Red Dead Redemption (PS4) - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 21 maja 2010Po ponad 13 latach od premiery doczekaliśmy się powrotu pierwszego Red Dead Redemption. Niestety "nowa" wersja nie jest do końca tym, czego oczekiwali fani.
Po ponad 13 latach od premiery doczekaliśmy się powrotu pierwszego Red Dead Redemption. Niestety "nowa" wersja nie jest do końca tym, czego oczekiwali fani.
Red Dead Redemption to jedna z moich ulubionych gier. Do dziś pamiętam, że swego czasu ukończyłem ją w zaledwie kilka dni, jeszcze na Xboksie 360 podłączonym do starego telewizora CRT. Jakość wyświetlanego obrazu była daleka od idealnego poziomu, a niektóre napisy trudne do rozczytania, ale to nie miało większego znaczenia. Świetna fabuła i fantastyczny klimat Dzikiego Zachodu były dla mnie wystarczającą rekompensatą za wszystkie niedogodności. Dlatego też zapowiedź wydania tej produkcji na współczesne sprzęty do gier bardzo mnie ucieszyła. Później jednak przyszło zwątpienie, bo do sieci trafiły doniesienia sugerujące, że nie będzie to żaden remaster, a jedynie prosty port. I niestety okazały się one prawdą.
Dobry, zły i brzydki
Pierwsze RDR to dość specyficzny przypadek, bo mamy tutaj do czynienia z kontynuacją wydarzeń przedstawionych w części drugiej, będącej... fabularnym prequelem jedynki. Głównym bohaterem jest John Marston, były członek gangu, na którego czele stał Dutch van der Linde. Towarzyszymy bohaterowi przez kilkadziesiąt godzin i wspieramy go w wywieraniu zemsty na dawnych towarzyszach. Pod tym względem nic się nie zmieniło: to ta sama opowieść co 13 lat temu i... bardzo dobrze. W dalszym ciągu jest ona interesująca i pełna wyrazistych postaci. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że teraz działa jeszcze lepiej, bo ogranie "dwójki" jeszcze bardziej zwiększa ładunek emocjonalny związany z wendettą Marstona. Dodatkowo po latach tytuł ten doczekał się polskiej wersji językowej w formie napisów. To dobra wiadomość, bo dialogów jest tutaj sporo. I to nie tylko w fabularnych przerywnikach, ale też podczas przemierzania miasteczek czy jazdy na koniu u boku towarzyszy.
W zestawie znalazł się również fabularny dodatek Undead Nightmare, który na Dziki Zachód wprowadza hordy żywych trupów. To całkiem solidne DLC, które oferuje mniej więcej 10 godzin zabawy. Szkoda jedynie, że przy okazji zdecydowano się usunąć wszystkie tryby wieloosobowe. O deatmatchu czy kooperacji dostępnej kiedyś w ramach Outlaws To The End możecie zapomnieć.
Pod względem mechaniki rozgrywki czy oprawy nie ma tutaj praktycznie żadnych różnic – to po prostu port dobrze znanej gry w takiej samej formie jak przed laty. Co prawda podbito rozdzielczość (na PS5 mogłem grać w 4K) i wprowadzono drobne, kosmetyczne zmiany wizualne, ale trzeba naprawdę wysilić się, by dostrzec różnice pomiędzy RDR odpalonym na PlayStation 5 i Xboksie Series X w ramach kompatybilności wstecznej. Na szczęście tytuł ten zestarzał się z godnością i nadal wygląda przyzwoicie, a przy tym w dalszym ciągu jest szalenie klimatyczny.
Największym problemem dla mnie – jako osoby, która od zawsze preferowała wydajność ponad jakością – jest brak trybu umożliwiającego zabawę w 60 klatkach na sekundę. Możemy grać jedynie w 30 FPS, co w 2023 roku i w przypadku produkcji, której korzenie sięgają roku 2010, jest to po prostu niemożliwe do obronienia i trudne do zaakceptowania.
Za garść dolarów
I tutaj dochodzimy do najbardziej kontrowersyjnej kwestii. Port Red Dead Redemption na PS4 i Switchu prawdopodobnie nie spotkałby się z tak złym odbiorem, gdyby nie jego cena. Te około 200 zł to naprawdę sporo – jak na to, co dostajemy. Dość powiedzieć, że o wiele lepsza pod właściwie każdym względem część druga standardowo kosztuje niewiele więcej (249 zł w PlayStation Store), a na promocjach dostępna jest znacznie taniej.
Z jednej strony miał być prosty port – i to właśnie otrzymaliśmy. To niemal ta sama produkcja co kilkanaście lat temu, ale wydana na nowych platformach. Z drugiej jednak strony za tę kwotę chciałoby się dostać coś więcej. Po prostu trudno usprawiedliwiać tę cenę. Szczególnie że na Xboksie Series X|S, dzięki wstecznej kompatybilności, można ograć ten tytuł w niemal takiej samej jakości za znacznie mniej.
Plusy:
+ wciągająca fabuła;
+ to nadal świetna gra;
+ Undead Nightmare "w cenie";
+ polskie napisy;
+ oprawa jest ok.
Minusy:
- wysoka cena;
- brak większych zmian i nowej zawartości;
- tylko 30 klatek na sekundę.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat