Terapia bez trzymanki - sezon 2, odcinek 9 - recenzja
Data premiery w Polsce: 4 grudnia 2024Najnowszy odcinek Terapii bez trzymanki obył się bez dramatów. Dostarczył ciepła, pozytywnych emocji oraz humoru, bo każda postać zrobiła krok naprzód.
Najnowszy odcinek Terapii bez trzymanki obył się bez dramatów. Dostarczył ciepła, pozytywnych emocji oraz humoru, bo każda postać zrobiła krok naprzód.
Dziewiąty odcinek Terapii bez trzymanki był nieco spokojniejszy niż poprzednie, ponieważ nie wywołał silnych emocji czy wzruszeń. Przewijał się w nim motyw zrównoważonego rodzicielstwa, a także temat opieki nad bliskimi. Podkreślano również rolę wspierających przyjaciół. Epizod miał charakter poradnika, ale dobrze poprowadzona fabuła oraz mnóstwo humoru maskowały to wrażenie.
W centrum odcinka znalazł się wątek Briana, który ponownie zaczął panikować, gdy dowiedział się, że z Charliem mają szansę na adopcję dziecka, ale muszą przekonać do siebie kobietę w ciąży. Michael Urie jak zwykle zagrał świetnie swojego nadpobudliwego bohatera, dzięki czemu zaserwował nam dużo żartów. Potrafił też sprawić, że wszyscy (łącznie z widzami) czuli się niezręcznie na spotkaniu z matką. Później mężczyzna znów zaskarbił nasze serca z lekką pomocą Charliego (przekonujący w swojej roli Devin Kawaoka). Można powiedzieć, że mieliśmy taki emocjonalny rollercoaster, ale wszystko zadziałało zgodnie z intencjami twórców.
Ten epizod również dobrze podkreślał, jak silna więź łączy wszystkich bohaterów. Jimmy wspierał przyjaciela – powiedział mu, że jest dobrym człowiekiem, rozwija się i ma przy swoim boku Charliego. Z kolei przy Liz było więcej humoru, gdy przygotowywała Briana do rozmowy z kobietą. Prześmieszne były ich wspólne sceny, bo wzorowo wykorzystano cechy charakteru tych barwnych postaci.
Trochę w cieniu pozostał wątek Paula, którego „uprowadziła” Gaby. Na szczęście nie brakowało humoru przy scenach w samochodzie oraz na uczelni. Podobnie jak w innych historiach tu też weszły w życie dobre rady, a bohaterka pogodziła się z tym, że to ona będzie sprawować opiekę nad matką. Trzeba przyznać, że wspólną scenę skradła Vernee Watson. Budziła dużo sympatii jako starsza osoba, która szczerze cieszyła się na myśl o mieszkaniu z córką w jej ładnym mieszkaniu.
Wątek Jimmy’ego i Alice też dostarczył dużo ciepła. Bohater dał swobodę swojej dorastającej córce, aby ta mogła ruszyć ze swoim życiem naprzód i poczuć się jak normalna nastolatka. Historia była prosta, ale treściwa. Ich relacja zmieniła się na lepsze i udowadniała, że postacie dobrze przepracowują żałobę. Szczególnie widać to po Jimmym – jego terapia oraz porady działają i przynoszą pożądane efekty.
Bohater pomógł wszystkim, choć akurat wątek Seana i Jorge twórcy potraktowali po macoszemu – wykorzystali kolegę z wojska, by opowiedzieć średnią historię siostry Gaby. Jimmy pomógł też sobie, a poczucie szczęścia w końcówce udzieliło się widzom. Scenarzyści nie próbowali zmącić tego stanu żadną dodatkową sceną, która mogłaby zwiastować jakiś dramatyczny zwrot akcji. I dobrze, bo to nie było potrzebne.
Terapia… zaserwowała nam odcinek w stylu feel-good, co zagwarantowało sporo przyjemności! Humor jak zwykle bawił – nawet scena z Dylanem była komiczna, a raczej późniejsze żarty po zakrztuszeniu się Jimmy’ego. Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy epizody, więc twórcy mogą jeszcze nas zaskoczyć sytuacją z Louisem czy adopcją. Dlatego dobrze, że tego rodzaju odcinek pojawił się właśnie teraz.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1951, kończy 73 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1970, kończy 54 lat