Sposób na morderstwo: sezon 2, odcinek 9 – recenzja
Myśleliście, że już zaczynacie rozpracowywać intrygę snutą w 2. sezonie serialu Sposób na morderstwo? Że rozumiecie, o co w tym wszystkim chodzi, i nic Was już nie zdziwi? Cóż, po 9. odcinku zapewne zmieniliście zdanie.
Myśleliście, że już zaczynacie rozpracowywać intrygę snutą w 2. sezonie serialu Sposób na morderstwo? Że rozumiecie, o co w tym wszystkim chodzi, i nic Was już nie zdziwi? Cóż, po 9. odcinku zapewne zmieniliście zdanie.
How to Get Away with Murder dotarł wreszcie do najbardziej wyczekiwanego momentu tego sezonu. Twórcy spełnili swoje obietnice i pokazali nam, kto oraz dlaczego strzelał, ale rozwiązanie tej zagadki było tylko jednym z wielu ważnych wydarzeń, jakie miały miejsce w 9. odcinku. What Did We Do? to chyba jeden z najbardziej szalonych epizodów, jakie dane mi było ostatnio oglądać. Wszystko dzieje się tu szybko i niespodziewanie. Zanim zdążymy przyswoić jedną informację, zostajemy zasypani masą innych. Nie można sobie pozwolić na chwilę nieuwagi, bo jedno zdarzenie ciągnie za sobą kolejne. W tym samym czasie, ale w różnych miejscach dzieją się rzeczy, które mają ogromny wpływ na bieg wydarzeń, i trzeba naprawdę nadążać za akcją, by na bieżąco składać wszystko w całość. To sprawia, że odcinek What Did We Do? jest chaotyczny i poszarpany, ale jednocześnie trzyma w napięciu do ostatniej chwili.
Ten dezorientujący sposób narracji w wielu przypadkach się sprawdza, ale nie można się również oprzeć wrażeniu, że w kilku miejscach jest on zupełnie niepotrzebny. Kończenie scen niedopowiedzeniami tylko po to, by na chwilę przeskoczyć w inne miejsce, a za 5 minut i tak wszystko wyjaśnić, jest fajne, gdy użyjemy go raz, natomiast nadmiernie eksploatowane zaczyna denerwować, a nie intrygować. Niestety twórcy serialu How to Get Away with Murder nie znają umiaru i co rusz raczą widza takimi zabiegami - nawet wtedy, gdy dodaje to tylko nadmiernego dramatyzmu.
W pewnym momencie osiąga on poziom wręcz kosmiczny i przeradza się w totalną panikę. Wydarzenia wymykają się bohaterom (zwłaszcza Annalise) spod kontroli, a ich działania zaczynają być szalone i nieprzemyślane. Popłoch, w jaki wpada w rezydencji Hapstallów Keating, jest czymś, czego nigdy wcześniej nie widzieliśmy w jej wykonaniu. Przestaje racjonalnie myśleć, traci zimną krew i zaczyna działać zupełnie nie tak, jak się tego po niej spodziewamy. Jeszcze dziwniejsze może się to wydać, gdy przypomnimy sobie, jaka opanowana i skupiona była, gdy w 9. odcinku 1. sezonu pomagała Wesowi zatuszować morderstwo Sama.
Nic w tym odcinku nie jest takie, jak się tego spodziewamy. Twórcy How to Get Away with Murder zabawili się z nami w kotka i myszkę. Prowadzili fabułę tak, abyśmy coraz bardziej utwierdzali się w przekonaniu, że wszystko, co wydarzyło się w rezydencji Hapstallów, było z góry zaplanowaną zemstą studentów Annalise, w której udział brali również Bonnie, Nate i prawdopodobnie Frank. Każdy miał powód, by nienawidzić Keating i pragnąć jej śmieci. Ostatnimi czasy Annalise zalazła za skórę praktycznie każdemu bohaterowi, więc takie rozwiązanie wcale nie wydawałoby się dziwne czy nielogiczne. Scenarzyści zadbali o to, by w kolejnych odcinkach pokazywać, jak złym człowiekiem jest Keating i jak niszczy życie nie tylko sobie, ale również wszystkim dookoła.
Wokół wydarzeń w rezydencji zbudowano zatem otoczkę wielkiej intrygi, przemyślanej próby morderstwa z zimną krwią lub też tragicznego wypadku, a rzeczywistość okazała się niestety bardziej przyziemna. Nie chodzi nawet o to, że zaprezentowane rozstrzygnięcie nie jest ciekawe czy zaskakujące. Jest, ale na tle tego, co pokazywano nam wcześniej i jak kreowano te wydarzenia, ich zakończenie wydaje się trochę pójściem na łatwiznę. Pewnie nie pomylę się wiele, jeśli napiszę, że prawdopodobnie większość widzów na którymś etapie oglądania 2. sezonu zaczęła się zastanawiać, czy odpowiedź nie jest właśnie tak prosta. Pewnie również dlatego większość z nas odrzuciła je równie szybko, jak na nie wpadła, bo przecież w How to Get Away with Murder rzadko kiedy wyjaśnienia są tak przewidywalne, więc i tym razem wydawało się to zbyt łatwe.
Być może samo rozwiązanie jest tak proste, ponieważ scenarzyści wiele czasu i energii poświęcili na wymyślanie okoliczności, które do tego wszystkiego doprowadziły. Tutaj rzeczywiście mieli okazję popisać się swoimi umiejętnościami i świetnie ją wykorzystali. Upychanie jak największej liczby wydarzeń w odcinkach to już standard dla tego serialu, ale tym razem twórcom znów udało się pobić własne rekordy. Każdy kolejny zwrot akcji jest bardziej nieprzewidywalny od poprzedniego, a odkrywane przed nami fakty wbijają w fotel coraz bardziej. Kiedy myślimy, że już nic więcej nie może się wydarzać, dzieje się coś, co przyćmiewa wszystkie poprzednie zdarzenia. Chociaż tempo odcinka jest niesłychanie szybkie, a natłok szczegółów chwilami przytłacza, to ostatecznie łączy się to w idealną, spójną całość.
How to Get Away with Murder w 9. odcinku przynosi widzom wiele bardzo ważnych odpowiedzi, ale jednocześnie wprowadza nowe znaki zapytania. O tym, że Wes (czy może powinnam go już nazywać „Christoper”?) i Annalise mają wspólną przeszłość, wiedzieliśmy od dawna, jednak ostatnia scena What Did We Do? rzuca na całą sprawę zupełnie nowe światło. Do tej pory fani podejrzewali, że być może to Keating jest matką Wesa, teraz jednak wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne jest, że Annalise i Eve miały coś wspólnego z jej śmiercią.
Czy tak rzeczywiście było? Odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam poznać dopiero w lutym, ale już teraz możemy mieć pewność, że nie będzie ona tak oczywista, jak nam się wydaje.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat