Star Trek: Discovery: sezon 2, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 25 września 2017Star Trek: Discovery powrócił z 2. sezonem. Czy nowy odcinek należał do udanych? Oceniam ze spoilerami.
Star Trek: Discovery powrócił z 2. sezonem. Czy nowy odcinek należał do udanych? Oceniam ze spoilerami.
Star Trek: Discovery poświęca sporo czasu w premierze 2. sezonu na przybliżenie nam relacji Burnham ze Spockiem. Trochę retrospekcji z dzieciństwa, narracje Burnham i rozmowa z ojcem dają nam pogląd, że przybrane rodzeństwo nie było sobie bliskie. Czuć w tym pewne napięcie, może nawet nutkę zazdrości, bo oboje mają zupełnie inną relację z rodzicami. Dowiadujemy się wiele o Spocku, jego wycofaniu, odcięciu od bliskich, ale... pozostaje jednak niedosyt, bo Spocka nie ma w pierwszym odcinku. Dużo o nim słyszymy, buduje to jakiś intrygujący obraz postaci innej niż znamy i pamiętamy ze świata Star Treka, ale to za mało. Chciałoby się jednak już go poznać i dowiedzieć czegoś więcej.
Wiem, że Klingoni jeszcze powrócą w tym sezonie, ale żałuję, że wątek wojny został tak szybko ucięty. Tu prosiło się, aby jednak go pociągnąć trochę dłużej. Zamiast tego dostajemy nową historię sezonu związaną z misją Discovery w poszukiwaniu tajemniczych sygnałów. Alex Kurtzman, twórca 2. sezonu, stara się budować intrygującą aurę, jakoś pobudzać ciekawość, ale... trochę w tym aspekcie mu nie wychodzi. Nie dysponujemy wieloma informacjami fabularnymi na temat dziwnego zjawiska, aby jakoś szczególnie to ekscytowało i zainteresowało. Przecież pada sugestia, że to będzie prawdopodobnie główna historia sezonu, więc tu prosiło się o coś więcej, co jednak da poczucie: ok, warto będzie wyruszyć z załogą na tę przygodę. A tak trochę towarzyszy mi obojętność. Nawet powiązania z tymi sygnałami Spocka oraz dziwna halucynacja Burnham niewiele tutaj zmieniają. Premiera sezonu powinna dać więcej.
Interakcje kapitana Pike'a z załogą Discovery mogą się podobać, bo prezentują trochę inny klimat niż kwestia Lorki z pierwszego sezonu. Zaś sam Pike jest postacią odpowiednio charyzmatyczną i przekonującą. Anson Mount robi, co może z materiałem, który ma, bo na tę chwilę jednak niewiele może więcej o nim powiedzieć, bo twórca nie serwuje nam zbyt wiele informacji na jego temat. Za mało, by na tym etapie zobaczyć w nim kogoś więcej niż idealnego kapitana.
Przynajmniej Star Trek: Discovery nie zawodzi pod względem rozrywkowym. Wspólna misja w polu asteroid jest popisem tego odcinka. Tak pod względem efektów specjalnych (latanie tymi pojazdami jest naprawdę efektowne), jak pod kątem dramaturgi, emocji i budowy napięcia. Dobre tempo, dynamiczna akcja i trochę urozmaicającego zagrożenia. Niby trudno narzekać, ale gdy spojrzymy na efekciarstwo pilota serialu w 2017 roku, to ten odcinek jest strasznie oszczędny w środkach. Nawet chciałoby się rzec, że zbyt bezpieczny, wycofany, jakby Alex Kurtzman chciał zwolnić obroty, by skupić się na interakcjach postaci. I choć nie jest to złe, Star Trek: Discovery kupiło widzów trochę innym podejściem do tego uniwersum, więc czuję niedosyt.
Ten odcinek wygrywa Tilly, która swoim pozytywnym nastawieniem potrafi wywołać uśmiech w każdej scenie. Czy to w rozmowie z zasmuconym Stametsem (jego emocje zrozumiałe, ale tu szybko trzeba dokonać klarownego rozwoju, bo wątek może męczyć), czy w zabawnej scenie z przekazywaniem kodów kapitanowi Pike'owi. To taka postać, którą od razu się lubi. A przecież ma nawet jakieś znaczenie fabularne w kwestii porwania asteroidy z przestrzeni (nawet ładnie zrobiona scena!). To jest jedyny wątek stricte naukowy, który może być ciekawym aspektem dla fanów Star Treka, którzy oczekuję więcej takich motywów po serialu.
Star Trek: Discovery powraca z odcinkiem zadziwiająco spokojnym. Szczególnie na tle całego serialu. Dlatego choć wszystko gra i jest w porządku, nie porywa i nie buduje ekscytacji oczekiwania na kolejny odcinek. Pozostawia zbyt duży niedosyt...
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat