Tacy jesteśmy: sezon 2, odcinek 5 – recenzja
Nowego odcinka Tacy jesteśmy raczej nie zaliczylibyśmy do najciekawszych czy wciągających, gdyby nie zaskakująca końcówka, która zupełnie odmieniła odbiór epizodu i nadała mu głębszego znaczenia.
Nowego odcinka Tacy jesteśmy raczej nie zaliczylibyśmy do najciekawszych czy wciągających, gdyby nie zaskakująca końcówka, która zupełnie odmieniła odbiór epizodu i nadała mu głębszego znaczenia.
Czasem w This Is Us można odnieść wrażenie, że wszystko kręci się wokół Jacka oraz jego dziedzictwa, które po sobie pozostawił. Nowy odcinek niczym by się nie wyróżnił, a widzowie przeszli by obok niego obojętnie, gdyby nie zaskakująca końcówka, która sprawiła, że trzeba było zrewidować o nim zdanie. Do tej pory nie wiedzieliśmy, że Jack miał brata o imieniu Nicky i odbywał z nim służbę w Wietnamie, o którym też dowiedzieliśmy się parę epizodów wcześniej. Twórcy niemal zawsze mają w zanadrzu jakieś niespodzianki, ale ta nie tylko miała za zadanie zaszokować widzów, ale również wyjaśnić skąd brała się obsesja Jacka, aby jego synowie dbali o siebie nawzajem oraz wzajemnie się wspierali. Przemyślana fabuła, gdzie nie ma przypadkowych wątków, daje poczucie satysfakcji, że ogląda się mądrą historię, a nie głupawy serial, jakich wiele w telewizji. A te końcówki, które mają pozostawiać widzów w przyjemnym zdziwieniu lub niedowierzaniu dają rozrywkę i aż chce się wracać po więcej.
Mimo że znowu odkryliśmy kolejny skrawek z przeszłości Jacka to wciąż tak naprawdę niewiele wiadomo. Po pierwsze nie wiemy, czy Nicky zginął w Wietnamie, czy też może żyje swoim życiem, a rodzina Pearsonów jest znacznie większa niż się wydaje, a po drugie konflikt z ojcem może mieć zupełnie inne podłoże niż tylko alkoholizm i oziębłość. A skoro Jack nawet nie chce zobaczyć się ostatni raz ze swoim umierającym rodzicem to znaczy, że musiało się wydarzyć coś bardzo poważnego, co ich poróżniło. A to wznieca ciekawość, co skutecznie motywuje do cotygodniowego powracania do serialu, aby poznać prawdę. Poza tym widok schorowanego Stanleya wzbudzał litość i poruszał, a decyzja, jaką podjął Jack była okrutnie stanowcza. Dlatego też słowa Rebecci do teścia nabrały niemal wzruszającego charakteru. Mimo że w pierwszym odczuciu wątek wydawał się wciśnięty na siłę, a także zapachniało powtarzalnością związaną z motywem śmierci ojca, to przyniósł emocje oraz w minimalnym stopniu przybliżył trudną przeszłość głównego bohatera.
Natomiast w teraźniejszości widzimy, jak duży wpływ na synów miał Jack. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że w dorosłym życiu Kevin reprezentuje tę gorszą stronę ojca, ponieważ widzimy jak się pogrąża uśmierzając ból alkoholem. Natomiast jako mały chłopiec nie radził sobie z emocjami oraz nie potrafił wskazać w czym tkwi jego problem z bratem, co też bardzo przypomina Jacka, którego to frustrowało, bo widział w nim samego siebie. Te sceny wyglądały bardzo realistycznie i prawdziwie. Z kolei u Randalla możemy zaobserwować tę wrażliwą stronę ojca, który dba o rodzinę, aż do przesady. Robi, co może, aby stworzyć więź z Deją, co objawia się kiepskimi dowcipami dla rozluźnienia atmosfery, ale przynajmniej ta jego nieporadność jest pod pewnymi względami urocza i zabawna. Natomiast okazała się na tyle skuteczna, żeby dziewczynka nieco się otworzyła i opowiedziała o ciężkich przeżyciach u poprzedniej rodziny zastępczej. Można tylko komplementować grę tej dwójki aktorów, bo sprawiają, że ta historia chwyta za serce i angażuje emocjonalnie.
O ile wątki Randalla i Kevina bardzo inteligentnie zazębiały się z retrospekcjami Jacka, tak perypetie Kate związane z ciążą wydawały się nieco oderwane od ogólnego, dość posępnego nastroju odcinka. W przekomarzaniu się z Madison było trochę wesołych nut, ale to Toby przyniósł najwięcej humoru swoim tańcem radości. Wyglądało to sympatycznie, ale z polewaniem się wodą już trochę przesadził. Natomiast zostały tutaj wyraźnie zaznaczone obawy Kate o zdrowie dziecka, które wiążą się z jej wiekiem oraz wagą. Kto wie, czy twórcy nie pójdą w tym kierunku, aby zdramatyzować ten wątek, co byłoby odważnym posunięciem ze względu na powagę tematu.
Nowy odcinek Tacy jesteśmy był interesujący, ale dzięki zaskakującej końcówce nabrał głębszego sensu. Serial wodzi widzów za nos, ale robi to w subtelny i umiejętny sposób. Każdy epizod wnosi coś nowego do historii, więc nawet jeśli zdarzają się nudniejsze momenty to i tak chcemy dalej oglądać tę nieprzeciętną historię rodziny Pearsonów. A bez łzawych scen też może być ciekawie!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat