Stan kontra Queen
Data premiery w Polsce: 1 kwietnia 2014Arrow ani na chwilę nie zwalnia tempa. Kiedy wydaje się, że już nic bardziej zaskakującego nie może się wydarzyć, scenarzyści skutecznie udowadniają, jak bardzo się mylimy.
Arrow ani na chwilę nie zwalnia tempa. Kiedy wydaje się, że już nic bardziej zaskakującego nie może się wydarzyć, scenarzyści skutecznie udowadniają, jak bardzo się mylimy.
Poziom, jaki reprezentuje Arrow od początku tego sezonu, jest wręcz zdumiewający. Serial, który w pierwszej serii był co najwyżej poprawny, okraszony drętwą grą aktorską Stephena Amella i zawierający sporą ilość mdłej dramy oraz nudnych wątków proceduralnych, ewoluował na naszych oczach w jedną z najlepszych produkcji stacji ogólnodostępnych. Każdy kolejny odcinek to porządna dawka emocji i zaskakujących zwrotów akcji, które zapierają dech w piersiach. Mimo że serial często toczy się na nawet trzech płaszczyznach, każda z nich jest dopracowana i wypada bardzo dobrze. Nie inaczej było tym razem.
W epizodzie siódmym do Starling City powrócił Vertigo, stary znajomy Bojownika, któremu ten za pierwszym razem darował życie. Teraz działania narkotykowego wizjonera nie tylko uderzają w miasto i niewinnych ludzi, ale także w osoby, które dla Olivera Queena są cenniejsze od przyrzeczeń czynionych w imię zmarłego przyjaciela. Kiedy zagrożone jest życie Felicity, Oliver posuwa się do czegoś, czego miał nadzieję już nigdy nie robić. To z kolei otwiera drogę do interesujących zmagań głównego bohatera z samym sobą, których zapewne będziemy świadkami w kolejnych odcinkach. Choć Vertigo był niezłą postacią, bardzo przejaskrawioną i idealnie komiksową, to zakończenie jego losów na tym etapie jest słuszne. Przedłużanie jego wątku mogłoby szybko stać się męczące.
[video-browser playlist="633722" suggest=""]
Druga płaszczyzna epizodu rozgrywa się na sali rozpraw podczas procesu Moiry Queen. Dramat sądowy w stacji CW? Brzmi to jak przepis na całkowitą porażkę, ale całość została nieźle wyważona i zbilansowana. Emocje poszczególnych bohaterów wypadły całkiem przyzwoicie, a dobrze napisany scenariusz pozwolił na uniknięcie patosu. Wynik rozprawy mógł być dla wszystkich sporym zaskoczeniem, ale prawdziwy szok nadszedł dopiero później. Była tylko jedna osoba, która mogła uratować Moirę - i to ona właśnie do serialu powróciła. Może nie wszyscy są zadowoleni, szczególnie gdy wyjawiono kolejną tajemnicę Moiry, ale w tym momencie twórcy Arrow mają przed sobą wiele ścieżek i wiele drzwi. Jak to rozegrają, zależy tylko od nich. Moim zdaniem zasłużyli na zaufanie, a groźba telenoweli nie jest realna.
Z zapartym tchem ogląda się też wydarzenia dziejące się na wyspie. W pierwszym sezonie nie były one najlepszą częścią serialu, teraz stanowią jego bardzo mocny punkt. Nadal obserwujemy splecione już losy Olivera i Sary, których zakończenie przecież znamy. Chciałoby się wręcz, żeby retrospekcji było jeszcze więcej, bo wciąż mamy masę pytań. W interesującym kierunku rozwija się relacja Felicity i Olivera, którzy wspólnych scen powinni mieć jak najwięcej. Chemia pomiędzy nimi jest niesamowita, a z ekranu po prostu iskrzy. To coś, czego nigdy nie było pomiędzy Queenem i Laurel, i całe szczęście, że scen z jedną z najbardziej irytujących kobiecych postaci w telewizji jest tak niewiele.
W tym momencie w Arrow trudno się do czegoś przyczepić. Serial ma jasno nakreśloną drogę, którą sukcesywnie podąża, zgrabnie unikając chaosu i nadmiernego komplikowania poszczególnych wątków. Wstawki humorystyczne nadal trzymają poziom, Felicity jest urocza coraz bardziej, a historia Olivera wciąga, zaskakuje i stanowi cotygodniową świetną rozrywkę. Jeśli twórcy w tym sezonie na coś sobie zapracowali, to na pewno na duży kredyt zaufania, więc z niecierpliwością oczekuję na wprowadzenie postaci Flasha, powrót Ligi Zabójców, rozwinięcie wątku organizacji H.I.V.E. czy dalsze działania największego obrońcy Glades. Może się okazać, że Arrow w kolejnych odcinkach stanie się jeszcze lepsze.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat