„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 7 – recenzja
Kolejny odcinek 8. sezonu popularnego sitcomu Teoria wielkiego podrywu wciąż nie przynosi oczekiwanego skoku jakościowego i powrotu do dawnej formy. Scenarzyści na chwilę przypomnieli sobie jednak o popkulturze i pasji bohaterów, co przyniosło dobre efekty.
Kolejny odcinek 8. sezonu popularnego sitcomu Teoria wielkiego podrywu wciąż nie przynosi oczekiwanego skoku jakościowego i powrotu do dawnej formy. Scenarzyści na chwilę przypomnieli sobie jednak o popkulturze i pasji bohaterów, co przyniosło dobre efekty.
Teoria wielkiego podrywu ("The Big Bang Theory") w 8. serii wciąż szuka dawnej tożsamości – wniosek ten jest nieprzerwanie aktualny, mimo iż doszliśmy już do 7. odcinka. I, znowu, jak sześć razy wcześniej, można narzekać, że serial stracił swoją geekowską magię i skupił się na problemach uczuciowych oraz interakcjach w parach. Można, ale w przypadku tego konkretnego epizodu wypadałoby to robić nieco ciszej i od czasu do czasu wtrącić kilka pochwał.
Mimo iż punktem wyjścia jest wałkowany od ery dinozaurów wątek zazdrości Leonarda o Penny, wynikającej z faktu, że każdy facet na nią leci, staje się on przyczynkiem do wprowadzenia bardzo ciekawej postaci. Jeden z lekarzy, z którym Penny współpracuje jako przedstawicielka farmaceutyczna, okazuje się być nieśmiałym, pełnym kompleksów gościem z poważnymi problemami z komunikacją z płcią piękną i pasją do popkultury oraz kolekcjonowania związanych z nią gadżetów – taka mieszanka Sheldona i Raja, z nutką Howarda i Leonarda. Doktorek z jednej strony odstrasza więc dziewczyny, z drugiej kupuje uwielbienie chłopaków swoją geekowską megakolekcją (ukłon dla scenarzystów za pomysł na to, jak zdobywa kolejne pamiątki!), wprowadza też nieco napięcia między same panie. Naprawdę świetna postać.
[video-browser playlist="632919" suggest=""]
Słabych punktów jednak nie brakowało, tradycyjnie już scenarzyści wpadli na ciekawy pomysł, czyli sesję Bernadette, by bardzo szybko go uciąć, nie wykorzystując choćby ułamka jego potencjału – zrobił się więc typowy zapychacz. Należy też zauważyć, że choć odcinek wyraźnie wybija się ponad kilka poprzednich, nie dzieje się tak za sprawą powrotu do dobrego prowadzenia głównej grupy bohaterów, ale przez odwrócenie uwagi od nich z pomocą kogoś nowego. W efekcie wciąż można tęsknić za starym Sheldonem – ten nowy sprawia wrażenie momentami parodii samego siebie, momentami po prostu słabszej wersji.
Czytaj również: "Teoria wielkiego podrywu" najchętniej oglądana w czwartek
Mimo tego tym razem przynajmniej na powrót było zabawnie. Wreszcie trafił się w tym sezonie odcinek, którego fabuła nie wyparowuje z głowy na kilkanaście minut po jego obejrzeniu. Oby był to zwiastun zmian.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat