Święto alkoczynienia
Data premiery w Polsce: 13 listopada 2024To mógł być zwyczajny odcinek, ale nie był. Od pierwszych minut poszły mocne gagi, a końcówka to majstersztyk w wykonaniu przede wszystkim Sheldona. Na szczęście inni nie pozostali w tyle i tym sposobem dostaliśmy najlepszy odcinek sezonu.
To mógł być zwyczajny odcinek, ale nie był. Od pierwszych minut poszły mocne gagi, a końcówka to majstersztyk w wykonaniu przede wszystkim Sheldona. Na szczęście inni nie pozostali w tyle i tym sposobem dostaliśmy najlepszy odcinek sezonu.
Zaczęło się nawet niewinnie. Choć tekst z przewróconą krową nie zapowiadał rewelacji, szybko zostało to nadrobione. Po pierwsze okazało się, że Święto Dziękczynienia bohaterowie spędzą w domu rodzinnym Howarda, co samo w sobie zapowiada katastrofę, ale zaraz w ruch poszła druga rewelacja. Była nią wiadomość, że Penny jest... mężatką!
Pamiętacie Zacka? To ten wysoki, przystojny idiota, z którym dziewczyna Leonarda niegdyś się spotykała. Okazuje się, że ich ostatnie Święto w Vegas skończyło się szybkim pobraniem w kaplicy. I właśnie ten fakt nadaje tonu całej historii.
Ani Rajesh, gotujący, choć niesamowicie wymagający, wręcz z zacięciem totalitarnym, ani też wiecznie biedny Howard, faszerujący matkę lekami, nie byliby największą niespodzianką odcinka. Wiadomość o ślubie Penny zdominowałaby epizod, gdyby nie okazało się, że Sheldon zna się na futbolu. Jest to informacja o tyle ważna, że doktor Cooper raczej nie przejawiał zainteresowania sportem. Spotkał się z teściem Howarda, który, jak dobrze wiadomo, niezbyt przepada za mężem swojej córki, Bernadette. Szanuje za to Sheldona, znającego się na amerykańskim sporcie. Postanawia pogadać i napić się piwa z młodym.
[video-browser playlist="633702" suggest=""]
Wtedy też ostatecznie popuszczone zostają hamulce, bo skoro Cooper zaczyna pić, to musi wydarzyć się coś śmiesznego. Oglądanie pijanego Sheldona, sypiącego gagami jak z rękawa, do tego bekającego, "spawającego" tapetę w łazience i przede wszystkim traktującego "po męsku" Amy, to gratka dla każdego fana Teorii wielkiego podrywu. Właśnie te wydarzenia, plus wizyta Zacka i unieważnienie małżeństwa, sprawiają, że sitcom wzniósł się na wyżyny humoru.
Teoria Wielkiego Podrywu to chyba najlepszy emitowany obecnie sitcom, a przynajmniej najbardziej stały, jeżeli chodzi o poziom absurdalnego humoru. Ogląda się go z przyjemnością, bo twórcy za każdym razem wymyślają coś nowego i zabawnego, a nawet jeśli operują sprawdzonymi schematami, to robią to z wdziękiem i klasą. Najwidoczniej Chuck Lorre ze szczególną miłością upodobał sobie właśnie ten projekt, bo żaden inny jego serial nie jest w stanie utrzymać tak dobrego poziomu. Dla fana to nic złego, wszak zawsze może liczyć właśnie na opowieść o nerdach, nawet jeśli są coraz śmielsi w kontaktach z płcią przeciwną i coraz bardziej "normalni". Dziewiąty odcinek tylko to potwierdza. Chętnie jeszcze niejednokrotnie zobaczę pijanego Sheldona.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1991, kończy 33 lat
ur. 1947, kończy 77 lat
ur. 1955, kończy 69 lat