Podstawą historii najnowszego epizodu jest kwestia wyjazdu na Comic-Con. Ile konwenty znaczą dla chłopaków, wszyscy doskonale wiedzą, a ten najpopularniejszy stanowił doskonały pretekst do wprowadzenia większej liczby nawiązań popkulturowych do scenariusza. Niektóre sceny – jak te w sklepie z komiksami – przywoływały wspomnienia lepszych sezonów i naprawdę oglądało się je z przyjemnością. Nawet do aktorów nie można mieć większych zastrzeżeń.
The Comic-Con Conundrum kontynuuje wątek Raja borykającego się z problemami finansowymi. Scenarzyści na szczęście nie przesadzili. Perypetie tej postaci bawiły, zamiast wywoływać współczucie, jak to miały w zwyczaju (dokładnie tak samo dobrze oceniam również występ Stuarta). Najlepiej zapamiętam dwa momenty wynikające z tej historii i jednocześnie nawiązujące do przeszłości serialu: Leonarda mówiącego o nieprzebadaniu Sheldona przez matkę pod kątem bycia socjopatą oraz Raja w przebraniu Aquamana (w tym wypadku pomagają także komentarze Penny). Jeżeli już odgrzewać jakiś znany motyw, to tylko w tym stylu.
Również małżeństwo Hofstadterów nieźle wypadło. Leonard próbujący zniechęcić żonę do wyjazdu na konwent albo ich rozmowa w kuchni, gdy obydwoje starają się nie sprawić sobie przykrości rozśmieszały. Niby konwersacje (a raczej ta druga z nich) odbyły się w sztampowy sposób, ale i tak wyszło zabawnie. Nawet Sheldonowi udało się poczynić w ich sprawie trafny komentarz (to był zdecydowanie jeden z lepszych występów dr. Coopera w tym sezonie).
Wątek Wolowitzów także zapisuję na plus, chociaż sposób, w jaki Melissa Rauch odgrywa Bernadette wciąż mi się nie podoba, mam nieodparte wrażenie, że kiedyś lepiej wychodziło aktorce wcielanie się w tę postać. W tej odsłonie tak często uśmiechała się po kwestiach wypowiadanych także przez nią, że miałem wrażenie nienaturalności. Również wydarzenia z domu Wolowitzów pod koniec epizodu nie spodobały mi się. Chłopaki rezygnujący z Comic-Conu to nie było coś, na co liczyłem. W tym wypadku jednak mogę to wybaczyć twórcom, biorąc pod uwagę, jak dobrze bawiłem się, oglądając ten odcinek.
Nie wiem, czy osoby odpowiedzialne za The Big Bang Theory pójdą za ciosem i następny epizod też będzie trzymał ten przyjemny poziom. Bezpieczniej będzie potraktować tę odsłonę jako wyjątek od reguły i przeciętności tej produkcji. W końcu jeszcze tydzień temu wystawiłem ocenę z drugiego bieguna skali ocen... wszystko jest więc możliwe.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz Tutka