Sandman: sezon 2, odcinki 1-6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 5 sierpnia 2022Sandman powrócił z pierwszymi odcinkami drugiego sezonu. Czy serial utrzymał jakość, która podobała się widzom przy premierowej odsłonie? Czas ocenić, co Netflix przygotował na finałową serię.
Sandman powrócił z pierwszymi odcinkami drugiego sezonu. Czy serial utrzymał jakość, która podobała się widzom przy premierowej odsłonie? Czas ocenić, co Netflix przygotował na finałową serię.

Po prawie trzech latach oczekiwania Netflix powrócił do Królestwa Snów. 3 lipca premierę miała pierwsza część drugiego sezonu Sandmana, czyli serialu będącego adaptacją kultowego komiksu Neila Gaimana. Odcinki 1–6 stanowią zaledwie fragment opowieści, ale z powodzeniem przywracają osobliwą, poetycką atmosferę, która urzekła widzów w pierwszym sezonie. Tym razem jednak wchodzimy jeszcze głębiej w świat mitów, bóstw i trudnych wyborów, przed którymi staje Władca Snów.
Już pierwszy odcinek jasno pokazuje, że Morfeusz ponownie nie zazna wytchnienia. Po odbudowie Królestwa Snów i przywróceniu równowagi między światami zmierzyć się musi z nowym problemem: własną rodziną. Relacje między członkami Nieskończonych stają się coraz bardziej napięte, a nowych obowiązków nie da się uniknąć. W tej części sezonu wyraźniej zarysowano obecność innych potężnych bytów, zamieszkujących sfery poza snem. Co istotne, mimo rozbudowy mitologii, serial nie traci ludzkiej perspektywy. Każde spotkanie Morfeusza z człowiekiem – czy to zwykłym śmiertelnikiem, czy znaną postacią historyczną – przypomina, że nawet istota zdolna kształtować sny nie może całkowicie oderwać się od rzeczywistości.
Największą zmianą względem pierwszego sezonu jest wyraźne pogłębienie wątków mitologicznych. Już od początku widzimy, że stawka wykracza poza ludzkie sny, a dotyczy kosmicznych konfliktów między siłami chaosu, niebem i piekłem. Jednym z najmocniejszych punktów sezonu jest sposób, w jaki twórcy wprowadzają do fabuły postacie z różnych wierzeń i tradycji kulturowych. Greccy i nordyccy bogowie, anioły, demony czy fae, wszystkie te istoty nie są jedynie ozdobą, lecz funkcjonują jako pełnoprawni bohaterowie z własnymi motywacjami i słabościami. Nie są ani dobrzy, ani źli, a bardziej skomplikowani. Dzięki temu The Sandman nie tylko tworzy barwny świat, ale też proponuje refleksję nad tym, jak ludzkie wierzenia, sny i lęki ukształtowały wyobrażenia o potędze i boskości.
Sam Władca Snów pozostaje postacią niezwykle złożoną i fascynującą. Morfeusz to nie tylko uosobienie jednej z najstarszych i najpotężniejszych sił wszechświata, lecz także istota pełna wewnętrznych sprzeczności. Choć obdarzony ogromną mocą, nie jest nieomylny. W tym sezonie twórcy jeszcze wyraźniej akcentują jego proces dojrzewania i nauki pokory, jednak nie poprzez upokorzenie, lecz doświadczenia, które wystawiają jego ideały na próbę. Nieprzerwanie wyjątkowym dopełnieniem tej postaci pozostaje Lucienne, bibliotekarka i prawa ręka głównego bohatera. Łączy w sobie lojalność i oddanie z charyzmą oraz siłą charakteru. Choć zazwyczaj działa w cieniu Morfeusza, nigdy nie jest bierna ani zależna. Jej obecność wnosi do opowieści równowagę: stanowi głos rozsądku, często konfrontujący Króla Snów z niewygodnymi prawdami, których sam nie chciałby przyjąć. Trudno jej nie darzyć sympatią – jest stanowcza, ale niepozbawiona ciepła, kompetentna, lecz nie sztywna.
Jedną z najbardziej zaskakujących i wizualnie imponujących walorów tej części sezonu jest Kraina Elfów, a dokładniej same jej postacie. Nie przypominają one bajkowych wyobrażeń o „leśnych ludziach”, lecz emanują tajemniczością i grozą. Ich streszczona historia pozwala na chwilę zachwytu i przeniesienia się w magiczny świat intryg, a nawet zabawy. To dosyć krótki, ale zapadający w pamięć epizod, który pokazuje, jak rozległy i wielowarstwowy jest świat Snów. W tym miejscu można żałować, że całość porozbijana jest na kilka historii, przez co czasami nie dostajemy pełnoprawnego rozwinięcia niektórych wątków. Jednak takie zamknięte w kapsułce opowieści pozwalają poznać wykreowany świat na niemal każdej płaszczyźnie. Przedstawiają świat snów, a zarazem samego Morfeusza, z różnych perspektyw.
Ważne jest, że Sandman nadal pozostaje serialem powolnym. Twórcy nie próbują zmieniać estetyki opowieści. Zamiast tego pielęgnują to, co już znane: poetycką narrację, filozoficzną tematykę i spokojne tempo. Nie znajdziemy tu szybkiej akcji ani nagłych zwrotów fabularnych. Nie powinno to zaskakiwać tych, którzy znają pierwszą odsłonę serialu. Sandman to opowieść o śnieniu, czasie, przemijaniu, boskich obowiązkach i ludzkich żalach. Dla niektórych widzów może to być zniechęcające, ale ci, którzy cenią taką dynamikę, znajdą tu wiele do odkrycia. Każdy odcinek ma własny motyw przewodni, nastrój i zagadkę do rozwikłania. Większość scen to rozmowy, refleksje i rozważania o granicach śmierci, odpowiedzialności i wolnej woli. Nawet najbardziej dramatyczne wydarzenia dzieją się tu w półcieniach, szeptach i spojrzeniach.
Serial pozostaje wizualnie hipnotyzujący, a twórcy nie boją się sięgać po filozofię, metafizykę i pytania o sens istnienia. Jednocześnie potrafią opowiadać o przyjaźni, żalu, niespełnieniu i nadziei. To raczej zbiór baśniowych obrazów i refleksyjnych dialogów niż klasyczna fabuła, a całość układa się w większą narrację o zmianie, czasie i tym, co śmiertelne. Jeśli pierwsza część sezonu miała być próbą przywrócenia widzów do sennej rzeczywistości, to zadanie zostało wykonane w pełni.
Poznaj recenzenta
Paulina Mika


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1962, kończy 63 lat

