Teoria wielkiego podrywu: sezon 10, odcinek 12 – recenzja
Teoria wielkiego podrywu w nowym roku nie zaprezentowała widzom nowej jakości. Chociaż w scenariuszu znalazło się miejsce dla paru zabawnych żartów, to serial wciąż sprawia wrażenie wypalonej produkcji.
Teoria wielkiego podrywu w nowym roku nie zaprezentowała widzom nowej jakości. Chociaż w scenariuszu znalazło się miejsce dla paru zabawnych żartów, to serial wciąż sprawia wrażenie wypalonej produkcji.
Pomysł na fabułę wplatającą retrospekcje do teraźniejszych wydarzeń, mimo że oklepany, mógł wnieść nieco świeżości do The Big Bang Theory, gdyż wszyscy najważniejsi bohaterowie znów spotkali się razem i jednocześnie mieli oddzielne wątki. Niestety wszystkie historie prezentowały się średnio, choć trzeba przyznać, że miały swoje zabawniejsze momenty.
Wycieczka Sheldona i Amy w odwiedziny do pani Cooper miała w sobie potencjał, naśmiewanie się z rodziców głównych bohaterów nigdy nie było problemem serialu. Tym razem w pamięć zapisze mi się pytanie o styl, w jakim Howard i Bernadette zamierzają wychować swoje dziecko. W negatywny sposób zapamiętam Sheldona z majtkami na głowie. Aż strach pomyśleć, do czego jeszcze zniżą się twórcy, by zaznaczyć inność dr. Coopera. Sam rozwój postaci jest konieczny, ale w tym wypadku obrano bardzo złą drogę.
Historia Leonarda i Penny nie miała w sobie niczego odkrywczego. Parę oklepanych motywów, do których wierni widzowie się przyzwyczaili. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na pokazanie kłótni związanej z oglądaniem Luke'a Cage'a. Krótka wymiana zdań o tej sprzeczce była o wiele ciekawsza niż historia z choinką.
Na koniec zostali Howard i Bernadette (oraz ich służba w postaci Raja i Stuarta, którzy wciąż są zapchajdziurą i wzbudzają współczucie zamiast śmiechu). Pokazano ich jako parę słodkich młodych rodziców mających typowe problemy wywołane przez niedoświadczenie w wychowywaniu dzieci. Scena przy kołysce była udana i wprowadziła trochę ciepła do The Holiday Summation. I wszystko byłoby fajnie, gdyż to by oznaczało, iż The Big Bang Theory dorasta, poza geekowskim humorem wprowadzając również trochę śmielej familijne klimaty. Brakuje jednak trochę tego humoru, by w pełni docenić efekt.
Średnia jakość The Holiday Summation mogła również wynikać z winy aktorów. Wydaje mi się, że większość obsady jest już znudzona graniem w tym sitcomie i nie dają z siebie maksimum swoich możliwości. A może odnosi się takie wrażenie, ponieważ wszystko w The Big Bang TheoryTeorii wielkiego podrywu[/link] wygląda jak odgrzewany kotlet? 12 odcinek nie jest wyjątkiem od tej wtórności, ale przecież już nikt nie oczekuje od tej produkcji wysokiego poziomu, bo i tak ogląda się go tylko z przyzwyczajenia.
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat