Śnieżka - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 21 marca 2025Disney krok po kroku realizuje swój plan, by każdą swoją klasyczną animację zamienić na film aktorski. Po Pięknej i Besti, Królu Lwie czy Aladynie przyszła pora na Królewnę Śnieżkę. Jak wyszło? Oceniamy.
Disney krok po kroku realizuje swój plan, by każdą swoją klasyczną animację zamienić na film aktorski. Po Pięknej i Besti, Królu Lwie czy Aladynie przyszła pora na Królewnę Śnieżkę. Jak wyszło? Oceniamy.

Wokół tego filmu było wiele sporów już na samym początku produkcji. Grająca główną rolę Rachel Zegler rozwścieczyła fanów tym, że bez należytego szacunku podeszła do animowanego materiału źródłowego. W licznych wywiadach powtarzała, że nowa Śnieżka będzie bardziej feministyczna i nie będzie potrzebowała księcia, by ją uratował. Później zaczęły pojawiać się informacje, że twórcy zrezygnują z tradycyjnych siedmiu krasnoludków na rzecz siedmiu magicznych istot lasu. Co też spotkało się z ogromną krytyką. I tak ten balonik negatywnych opinii rósł, rósł i rósł. W międzyczasie premiera filmu była kilka razy przekładana. Aktorzy wracali na plan, by zrobić jakieś dokrętki i w końcu nastał ten dzień, gdy mogliśmy zobaczyć efekt ich pracy. I co? I nic. Produkt końcowy jest raczej rozczarowaniem niż spełnieniem obietnic twórców. Ale po kolei.
Opowieść zaczyna się bardzo tradycyjnie. Otóż mamy małą królewnę, wychowywaną przez kochających rodziców w królestwie, w którym wszyscy się szanują i są szczęśliwi. Niestety, wszystko zmienia się w momencie, gdy królowa umiera, a na dworze pojawia się nowa niewiasta, która podbija serce króla. Szybko wkupuje się w jego łaski i zostaje jego żoną. Okazuje się jednak, że jedyne, na czym jej zależy, to władza i bogactwo. Przy okazji ma taki feler, że lubi kilka razy dziennie pytać się magicznego lustra, czy jest najpiękniejsza na całym świecie. A że nie lubi niczyjego sprzeciwu, ani dzielenia się władzą, to szybko pozbywa się króla, a z jego córki robi służkę. Gdy ta dorasta i swoją urodą zaczyna przewyższać królową, przynajmniej w opinii lustra, ta z zazdrości każe ją zabrać do lasu i zabić. Resztę już pewnie znacie.
Jak widzicie, na początku zmiany w samej konstrukcji opowieści są niewielkie. I w sumie tyczy się to całości filmu. Twórcy zapożyczyli trochę z Nędzników, trochę z Robin Hooda, trochę z Kopciuszka. Wrzucili wszystko do jednego kotła i wymieszali. I tak zamiast księcia mamy drobnego leśnego rzezimieszka, który wraz ze swoimi kompanami okrada bogatych i daje biednym. To on kradnie serce Śnieżki i to on budzi ją ze snu. Tak więc zapewnienia Zegler, że zobaczymy bardziej feministyczną wersję tej królewny, nie do końca się sprawdziły. Wszak, by Śnieżka mogła dalej żyć, wciąż potrzebuje pomocy mężczyzny. Bez tego happy end nie byłby możliwy. Są też krasnoludki, które wyglądają okropnie. Nie mają w sobie krzty humoru czy jakiejś „słodyczy”, jaką posiadali ich animowani poprzednicy. Są to brzydko zaprojektowane postaci, które nie sprawdzają się nawet jako wątek komediowy. I nie pomaga im nawet to, że w polskiej wersji językowej głosu użyczają im takie tuzy komediowej estrady jak Marcin Daniec, Cezary Pazura czy Jarosław Boberek. Teksty, jakie wygłaszają, nie są po prostu śmieszne.
Na czym więc polegają wielkie zmiany w Śnieżce? Na dodaniu wątku poddanych. To z myślą o nich tytułowa bohaterka postanawia przeciwstawić się złej królowie. Chce odzyskać to, co jej się należy i wprowadzić radość, która dawno temu opuściła mury jej rodzinnych stron. Także motywacja złej królowej została zmodyfikowana. Nie chodzi już jej bowiem tyko i wyłącznie o wieczne piękno, a o wszelkie bogactwo, jakie wiąże się z byciem władczynią. Zachowuje się przy tym trochę jak książę John w Robin Hoodzie.
Problem jest też z utworami muzycznymi, przynajmniej w polskiej wersji językowej, w której ten film był prezentowany. Oprócz trzech klasyków, które mają dobre brzmienie, reszta nowych utworów brzmi bardzo podobnie, a żaden z nich nie wpada w ucho. Mało tego, gdy lecą, nawet nóżka nie chce przy nich tupać w rytm. Są to jakieś utwory, które można byłoby posądzić o to, że stworzyła je sztuczna inteligencja bez jakiejkolwiek duszy.
Aktorsko Śnieżka wypada bardzo nijak. Oprócz Gal Gadot, żaden inny aktor nie ma się tutaj czym wykazać. Zła królowa w jej wykonaniu jest faktycznie piękna na zewnątrz i okropna wewnątrz. Jest zepsuta chciwością do szpiku kości. Widać, że Gadot nie dostaje takich propozycji zbyt często, więc stara się delektować każdą sceną, w której mogła epatować złością. Grająca pierwsze skrzypce Rachel Zegler kompletnie nie wykorzystuje szansy. Widać, że niezbyt dobrze czuje się w roli Śnieżki. Nie potrafi nadać tej postaci autentyczności. Jest bardzo sztuczna w każdej ze scen. A już w szczególności w tych z komputerowo wygenerowanymi krasnoludkami.
Niestety, Marc Webb reżyser dwóch części Niesamowitego Spider-Mana albo nie miał wizji na ten film, albo poległ w starciu z wielkim molochem Myszki Miki. Tak czy inaczej produkcja, jaką nam serwuje, jest pozbawiona jakiejkolwiek duszy. Jest nudna.
Nowa wersja Śnieżki to film kompletnie niepotrzebny. Jeszcze w Królu Lwie czy w Pięknej i Bestii można było znaleźć trochę tej disnejowskiej magii, ale ten film jest jej kompletnie pozbawiony. Czuć, że powstał tylko z chęci zarobienia pieniędzy na gadżetach i niczym więcej.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1963, kończy 62 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1971, kończy 54 lat

