„SpongeBob na suchym lądzie”: Kanciastoporty daje radę – recenzja
Data premiery w Polsce: 20 lutego 2015Nowy kinowy obraz z bohaterami kultowej kreskówki ma wszystkie zalety serialu i jeszcze trochę więcej. Dzieci będą zachwycone. Starsi też nie pożałują. Oceniamy film "SpongeBob na suchym lądzie".
Nowy kinowy obraz z bohaterami kultowej kreskówki ma wszystkie zalety serialu i jeszcze trochę więcej. Dzieci będą zachwycone. Starsi też nie pożałują. Oceniamy film "SpongeBob na suchym lądzie".
Lubicie wspólne seanse z dziećmi? Bo na tym filmie na pewno będą ich tłumy. Serial „SpongeBob Kanciastoporty” wychował w ciągu szesnastu lat emisji miliony małych widzów na całym świecie. I wciąż dochodzą kolejne. W międzyczasie doczekaliśmy się jednego filmu kinowego (jedenaście lat temu), a teraz wchodzi właśnie drugi - "SpongeBob na suchym lądzie". I jest świetny.
Od samego początku ta kreskówka łączyła dziecięcą naiwność z tempem, zwrotami akcji i szybkimi absurdalnymi skojarzeniami, których przedszkolaki nie były w stanie wyłapać. Dzięki temu czasami do maluchów przyłączali się starsi widzowie, a ci, którzy przez te lata powoli wyrastali z kupowania sobie dziecięcych zabawek i koszulek ze SpongeBobem, nadal oglądali serial, odkrywając w nim kolejne poziomy żartów.
Nowy film kinowy idzie dokładnie tym samy tropem, wykorzystując najróżniejsze atuty, które daje duży ekran. Od radośnie, bezczelnie i beztrosko wykorzystywanej techniki 3D – wszak dzieci na widowni chcą, by je oszałamiać, tak więc działają te efekty – po chociażby występ gwiazdy. Jest nią przecież zatrudniony w roli pirata (tak, tak, tego z czołówki) sam Antonio Banderas. I cała fabuła opisująca przygody jego oraz towarzyszących mu mew jest na poziomie jakiegoś metatekstu – początkowo to on opowiada nam o przygodach podmorskich bohaterów, potem wkracza do głównej fabuły, a dodatkowo okazuje się, że opowieść, którą czyta, ma magiczne właściwości. Przypomina to sen albo może właśnie jakąś dziecięcą historię, która nie przejmuje się logiką, ramami narracji, gdzie wszelkiego rodzaju deus ex machina są na porządku dziennym.
[video-browser playlist="663689" suggest=""]
I tak właśnie należy oglądać ten film. Mamy tu wszystko – od czegoś w rodzaju klasycznego odcinka serialu po przejście do normalnego świata oraz zmianę bohaterów serialu w superherosów w ludzkich rozmiarach, i to bynajmniej nie animowanych. Twórcy tego filmu (i serialu) bawią się wszystkim, co im wpadnie w ręce – nawiązują do dziesiątków odcinków, czasem w formie drobnych aluzji, czasem rozbudowując coś, co w serialu jest tylko małym żarcikiem (cały wątek mew, czy jak się tam te morskie ptaki nazywają). Równie chętnie i dobrze konkurują z tym, co dziś w kinie popularnym najlepsze – to właśnie wątek superbohaterów. Ba, jeden z nich to wręcz Transformer w czystej postaci. Finałowa uliczna walka zaś spokojnie może konkurować na efekty i emocje z największymi bitwami, jakie widzieliśmy w ekranizacjach komiksów Marvela czy DC.
Zobacz również: „Richie Rich” – zwiastun serialu platformy Netflix opartego na słynnym komiksie
"SpongeBob na suchym lądzie" zaskakuje świetną formą i daje nam dokładnie to, czego spodziewaliśmy się po kinowych „Pingwinach z Madagaskaru”. Tam myśleliśmy, że w kinie dostaniemy coś ekstra, a był to po prostu dłuższy odcinek serialu. Tu, zwłaszcza pamiętając poprzedni film pełnometrażowy z Kanciastoportym, spodziewaliśmy się po prostu dłuższego odcinka serialu, a dostaliśmy coś ekstra. Jeśli więc lubicie humor trochę szalony, trochę infantylny i nie przejmujecie się radosnym absurdem zwrotów akcji, to idźcie. I koniecznie weźcie ze sobą jakieś dzieci - niech też coś mają z życia.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat