Steve Jobs – recenzja Blu-ray
Data premiery w Polsce: 25 października 2015Połączone siły Danny’ego Boyle’a, Aarona Sorkina i Michaela Fassbendera złożyły się na świetnie zrealizowany film o karierze twarzy koncernu Apple - Steve'a Jobsa.
Połączone siły Danny’ego Boyle’a, Aarona Sorkina i Michaela Fassbendera złożyły się na świetnie zrealizowany film o karierze twarzy koncernu Apple - Steve'a Jobsa.
W przypadku filmu Steve Jobs nie da się uniknąć porównań do The Social Network w reżyserii Davida Finchera. Raz, że scenarzystą obu był Aaron Sorkin, który opierał się na głośnych publikacjach książkowych (odpowiednio Miliarderzy z przypadku Bena Mezricha oraz Steve Jobs Waltera Isaacsona), a dwa: bohaterami obu byli wizjonerzy, założyciele wielkich technologicznych potęg, o których powiedzieć, że kiepsko radzili sobie w kontaktach z ludźmi, to eufemizm.
Steve Jobs Danny’ego Boyle’a, podobnie jak film Finchera, skupia się na najważniejszych liniach konfliktów w życiu głównego bohatera, opisuje też drogę od leżącej u podstaw przyszłego sukcesu przyjaźni i współpracy do gorzkiego rozstania (choć w The Social Network było bardziej brutalne). Jobs u Boyle’a pokazany jest jednak inaczej niż Fincherowski Zuckerberg. Twórca Apple to tyran, który potrafi posunąć się do psychicznego znęcania się nad innymi, jeżeli tylko ma to mu pomóc w osiągnięciu celu, bo właśnie wizją owego celu on sam był owładnięty – to zła strona. Jednocześnie jednak widzimy, ile razy miał rację, ile razy jego metody sprawiały, że ludzie pokonywali własne granice; ten Jobs ciągnął ludzi ku wielkości, siłą, często wbrew ich woli. Trudno też nie dostrzec, że choć jednym z głównych tematów filmu jest relacja Steve’a Jobsa z córką, że mimo iż pokazuje się tu jego błędy, czasami oziębłość, ostatecznie rysuje się przed nami obraz człowieka, który potrafi się o nią troszczyć, kochać, choć wprawdzie trudno dotrzeć do tych uczuć, skrytych za zasłoną apodyktyczności.
Danny Boyle i Aaron Sorkin potrafili więc pokazać nam człowieka skomplikowanego, trudnego w ocenie, wielkiego i inspirującego, a jednak momentami aż przerażającego. W rysowaniu tego portretu wspomógł ich Michael Fassbender, który choć może i fizycznie do Jobsa nie jest jakoś szczególnie podobny, to sprawdził się jako personifikacja jego pasji – bo Fassbender potrafi oddać te emocje, być raz chłodny i zdystansowany, a kiedy indziej groźny, porywczy, a przede wszystkim napędzany swoimi ideami niczym ogniem. To fascynuje.
Obraz Jobsa oraz tego, czym właściwie jest film Steve Jobs w reżyserii Danny’ego Boyle’a, wspaniale poszerzają materiały dołączone do wydań DVD i Blu-ray. Raz, że twórcy i obsada opowiadają nam o samym głównym bohaterze i o najważniejszych ludziach z jego życia, także pojawiających się na ekranie. Dla mnie bardziej interesująca była sama strona techniczna, to, jak niezwykle przemyślany był film Boyle’a, jak strona wizualna i dźwiękowa oddawały różne epoki, w których rozgrywała się akcja, jaką konstrukcję miała fabuła – nie będzie przesadą powiedzieć, że te materiały pozwalają zobaczyć film w zupełnie innym świetle i bardziej go docenić.
Steve Jobs to kolejny udany film w karierze Danny’ego Boyle’a, który nie nakręcił chyba jeszcze tylko westernu i musicalu. Czy to science fiction, czy horror o zombie, czy film o chłopaku z indyjskich slumsów, czy wreszcie parabiograficzna opowieść o Stevie Jobsie, efekt jest podobnie ciekawy.
zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat