The Expanse: sezon 3, odcinek 9 – recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2016Najnowszy odcinek The Expanse pokazuje nam pokłosie dramatycznych wydarzeń z poprzedniego odcinka. Emocje nieco opadły, ale opowieść wciąż pędzi do przodu, przez co widz nie ma nawet chwili na odpoczynek.
Najnowszy odcinek The Expanse pokazuje nam pokłosie dramatycznych wydarzeń z poprzedniego odcinka. Emocje nieco opadły, ale opowieść wciąż pędzi do przodu, przez co widz nie ma nawet chwili na odpoczynek.
Po wbijających w fotel zeszłotygodniowych zwrotach akcji tym razem twórcy poświęcają wiele czasu na dwa ekspozycyjne wątki. Aby dobrze zrozumieć toczące się wydarzenia, musimy pojąć ich kontekst, tło i problematykę. Dlatego też tym razem scenarzyści zwalniają tempo i pozwalają sobie na rozbudowanie istotnych motywów. Po pierwsze, dowiadujemy się nieco o właściwościach Pierścienia. Jak na razie wiedza, którą zdobywamy wraz z załogą Rocinante, nie jest zbyt obszerna, ale niezwykle istotne jest, że twórcy w tak klarowny sposób nakreślają nam prawa panujące wewnątrz struktury. Jest to dobry prognostyk na przyszłość. Jeśli twórcy będą trzymać się ściśle tego rodzaju narracji, wkrótce poznamy wszystkie tajemnice obiektu. „Tutaj mam lepszy zasięg”, mówi Joe Miller do Holdena, gdy temu drugiemu wreszcie udaje się nawiązać kontakt z niezidentyfikowanym bytem. Detektyw przestaje mówić od rzeczy i staje się pełnoprawnym przewodnikiem kapitana Rocinante. Wynikiem tego dostajemy intrygującą końcówkę, podczas której Holden robi kolejny krok w eksploracji Pierścienia.
Drugim niezwykle ważnym wątkiem, który nieco spowalnia akcje, ale wprowadza do formuły motywy do tej pory nieobecne w The Expanse jest historia Melby. Serial korzysta z retrospekcji aby pokazać opowieść o dziewczynie, odrzuconej przez ojca i żyjącej w cieniu swojej bardziej przebojowej siostry. Jak się okazuje, Melba jest córką samego Jules-Pierre’a Mao, podobnie jak kluczowa dla fabuły pierwszego sezonu Julie. Segmenty prezentujące przeszłość tej rodziny przewijają się przez cały odcinek i pokazują, jak długą drogę przeszedł serial od swojego telewizyjnego debiutu.
Twórcy po raz kolejny udowadniają, że uczą się na błędach i cały czas upgradują format o nowe, wcześniej niestosowane motywy. W retrospekcjach przewijają się bowiem elementy dramatyczne i psychologiczne. The Expanse w sposób lekki i nieinwazyjny pokazuje proces rozpadu rodziny i mechanizmy prowadzące do konfliktów między kochającymi się ludźmi. Do konwencji science fiction bardzo sprawnie i nienachalnie zostają wprowadzone wątki obyczajowe, które nie dość, że popychają opowieść do przodu, to jeszcze doskonale podbudowują kilkoro istotnych bohaterów.
Bardzo dobrze jest zobaczyć na ekranie Julie sprzed przemiany. Mimo że bohaterka ta jest kluczowa dla The Expanse, tak naprawdę nigdy nie było dane nam ją poznać. Dużo ciekawszą osobą wydaje się jednak sama Melba. W dziewczynie zapatrzonej w ojca, który popełnia błędy rodzicielskie i większą miłością obdarza jej zbuntowaną siostrę, narasta frustracja, doprowadzająca do tragedii na statku Narodów Zjednoczonych. Jak dalej się potoczy historia tej postaci, trudno powiedzieć, ale na tym etapie, dzięki dobrze zastosowanym retrospekcjom, udaje się wprowadzić ją na pierwszy plan The Expanse.
W najnowszym odcinku dużo czasu ekranowego dostają również Pasiarze. Przemowa Drummer może robić wrażenie, podobnie jak charyzma Ashforda. Trochę gorzej wypada wątek Naomi, miotającej się po Behemothcie i niepotrafiącej określić swoich intencji. Jej reakcja na śmierć przyjaciół z Rocinante nie jest adekwatna do więzi emocjonalnej, jaką bohaterka ma z Holdenem, Amosem i Alexem. Po mid-seasonie inżynierka jedynie towarzyszyła wydarzeniom, a nie je kreowała. Relacja Naomi i Drummer finalnie okazuje się bez większego znaczenia, podobnie jak wpływ, jaki na nią ma Ashford. Wydaje się, że umieszczenie jej na pokładzie Behemotha służyło jedynie do nadania wagi wątkowi Pasiarzy i uczynienie z niego kolejnego kluczowego motywu. Czy Naomi była jednak potrzebna do takiego zabiegu? Drummer i Ashford są przecież wystarczająco ciekawymi osobowościami, aby pociągnąć samodzielnie historię Pasiarzy.
Od początku trzeciego sezonu The Expanse stopniowo wprowadza do fabuły wątki moralne i religijne. Pierwsza część opowieści była przepełniona kwestiami etycznymi, druga aplikuje fabule nieco mistycyzmu. Wszystko to oczywiście za sprawą doktor Anny. Ziemscy duchowni chcą poznać istotę Pierścienia, choć część z nich żywi uzasadnione obawy co do jego roli we wszechświecie. Motywy religijne bardzo dobrze wpływają na fabułę serialu. Rozważań egzystencjalnych nigdy za dużo, zwłaszcza gdy stawiane są trafne pytania. Konwencja science fiction jest idealnym medium do generowania hipotez, teorii i supozycji w tych kwestiach. Robili to już futuryści na początku XX wieku, miał w tym duże doświadczenie Stanisław Lem, a później Philip K. Dick czy Arthur C. Clarke. The Expanse wpisuje się doskonale w ten trend, dlatego też wątek Anny Volovov jest już częścią składnią formatu, bez której The Expanse nie byłby tym, czym jest teraz.
The Expanse stawia ważne pytania, porusza zmysły, daje do myślenia, wytycza nowe drogi w telewizyjnym science fiction. Przede wszystkim jest jednak świetną rozrywką – czymś, obok czego żaden miłośnik fantastyki nie powinien przejść obojętnie. W najnowszym odcinku pokaźna ekspozycja wprowadza nas w tajemniczą rzeczywistość wewnątrz pierścienia i dramatyczny świat pewnej dysfunkcyjnej rodziny. Wynikiem tego serial po raz kolejny łączy gatunki, serwując produkt na najwyższym poziomie.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat