Star Trek: Picard: sezon 2, odcinek 1 - recenzja
Star Trek: Picard powraca z 2. sezonem. Czy premierowy odcinek dobrze rozpoczyna historię?
Star Trek: Picard powraca z 2. sezonem. Czy premierowy odcinek dobrze rozpoczyna historię?
Star Trek: Picard prezentuje nam bardzo wolny premierowy odcinek, który skupia się na ekspozycji bardziej, niż powinien. Twórcy podjęli decyzję o przeskoku w czasie, więc znaczna część odsłony ukazywała jedynie, co dzieje się obecnie z bohaterami. Są tu istotne rzeczy, ale dla ogółu historii niewiele z tego wynika, więc ten spokojny początek sprawia wrażenie zbyt monotonnego i mało angażującego.
Twórcy postanowili zagłębić się w przeszłość Picarda. Dowiadujemy się o jego inspiracjach z dzieciństwa, kontakcie z matką oraz - co też wydaje się ważne w kontekście rozwoju sezonu - braku romantycznych relacji. Ma przyjaciółkę, która pracuje u niego w winiarni, i widać, że jest tu budowany potencjał na więcej. Czy to poświęcenie gwiazdom to przyczyna braku bliskości? Biorąc pod uwagę różne wycinki z jego przeszłości, stawiam na jakąś traumę, która była motywatorem jego działań. Trudno na razie to ocenić, bo ledwie zarysowano powierzchnię i niewiele powiedziano.
Są w tym odcinku dobre wątki, jak choćby spotkanie Picarda z Guinan (Whoopi Goldberg). Nie mam z tą postacią żadnego emocjonalnego związku, jak z innymi bohaterami Następnych pokoleń, ale fajnie jest go zobaczyć po latach. Jednocześnie jednak odcinek staje się zagadką pod kątem ciągłości wydarzeń. W tym wszystkim świadomie przemilczano zmianę Picarda w androida z pierwszego sezonu. Gdyby odpaliło się nową serię bez znajomości poprzednich, ten fakt mógłby umknąć. Jest to decyzja dziwna, bo motyw wydawał się kluczowy w rozwoju postaci. Mam wrażenie, że chciano przemilczeć jakąś niewygodną prawdę.
Szkoda więc, że pierwszy odcinek podejmuje mało ciekawy temat. Ten motyw z dziurą, przez którą przechodzi tajemniczy statek, to zaledwie kilka minut. Jest ciekawie, fascynująco i tajemniczo. Gdyby na tym w pełni skupiała się premiera, ocena byłaby bardzo wysoka, a tak jest nierówno, a odczucia są co najmniej mieszane. Pojawienie się dziwnego przeciwnika na mostku ma najwyraźniej związek z Q. Świetnie znów widzieć tę postać na ekranie. Szkoda, że pojawia się w ostatnich sekundach, więc znów to, co najlepsze, jest zaledwie zarysowane w premierze.
Star Trek: Picard rozpoczyna się przeciętnie, bo zbyt dużo czasu poświęcono wątkom, które śmiało można nazwać zapychaczami. Najlepsze rzeczy, które mają potencjał, to zaledwie kilka minut odcinka, co nie jest najlepszą decyzją - nie zachęca to widzów do obejrzenia kolejnego epizodu. Jest poprawnie, ale więcej będę mógł napisać po drugiej odsłonie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat