droga na fabularne skróty zubaża wątek postaci, która od zawsze była siłą napędową dramatycznych sekwencji. Tym razem Terry przeżywa narkotyczny trip, a widz zastanawia się, gdzie się podziały długie rozmowy, dekonstruujące postawy życiowe i kwestionujące relacje rodzinne.
Najnowsza odsłona Raya Donovana to powtórka z rozrywki. Rozrywki, która już w poprzednim sezonie w wielu miejscach nie działała jak należy. Początek serii nie prognozuje zmian w tym segmencie, jednak walka Raya z zakorzenionym głęboko gniewem stanowi światełko w tunelu. Jeśli scenarzyści tym razem przyłożą się do swojej pracy, być może dostaniemy opowieść o człowieku zabijającym swoje wewnętrzne demony i odradzającym się na nowo. Wszystko po to, żeby uratować córkę ze szponów podwójnej moralności. Czy twórcy staną na wysokości zadania? Będziemy z uwagą śledzić bieżący sezon i damy wam znać, jak to się wszystko potoczy!
[adTracking ad="07358cf6-fe40-43ba-a4b8-8a49664533fa"]
[/adTracking]
Źródło: zdjęcie główne: materiały promocyjne
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat