Resident Alien: sezon 1, odcinek 6 - recenzja
Resident Alien wciąż bawi do łez i cały czas pamięta, jak ważna jest historia. I choć Alan Tudyk jest przekomiczny w swojej roli, to nie tylko jego zasługa.
Resident Alien wciąż bawi do łez i cały czas pamięta, jak ważna jest historia. I choć Alan Tudyk jest przekomiczny w swojej roli, to nie tylko jego zasługa.
Harry to naprawdę kapitalny bohater, a twórcy Resident Alien wykorzystują dostępne narzędzia, by pokazywać, jak życie z ludźmi w ludzkiej powłoce ma na niego wpływ, jak go zmienia i jak świetnie ta postać ewoluuje. Wszystkie jego perypetie są ukazywane w krzywym zwierciadle przez jego niewiedzę o obyczajach na Ziemi, a dzięki temu budowany jest humor. Ta mieszanka szczególnie wybucha w tym odcinku za sprawą nowej emocji: zazdrości o nowego miasteczkowego lekarza. Zabawne jest, jak kosmita, który rzekomo ma w poważaniu ludzi, nagle, gdy nie jest w centrum zainteresowanie, chce zabiegać o to, by znów być najfajniejszym. Często widać, że w tym momencie zachowuje się jak dziecko, gdy ktoś mu z butami wszedł do piaskownicy. Choć wątek jest bardziej humorystyczny, to koniec końców bardzo ważny dla samej historii, bo po raz kolejny zachodzą ważne zmiany w Harrym, które wydają się kluczowe w wypełnieniu jego misji zniszczenia Ziemi.
To samo można powiedzieć o relacji Harry'ego z żoną, dla której jest często miły w swojej dziwności. Musi jednak co jakiś czas ją usypiać środkami nasennymi, bo bez tego ciągle wymaga jego uwagi. Z jednej strony cały wątek związany z jego pozytywnym podejściem do kobiety jest zabawny, absurdalnie wesoły i na swój sposób uroczy (poza usypianiem...). Z drugiej strony to właśnie ten odcinek stawia kolejny element układanki budowy nowego Harry'ego. Kosmita staje się coraz bardziej ludzki i nawet w swojej dziwności udaje mu się pokazywać coraz to nowe zachowania, o których by nie pomyślał na początku tego serialu. Scenarzyści stopniowo, umiejętnie i konsekwentnie go rozwijają, nie zapominając przy tym, jak ważna jest komediowa nuta, która nie tylko dzięki Alanowi Tudykowi bawi do łez.
Dobrze też wyszło skupienie na szeryfie i jego zastępczyni, których relacja cały czas była taka sama, ale dzięki temu odcinkowi zaczyna nabierać wyrazu. Thompson jako szeryf jest tak dziwaczną postacią, że można jedynie pochwalić twórców, bo na tym tle, Harry nie wygląda specjalnie specyficznie. Jego scena "przesłuchania" nastolatka jest tak kuriozalnie głupia, że aż śmieszna. Dlatego cieszy, że Baker jako jego zastępczyni w końcu bierze sprawy w swoje ręce i osiąga efekty pracy policyjnej. To więc wznosi relację na nowym poziom.
Oczywiście kluczem fabularnym są działa Pentagonu. Agenci dyrygowani przez postać graną przez Lindę Hamilton odkrywają statek kosmiczny Harry'ego i się na niego zaczaili. To jest wręcz obietnica, że ostatnie odcinki Resident Alien, choć na pewno będą przezabawne, będą też mieć poważne reperkusje dla Harry'ego i nie tylko. Dobrze, że cały ten aspekt doczekał się retrospekcji, bo przynajmniej dobrze zarysowały motywacje przeciwników Harry'ego. Choć można przeczuwać, że jak w takiej roli obsadza się Lindę Hamilton, nie wszystko może być tak oczywiste.
Resident Alien to kapitalny serial. Każdy odcinek wnosi wiele do historii, ewolucji postaci i ich relacji, a wszystko jest okraszone naturalnym, trafnym i przezabawnym poczuciem humoru.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat