Squid Game: sezon 2 - recenzja bezspoilerowa
Data premiery w Polsce: 26 grudnia 2024Nikt się nie spodziewał, że ten koreański serial opanuje nie tylko Netflixa, ale i całą popkulturę. Teraz Squid Game powraca z 2. sezonem. Po tylu miesiącach możemy wreszcie odpowiedzieć na pytanie, czy wznowienie było wyłącznie skokiem na kasę. Oceniam bez spoilerów.
Nikt się nie spodziewał, że ten koreański serial opanuje nie tylko Netflixa, ale i całą popkulturę. Teraz Squid Game powraca z 2. sezonem. Po tylu miesiącach możemy wreszcie odpowiedzieć na pytanie, czy wznowienie było wyłącznie skokiem na kasę. Oceniam bez spoilerów.
Byłam jedną z tych osób, które odkryły Squid Game dzięki TikTokowi – na krótko przed jego premierą. Zapowiedź serialu, będącego marzeniem Hwanga Dong-hyuka, wyskoczyła zarówno na moim FYP (For You Page), jak i na kontach moich znajomych oraz wielu innych użytkowników. Połączenie dystopijnych klimatów z zaskakująco dziecinną wizualizacją gier skłoniło mnie do obejrzenia pierwszych odcinków. Przepadłam! Zanurzyłam się w tym zabójczym świecie i stałam się kolejną ofiarą binge-watchingu. Tym samym poszłam za ogromną falą subskrybentów z całego świata i dałam się porwać nowemu trendowi. Nie zdarza mi się to często – ostatni raz wciągnął mnie tak kolejny sezon Domu z papieru.
O tym fenomenie mogłabym napisać osobny artykuł. Z pewnością serial wniósł wiele dobrego do naszej popkultury – przynajmniej dopóki wielka korporacja i influencerzy nie zaczęli w nim mącić. Pierwsze problemy pojawiły się w momencie, gdy produkcja krytykująca konsumpcjonizm i kapitalistyczną naturę współczesnego świata stała się nowym bankomatem dla Netflixa. Powstał melodramatyczny program reality-show (który szerzej omówiłam w Wydaniu Weekendowym), a także zapowiedziano kolejne dwa sezony. Internetowi twórcy zaczęli ubierać się w zielone dresy i generować treści pod swój content. Na przykład gamerzy tworzyli mapy w Robloxie i innych platformówkach. To też podchwyciły dzieciaki, które zgodnie z sugerowaną kategorią wiekową nie powinny oglądać tak brutalnych dzieł. Jak pisał redaktor Michał Kujawiński w 2021 roku: "Wypacza to sens serialu, ale też pokazuje brak szacunku dla problemów toczących nie tylko koreańskie społeczeństwo".
Mimo to doskonale zrozumiałam morał, jaki Hwang chciał nam przekazać w pierwszym sezonie. Dlatego miesiącami czekałam, aż będę mogła zobaczyć, co reżyser skrytykuje w kontynuacji serialu. Serialu – dodajmy – który w oczach niektórych stał się tym, co pierwotnie piętnował.
Zakończenie oryginału oraz pierwszy sneek-peek jasno sugerowały, że mimo wygranej Seong Gi-hun (w tej roli powracający Jung-jae Lee) nie umie zapomnieć o tym, co go spotkało. Akcja drugiego sezonu rozgrywa się trzy lata po wydarzeniach z finału. To potrzebny przedział czasowy, ponieważ doskonale pokazuje przemianę wewnętrzną, jaka nastąpiła w Gi-hunie, a także... skutki zespołu stresu pourazowego. Pieniądze nie dały mu szczęścia. Nie wynagrodziły wyrzutów sumienia za uczestnictwo w morderczej zabawie, w której był świadkiem śmierci 455 osób. Jedyną rzeczą, która utrzymuje go przy życiu, jest silna chęć powstrzymania rozgrywek. Od lat podąża ślepo za celem, licząc, że uda mu się wytropić winowajców. Ładuje miliony wonów w niewierzących mu ludzi, którzy poszukują faceta w garniaku grającego z przechodniami w ddakji.
W pewnych okolicznościach Gi-hun spotka na swojej drodze detektywa Jun-ho Hwanga (tak, jakimś cudem przeżył postrzał i upadek z klifu). Choć mężczyzna odszedł z wydziału kryminalnego, nigdy nie zapomniał o szokującym odkryciu na wyspie oraz zdradzie brata (Byung-hun Lee). Mimo nawiązania współpracy nie uda im się zrealizować planu. W związku z tym Gi-hun znów zostanie zwerbowany do śmiertelnie niebezpiecznej gry. Tym razem na nieco innych zasadach.
Twórcy chcieli uniknąć rutyny, więc mamy do czynienia nie tylko z nowymi graczami, ale również z nowymi zasadami. Wydaje się, że Gi-hun miał nadzieję na powtórkę z rozrywki – aż tak zmylił go widok przerażającej lalki? Scenarzystom nie zabrakło pomysłów na kolejne dziecięce gierki z morderczymi twistami. Niektóre sekwencje się dłużą, co działo się również w poprzednim sezonie i jest konsekwencją sporej liczby uczestników. Jedna z moich ulubionych konkurencji pojawiała się na przełomie 5. i 6. odcinka, gdy zdążyłam już wystarczająco poznać bohaterów.
Frontman zadbał także o poprawkę w regulaminie gry. W pierwszym sezonie uczestnicy musieli wyraźnie sygnalizować chęć przeprowadzenia głosowania dotyczącego dalszej rozgrywki. Tym razem będzie to nie opcja, lecz obowiązek. Po każdej konkurencji gracze dokonują wyboru. Przy tym nie zachowają anonimowości, lecz podzielą się na dwie drużyny, "O" oraz "X". To sprytne odwzorowanie podziałów w społeczeństwie. Ludzie mają tendencję do etykietowania, co często prowadzi do napiętych konfliktów i toksycznego wyścigu szczurów. Hwang znów wskazuje na problem, z którym możemy się utożsamić również na polskim podwórku. Czasem naprawdę niewiele brakuje, byśmy rzucili się sobie do gardeł.
Reżyser ukazuje różne aspekty społeczeństwa za pomocą bohaterów. Warto dodać, że wśród graczy jest bliski przyjaciel Gi-huna. Życie Jung-bae (Seong Gi-hun) się posypało, co (na jego nieszczęście) sprowadziło go na drogę kumpla. Do gry dołącza również duet matka–syn, co natychmiastowo skojarzyło mi się z programem Squid Game: Wyzwanie, choć to zapewne czysty zbieg okoliczności. Przerażająca (choć później dość irytująca) jest graczka 044, która swój los najczęściej oddaje siłom wyższym.
Poza tym średnia wieku graczy znacząco się obniżyła. Twórca serialu wyjaśnił, że w dzisiejszych czasach coraz więcej młodych ludzi się zadłuża. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na wzrastającą popularność gier hazardowych oraz inwestycji w Bitcoina. Zatem wśród uczestników mamy ciężarną dziewczynę i youtubera, który treściami o kryptowalutach doprowadził do bankructwa nie tylko siebie, ale także swoich bliskich oraz widzów. Z częścią z nich spotka się w grze. Mamy rapera Thanosa (tak, dobrze myślicie, ma fioletowe włosy), który może przyciągnąć uwagę fanów k-popu. W tę rolę wciela się T.O.P. – były członek zespołu BigBang. Jeśli słyszeliście o związanych z nim kontrowersjach, możecie potraktować jego kreację jako satyryczny komentarz. Hwang doskonale wiedział, kogo obsadzić w tej roli.
Dodatkowo w grze pojawia się kobieta transpłciowa, co zwraca uwagę na sytuację osób queer w Korei Południowej. Warto pochylić się nad relacjami bohaterki ze wspomnianą wcześniej matką. W ten sposób dochodzi do konfrontacji młodszego pokolenia ze starszym, które często sprzeciwia się wszelkim zmianom społecznym. Ich rozmowy mają uniwersalny wydźwięk. Są również zbliżone do tego, co mogą przeżywać widzowie z innych regionów świata.
Ze zwiastunów wiemy, że Gi-hun znów zostanie "ochrzczony" jako 456. A co z numerem 001? Z pierwszego sezonu pamiętamy, kto naprawdę krył się za tą liczbą – twórca i gospodarz Squid Game. Wydaje się, że Internet kompletnie odpuścił sobie teorie na ten temat. Zdradzę jedynie, że ten numer nie dostała przypadkowa osoba. To może Was ucieszyć albo zirytować. Ja sama czułam bezradność, obserwując naiwność Gi-huna.
Drugi sezon to również doskonała okazja do pokazania innej perspektywy na grę. Dlatego żołnierze w charakterystycznych kombinezonach zdejmują swoje maski i pokazują widzom prawdziwe twarze. Tym samym możemy wejść w umysł jednej z postaci, która pracuje na tym stanowisku od lat. Dowiadujemy się, kim jest poza rozgrywkami, i poznajemy jej największe motywacje. Nie każdy snajper czerpie przyjemność z wykonywanej roboty – mimo że czasami mogliśmy odnosić takie wrażenie.
Z aktualnego planu Netflixa wynika, że Squid Game będzie trylogią. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale najczęściej drugie części z serii dystopijnych są taką ciszą przed burzą, jaką jest wprowadzenie rewolucji. Można powiedzieć, że ten sezon usiłuje być czymś podobnym. Przynajmniej Gi-hun stawia to sobie za cel, gdy wchodzi do gry po raz drugi. Nie porównałabym go do Katniss Everdeen, choć nie można zarzucić mu braku odwagi. Jednak w przeciwieństwie do protagonistki Igrzysk śmierci, Seong ma znacznie mniejszą kontrolę nad wydarzeniami. I zdecydowanie pokłada zbyt dużą wiarę w niektórych graczy, o czym przekonacie się w finale. Takie zachowanie jest wpisane w jego nieporadną osobowość, choć nadal nieco rozczarowuje. W końcu Gi-hun jest empatą, ale żaden z niego heros. Nie uda mu się uratować wszystkich.
Squid Game nadal wciąga! Znów byłam gotowa zarwać nockę, by dokończyć sezon. Serial pochyla się nad różnymi problemami społecznymi. Nie ucieka od satyry czy niewygodnej prawdy. Tym razem cliffhanger jest na tyle mocny, że trzeci sezon wydaje się wręcz potrzebny. Jestem ciekawa, co Hwang dla nas przygotował. Jednak czy faktycznie potrzebowaliśmy tej kontynuacji? Nadal mam wątpliwości. Porozmawiajmy o tym w komentarzach.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat