The Good Place: sezon 2, odcinek 9 – recenzja
Po mocnym cliffhangerze z ostatniego roku można było sobie dużo obiecywać i na szczęście The Good Place spełnia oczekiwania. Teraz pozostaje pytanie, co dalej?
Po mocnym cliffhangerze z ostatniego roku można było sobie dużo obiecywać i na szczęście The Good Place spełnia oczekiwania. Teraz pozostaje pytanie, co dalej?
Komedia pełna humoru, napięcia i niespodziewanych zwrotów akcji – tak w skrócie można podsumować Leap of Faith. Gdy Shawn odwiedza Michaela zdemaskowanie demona było najbardziej prawdopodobnym biegiem zdarzeń, ale scenarzyści The Good Place poszli w zupełnie innym kierunku. Okazało się to dobrym posunięciem, gdyż do końca nie wiadomo było, co się wydarzy. Wszystko było możliwe zarówno zdrada ludzkich protagonistów przez Michaela, jak i cios od Vicky, nie wspominając o dekonspiracji w inny sposób. Dlatego też ten odcinek był dobry – taka konwencja nie jest typowa dla komedii, ale tutaj świetnie się sprawdza.
Scenarzystom należą się słowa uznania za przygotowane rozwiązanie. W większości zdarzenia trzymały się kupy, będąc w zgodzie z charakterami postaci. Plan wydarzeń można uznać za logiczny i zaskakujący. Z początku co prawda wskazówki zostawione przez Michaela do rozgryzienia wydały mi się zbyt przekombinowane i trudne do rozgryzienia, ale ostateczne wytłumaczenie o tysiącu dwustu zostawionych poszlakach mnie przekonało, a nawet bardzo spodobało. Pozwoliło uwierzyć, że postacie w serialu posiadają określony tok rozumowania do nich przemawiający. W końcu też prezentowani są jako osoby sprytne oraz inteligentne. Największy problem miałem z ostatnią fazą planu. O ile kartotekę można jeszcze sfałszować, by długość przedsięwzięcia zgadzała się dokładnie z okresem, który upłynął, tak ostatni fragment planu wydał się odrobinę naciągany. Chodzi mi o bohaterów leżących pod pociągiem i niewykrytych przez złą Janet. To tylko jeden mały zgrzyt na tle bardzo dobrze wyegzekwowanej reszty.
Wiele dobrego znów mogę powiedzieć o poprowadzeniu postaci Michaela. Zwodzenie Shawna, Vicky, a nawet głównej czwórki było przemyślane, a także odpowiednio zagrane. Do tego stopnia, że nawet pomimo słów Eleanor do końca nie można było mieć pewności jego intencji. W końcu możliwość awansu wielu przysłania oczy. Na szczęście udało się wybrnąć z problemu, dlaczego nikt nie sprzedał Michaela Shawnowi. W zasadzie mam problemy znów jedynie z końcówką. Mam nadzieję, że demon nie będzie od tej pory tak potulny w stosunkach z ludźmi.
Nie tylko pod względem akcji to był niezły epizod, ale również pod względem humoru można go wysoko oceniać. Twórcy cały czas mają ciekawe pomysły na powiązanie złego miejsca z ziemskimi przyjemnościami. Bardzo spodobał mi się pomysł z roastem. Nie tylko miał istotne znaczenie fabularne, ale przez konwencję przyjętą przez produkcję bawił. Tak samo pozytywnie oceniam pijaną Janet. To nieco oklepany motyw w komediach, ale przez oryginalność pomysłu z magnesem oraz pozytywne emocje wywoływane przez postać nie da się patrzeć na nią z irytacją czy znużeniem. Cieszy również znalezienie jakiegoś celu dla Dereka. Do tej pory uważam go za najsłabszego bohatera przedstawionego w The Good Place, lecz wywiezienie go do Mindy St. Claire wydaje się pomysłem z ogromnym potencjałem na przyszłość.
Leap to Faith to znów udany epizod, który nie tylko może podobać się jako oddzielna historia, ale także jest kamieniem milowym w historii ukazywanej w produkcji. Wprowadzenie serialu na nowe tory to na pewno rzecz pożądana, a więc i pozytywna. Pozostaje jedynie zastanawiać się, co dalej, ale na szczęście odpowiedź przyjdzie bardzo szybko.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat