The Expanse: sezon 3, odcinek 2 – recenzja
The Expanse w najnowszym odcinku daje pstryczka w nos wszystkim marudom, narzekającym jak nudny, przegadany i monotonny jest ten serial. Tym razem dominuje akcja, a poszczególne motywy przebijają pod względem kreatywności formaty specjalizujące się w wątkach sensacyjnych.
The Expanse w najnowszym odcinku daje pstryczka w nos wszystkim marudom, narzekającym jak nudny, przegadany i monotonny jest ten serial. Tym razem dominuje akcja, a poszczególne motywy przebijają pod względem kreatywności formaty specjalizujące się w wątkach sensacyjnych.
Omawiany epizod wypełniony jest po brzegi dynamiczną akcją. Twórcy jednak nie idą na łatwiznę i nie korzystają z utartych klisz. Zamiast serwować widzom tradycyjne segmenty istniejące w tego typu produkcjach, zdecydowanie bardziej wolą pokombinować. W związku z tym, zamiast klasycznych strzelanin, bieganin i mordobicia, dostajemy tak finezyjne segmenty, jak ten z latającymi narzędziami. Meng i Amos w statku pędzącym na ratunek Chrisjen i Bobbie muszą walczyć o życie, gdy źle zabezpieczona szafka wywołuje wirujący chaos. Scena ta funduje nam ciekawe popisy akrobatyczne i dużo trzymających w napięciu chwil. Przyznacie chyba, że latające śrubokręty, odcinające dostęp tlenu, to niezbyt typowi złoczyńcy we współczesnej popkulturze?
Bardzo fajnie wypada cała gwiezdna eskapada Avasarali i Draper. Najpierw nerwowa ucieczka, później chaotyczna walka, a następnie błyskotliwa obrona przez zaskakujących sojuszników. Całą akcję mamy przyjemność obserwować zarówno z wnętrza pojazdu, jak i z zewnętrznej perspektywy. Dzięki temu dostajemy ciekawy kolaż emocji i kosmicznych wybuchów. Z jednej strony śledzimy reakcje obu uciekinierek na beznadziejną sytuację, w której się znalazły, z drugiej, przekonujemy się, że Bobbie, mimo braku doświadczenia, jest całkiem niezłym gwiezdnym pilotem. Dobrze napisane, nieźle zagrane i doskonale zrealizowane – The Expanse po raz kolejny świetnie sobie radzi z motywami, gdzie akcja jest nie tylko dodatkiem, a istotnym elementem fabuły. To dobry prognostyk na przyszłość, bo przecież producentami wykonawczymi nadchodzącego serialu The Witcher mają być właśnie panowie tworzący omawiany serial. Realizacyjnie The Expanse udowadnia swoją jakość. Czy uda się to przełożyć na opowieść o Geralcie?
Prawidłowo w serial wkracza nowa postać - Doctor Anna Volovodov, grana przez znaną z Lost, Elizabeth Mitchell. Bohaterka zostaje z marszu wrzucona między wrony. Jej wątek będzie skupiał się na działaniach ziemskich decydentów w kwestii polityki wewnętrznej i dyplomacji. Już w swoim debiucie jej filozofia życiowa zostaje zestawiona z cynizmem Errinwrighta i pozostałych oficjeli. Spojrzenie życiowe Anny (która jest również pastorem) to coś nowego i ożywczego w formule serialu. Do The Expanse wkracza duchowość, motyw traktowany tutaj jak do tej pory dość oszczędnie. Volovodov będzie czynnikiem, który każde przeprowadzone działanie strategiczno - polityczne przeanalizuje pod kątem moralnym i etycznym. Już teraz wątek protomolekuły staje się tematem rozważań religijnych, a możemy być pewni że w kolejnych odcinkach zostanie on mocno rozwinięty pod tym względem. Tym podobne tendencje przywodzą na myśl serial Battlestar Galactica, gdzie duchowość i mistycyzm odgrywały kluczową rolę. W The Expanse będą one z pewnością miały mniejsze znaczenie, ale sama ich obecność świadczy pozytywnie o ewolucji formuły.
Kwestie moralne obecne są także w wątku poświęconym naukowcom eksperymentującym na dzieciach. Ich celem jest stworzenie posłusznej hybrydy protomolekuły. Jules-Pierre Mao i jego protegowani nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć cel. Nie zważając na krzywdę wyrządzaną nieletnim, posuwają się do bestialskich zachowań, żerując na naiwności najmłodszych. W wątku tym protagonistką wydaje się być mała Mei, córka Praxideke Menga. Historia pokazana z punktu widzenia dziecka zawsze ma pewien specyficzny styl. Można się spodziewać, że opowieść tutaj nabierze lekko przygodowego charakteru, ze sporą dawką kina grozy. Jak na razie poznajemy młodą bohaterkę, która jawi się nam jako rezolutna mała dziewczynka w olbrzymich tarapatach. Siłą rzeczy zaczynamy z nią sympatyzować, co tylko zwiększa apetyt przed zbliżającą się akcją ratunkową.
Jeśli po seansie poprzednich epizodów ktoś mógł poczuć się znużony długimi i skomplikowanymi dialogami, tym razem z pewnością od tego odpocznie. Najnowszy odcinek jest skondensowany, emocjonujący, czytelny i piękny audiowizualnie. Fabuła nosi znamiona kina przygodowego, a wątki polityczne i dyplomatyczne, dzięki nowej postaci, mają szansę nabrać trochę głębi. Miło patrzeć, jak serial z sezonu na sezon się rozwija, ponieważ wbrew pozorom nie jest to reguła we współczesnej telewizji.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1954, kończy 70 lat
ur. 1979, kończy 45 lat