Teoria wielkiego podrywu: sezon 10, odcinek 3 – recenzja
Drugi odcinek 10 sezonu Teorii wielkiego podrywu był najzabawniejszym odcinkiem od dawna. Trzeci, choć nie aż tak zabawny, nie kontrastuje w jakości żartów tak bardzo jak poprzednio. Tylko czy to dobrze?
Drugi odcinek 10 sezonu Teorii wielkiego podrywu był najzabawniejszym odcinkiem od dawna. Trzeci, choć nie aż tak zabawny, nie kontrastuje w jakości żartów tak bardzo jak poprzednio. Tylko czy to dobrze?
Leonard, Howard i Sheldon realizują projekt dla rządu. Na doktora Coopera presja czasu wpływa bardzo źle i sięga on po pierwszego w życiu energetyka. Senna scena z flashem wyszła nieźle i wiarygodnie (mieszcząc się w konwencji serialu) wytłumaczyła, dlaczego stroniący od takich wspomagaczy bohater zdecydował się sięgnąć po napój. Szkoda tylko, że widzowie tak krótko mieli okazję podziwiać nabuzowanego Sheldona. Gdyby scenarzyści zdecydowali się inaczej poprowadzić ten wątek, mogłoby wyjść śmieszniej, a tak zobaczyliśmy Coopera, który paranoicznie boi się, że uzależnił się od kofeiny (chociaż wymiana zdań z Leonardem na ten temat wyszła w miarę nieźle). Najgorsze jednak było przyznanie się Sheldona do niemocy. Bardzo dobrze, że scenarzyści wprowadzają taki wątek, bo to może ciekawie rozwinąć tę postać, ale reakcja doktora Coopera nie pasowała mi do jego charakteru - za łatwo się poddał, nagle tracąc wiarę we własne umiejętności. Poza tym kolejny krótki występ pułkownika Williamsa wyszedł bardzo dobrze; Dean Norris pasuje do odgrywanej roli.
Dwa pozostałe wątki były średnie. Podczas sceny, w której Penny i Amy rozmawiały o opuszczeniu imprezy, jeszcze się uśmiechałem, jednak gdy tylko zeszło na rozmowy o Caltechu i popularności poszczególnych bohaterów, wszystko wyglądało na wymuszone. Całemu wątkowi nie pomagała postać Berta, której nie lubię - jest stereotypowa do bólu i nieśmieszna. Obecność geologa potęgowała tylko nieprzyjemne uczucie.
U Bernadette i Raja padło parę żartów, w większości nieudanych. Tylko w podniosłej chwili, gdy żona Howarda rozmawiała z ojcem Rajesha, wyszło to dobrze, bo przemowę pani Wolowitz trudno było wytrzymać, a żarty ojca Raja rozluźniły odrobinę atmosferę. Nie rozumiem, dlaczego scenarzyści z tak słodkiej bohaterki, jaką była Bernadette, zrobili osobę nieczułą i próbują wykreować ją na matkę niekochającą swojego dziecka, ale może mają w rękawie jakiegoś asa (chociaż wątpię, bo w takich wątkach trudno o oryginalność).
Początek 10 sezonu The Big Bang Theory jest lepszy niż dwóch poprzednich serii, wciąż jednak daleko mu do czasów świetności. Uczłowieczenie Sheldona i brak pomysłu na postacie kobiece sprawiają, że ponad połowę odcinka ogląda się bardziej ze znużeniem niż zainteresowaniem.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat