Tacy jesteśmy: sezon 2, odcinek 2 – recenzja
Spokojniejszy odcinek Tacy jesteśmy tym razem nie zaskakiwał, nie wzruszał i tylko delikatnie posunął fabułę do przodu. Przyzwyczailiśmy się do większych emocji ze strony tego serialu, więc lekki niedosyt pozostał.
Spokojniejszy odcinek Tacy jesteśmy tym razem nie zaskakiwał, nie wzruszał i tylko delikatnie posunął fabułę do przodu. Przyzwyczailiśmy się do większych emocji ze strony tego serialu, więc lekki niedosyt pozostał.
A Manny-Splendored Thing to jeden z tych epizodów, w których nie do końca rozumiemy, co się w nich rozgrywa i co siedzi w głowach bohaterów, ponieważ wciąż nie znamy całej historii z ich przeszłości, czyli kontekstu wydarzeń. Nawet w pewnym momencie Toby wygłasza takie spostrzeżenie, więc podobnie jak on, musimy się uzbroić w cierpliwość, aby poznać więcej szczegółów z życia nie tylko Kate, ale całej rodziny Pearsonów. Ale właśnie te niedopowiedzenia i poczucie, że jest wiele tajemnic jeszcze do odkrycia sprawiają, że chętnie powraca się do oglądania kolejnych odcinków This Is Us. Nawet, jeśli nie każdy z nich chwyta za serce czy wzrusza.
Najbardziej skomplikowanym, a zarazem tajemniczym jest wątek Kate, której głównym problemem wydaje się być jej tusza, ale wygląda na to, że sięga on znacznie głębiej. W nowym odcinku wyraźnie podkreślono, że ma kompleks matki i od zawsze czuła się od niej gorsza, brzydsza i mniej utalentowana. Najbardziej to widać, kiedy kobiety rozmawiają po scenicznym debiucie Kate. W tej kłótni kryje się wiele niewypowiedzianych słów i żalu. Może nie była to jedna z tych mocnych, emocjonalnych scen, które mieliśmy już okazję oglądać w tym serialu, ale subtelnie nakreśla nie za dobre relacje Kate z matką. Na pewno negatywne uczucia znajdą swoje ujście w dalszej części historii, ale jeszcze nie nadszedł ten czas.
Poza tym Kate zawsze też łączyła specjalna więź z ojcem, który starał się być wobec niej szczery. W retrospekcjach Jacka widzimy, jak w jego trudnych chwilach córka starała się podnieść go na duchu. Gest, który znamy z poprzedniego sezonu, kiedy ręce delikatnie obejmują twarz drugiej osoby, jest już za bardzo nadużywany w tym serialu i trochę stracił swoją magię, ale wciąż ma swoje duże znaczenie. Natomiast świetnie zabrzmiała piosenka, którą śpiewała Kate w barze, podczas której mogliśmy zobaczyć przewijające się obrazki, jak Jack walczy ze swoim demonami. Utwór pasował idealnie do tego momentu, a także montaż sprawiał, że robiło się cieplej na sercu.
Z kolei wątek Kevina stanowił tę komediową stronę Tacy jesteśmy, gdzie wróciliśmy myślami do pilotowego odcinka, kiedy rzucił pracę w serialu. Jego powrót na plan, aby kręcić odcinek specjalny Manny’ego nie poszedł po jego myśli. Nie zawojował sceny jak George Clooney w Ostrym Dyżurze, ale fajnie i celnie nawiązano do tego pamiętnego klasyka z przeszłości. Kevin w pampersie wyglądał żałośnie, a piosenka w tle nie sprawiła, że pękało się ze śmiechu jak ludzie na widowni czy też uśmiechało z sympatią jak Sophie. Cała scena miała oczywiście podkreślić, że ich miłość znowu kwitnie, ale odnosi się wrażenie, że w tym wypadku powtórzono pewien schemat ich relacji, gdzie już jako chłopiec Pearson starał się zaimponować swojej wybrance. To już było, więc chciałoby się czegoś nowego, równie uroczego, ale świeżego pomysłu.
Natomiast związek Randalla i Beth dalej przechodzi ciężkie próby, ponieważ pojawiły się wątpliwości, co do adopcji starszego dziecka. I to jest naturalna reakcja, która znając jeszcze problemy psychiczne Randalla, jest jak najbardziej uzasadniona. Ostatecznie po rozmowie Beth z Kevinem, wszystkie rozterki i wahania zostają zażegnane, a pocałunek wprowadził nieco romantycznego klimatu. Mimo to serial wyidealizował całą sytuację, podchodząc do sprawy moralizatorsko, że poważna, dojrzała rozmowa małżeńska rozwiąże każdy konflikt. Z jednej strony to bardzo przyjemne obrazki ukazujące odpowiedzialność rodzicielską, ale czasami wszystko to wygląda zbyt słodko i cukierkowato, tak jak to było w tym wypadku.
Nowy odcinek Tacy jesteśmy tym razem obył się bez zaskakującej końcówki lub podsunięciu kolejnej wskazówki dotyczącej przyczyny śmierci Jacka. Także nie poruszał i dogłębnie nie wzruszał. Ale na epizod, który jest nieco luźniejszy i wlewa w serca miłe uczucia, też nie można narzekać, ponieważ i tak rozwija historię rodziny Pearsonów. To, że drugi odcinek sezonu był po prostu dobry i nie wywołał tak wielkich emocji co zwykle, nie znaczy, że za tydzień nie będziemy potrzebować paczki chusteczek!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat