Star Trek: Lower Decks - sezon 2, odcinek 2 i 3 - recenzja
Star Trek: Lower Decks rozkręca się całkiem nieźle w 2. sezonie, szybko przywracając status quo. Co się wydarzyło?
Star Trek: Lower Decks rozkręca się całkiem nieźle w 2. sezonie, szybko przywracając status quo. Co się wydarzyło?
Boimler na innym statku był dobrym i ciekawym motywem, bo zaburzał dynamikę pomiędzy bohaterami Star Trek: Lower Decks. Twórcy zaczęli budować relacje między innymi członkami załogi, więc to wprowadzało trochę urozmaicenia. Lepiej by było, gdyby oczekiwany powrót Boimlera jednak trochę opóźnić. Co nie zmienia faktu, że wątek z 2. odcinka świetnie pokazuje charakter postaci (woli badać, niż wojować), który dobrze wpisuje się w konwencję Star Treka. Bohater zawsze bardziej był zainteresowany badaczami niż wojownikami. Świetnie to widać podczas kluczowej misji, w której towarzyszą mu skorzy do bitki wojownicy z Tytana. Gdy przychodzi co do czego, każdy z nich wstąpił do Gwiezdnej Floty z powodów pacyfistycznych, naukowych, a to buduje odpowiedni klimat wokół wydarzeń. To też dobrze komponuje się z wyjaśnieniem powrotu Boimlera, który zduplikował się w wyniku błędu transportera. Twórcy aż nadto podkreślali, że Riker miał podobną przygodę, co w kontekście ostatecznego pożegnania się z Tytanem dobrze się komponowało.
Na szczęście twórcy doskonale wiedzą, co zrobić z Boimlerem i mają na to pomysł. Wydarzenia z 3. odcinku to perfekcyjny dowód na to, dlaczego Star Trek: Lower Decks jest dobrym serialem i jak znakomicie korzysta z kanonu Star Treka. Historia oscyluje na cienkiej granicy pomiędzy byciem historią na serio, a parodią, ale jakimś cudem twórcy nigdy jej nie przekraczają. Gdy pojawia się Tom Paris z Voyagera, zarazem jest podkreślane komiczna dziwność Boimlera, jak i dobrze wykorzystany fakt jego nagłego powrotu. W tym aspekcie humor trafia w punkt, bawiąc i racząc widzów coraz większą specyficznością, która jest kwintesencją charakteru tego serialu.
W obu odcinkach udaje się utrzymać równowagę pomiędzy komedią a przygodą i akcją w klimacie Star Treka. Ten miks czuć w wątku na statku zmarłego kolekcjonera, na którym obok walki o przetrwanie mamy niedorzeczną rywalizację. Ta historia pozwala na dojrzewanie postaci i zrozumienie popełnianych błędów. Gdy wątek ma znaczenie, wówczas cały serial zyskuje. Podobnie jest też z dziewczęcą misją Mariner i Tandy, w której dzieje się wiele (jest akcja, przygoda), ale na pierwszym planie jest i tak relacja postaci. Dziewczyny tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą, co jest świetnie podkreślone podczas wspólnej eskapady. Uchwycenie sensu problemu, który na to wpłynął, jest ważne dla przyszłości.To w końcu taki proces ewolucji, który aż się prosi, by go dobrze wykorzystać, a nie traktować jako jednorazowy wątek bez znaczenia.
Oba odcinki Star Trek: Lower Decks to zwariowane perypetie pełne humoru i akcji, a wszystko w klimacie Star Treka, który jest świetnie dopasowywany do nietypowej konwencji i w żadnym momencie nie staje się parodią - to dobrze, bo było blisko w wątku powrotu do życia szefa ochrony. Zachowano tajemnicę, by nic nie popsuć, a zarazem wyśmiano motyw wskrzeszeń. Oby tak dalej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat