Siedem minut po północy – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 2 grudnia 2016„W baśniach śpią prawdziwe dzieje” tak śpiewał dawno temu Jacek Kaczmarski. Jednak, czy każda bajka niesie ze sobą pozytywny ładunek i zaspokaja pragnienie happy endu? Niestety nie.
„W baśniach śpią prawdziwe dzieje” tak śpiewał dawno temu Jacek Kaczmarski. Jednak, czy każda bajka niesie ze sobą pozytywny ładunek i zaspokaja pragnienie happy endu? Niestety nie.
W związku z grudniową premierą filmu A Monster Calls do polskich księgarni trafiła wznowiona książka pod tym samym tytułem. Gdy oglądałam trailery filmu, nie wzbudziły one we mnie zbytniego zainteresowania. Oto jeszcze jedna historia z dzieckiem, potworem itd. Jednym słowem – bajka. Pewnego dnia do moich rąk trafiła książka Patricka Nessa. Moją uwagę zwróciło to, że A Monster Calls nie zostało napisane przez bliżej mi nieznaną Siobhan Dowd, ale przez kogoś, kto dokończył za nią tekst i wydał. Książka dla dzieci jako pożegnanie umierającej autorki? Nie ukrywam, że mnie to zaciekawiło. Usiadłam, zaczęłam czytać i przepadłam bez reszty.
Zajmijmy się najpierw stroną formalną. W książce mamy w zasadzie dwie płaszczyzny. Jedna dotyczy życia codziennego Conora i jego bliskich. Ogranicza się ona jedynie do szkoły i domu. Tak mały, a tak wielki i przerażający świat. Ta druga powiązana jest ściśle z cisowym potworem i jego pięknymi opowieściami, które nadają książce nieco baśniowy klimat. Jednak nie czekajcie na opowieści o bohaterach i jednorożcach, bowiem „opowieści to dzikie stworzenia [...]. Gdy je uwolnisz, kto wie, jakiego spustoszenia mogą narobić”.
Bohaterów jest także niewielu. Conor, jego mama, babcia i ojciec chłopca oraz przyjaciółka Conora ze szkoły. Stosunki pomiędzy nimi a Conorem są bardzo proste i rozpaczliwie życiowe. Relacja z mamą to czysta miłość, z babcią to brak porozumienia i zamykanie się w oddzielnych skorupach bólu i rozpaczy. Jeśli chodzi o ojca, to w zasadzie nie ma tu żadnej więzi, gdyż porzucił on rodzinę dawno temu. Codzienność szkolna pokazuje różne modele zachowania rówieśników, od bezradności i nieumiejętności pomocy, do – jak to się mówi –kopania leżącego.
Autor nie sili się na jakieś sztuczne, liryczne rozwlekanie treści. Możecie także zapomnieć o baśniowym moralitecie. Książka nie ma misji dydaktycznej, polegającej na oswojeniu młodego czytelnika ze śmiercią. Po prostu mówi o śmierci, o radzeniu i nieradzeniu sobie w tej sytuacji, o trudnym do wyobrażenia bólu. W efekcie otrzymujemy powieść niesamowicie krótką i niezwykle dosadną w swojej wymowie. Od wzruszeń podczas lektury nie sposób jest uciec.
Powieści o śmierci i przemijaniu mają to do siebie, że każdy odbiera je na swój sposób. U mnie poruszyła dawno zapomniane struny dwóch strat w moim życiu. Przez chwilę znów byłam małą, zrozpaczoną dziewczynką i w przyspieszonym trybie razem z bohaterem przeżywałam kolejne etapy związane ze stratą bliskich osób.
Patrick Ness i Siobhan Dowd na swój sposób są bezlitośni dla czytelnika i głównego bohatera. Przez wprowadzanie baśniowych motywów opowieści rozbudzona zostaje w nas pewna nadzieja. Razem z Conorem wierzymy, że zacznie dziać się magia, że danina zapłacona potworowi sprawi cud, że wszystko będzie jak dawniej. Ta rozbudzona w czytelniku niejako dziecięca wiara w magię sprawia, że stajemy się bezbronni i w mocniejszy sposób doświadczamy tej krzywdy, która dzieje się dziecku.
Skoro o dzieciach mowa, czy tę książkę mogą czytać najmłodsi? No cóż… W Siedmiu minutach… nie dzieje się nic poza życiem. Myślę, że śmiało można czytać ją małym czytelnikom. A śmierci w bajkach, filmach i rzeczywistości, jak wiadomo, nie brakuje. Książka nie jest bardziej przerażająca niż baśnie braci Grimm czy Andersena.
Ocena tej książki będzie się zmieniać wraz z upływem lat i etapów życia, w których będziemy po nią sięgać. Siedem minut po północy jest w stanie obudzić w czytelniku demony, potwory i wiele innych uczuć oraz wspomnień skrzętnie przez nich skrywanych. Na koniec jednak jest szansa na ukojenie. Jednakże nie odważyłabym się zaliczyć tej książki do serii „Balsam dla duszy”.
Czy jest to arcydzieło? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Natomiast już teraz jestem w stanie powiedzieć, że jak dotąd jest to jedna z lepszych powieści o śmierci, jakie przyszło mi czytać. Żałuję tylko, że polscy czytelnicy zapoznają się z twórczością Siobhan Dowd od jej ostatniej książki.
Źródło: fot. materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Agnieszka KołodziejDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat