The Last of Us: sezon 2, odcinek 1-7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 16 stycznia 2023The Last of Us wraca z 2. sezonem, a my zachęcamy Was do przeczytania BEZSPOILEROWEJ recenzji pierwszych siedmiu odcinków.
The Last of Us wraca z 2. sezonem, a my zachęcamy Was do przeczytania BEZSPOILEROWEJ recenzji pierwszych siedmiu odcinków.

W historii Joela (Pedro Pascal) i Ellie (Bella Ramsey) od początku podobało mi się to, że stawką nie było uratowanie całej planety czy rasy ludzkiej, a zwykła podróż ludzi, którzy za sobą nie przepadali, jednak z biegiem czasu się do siebie zbliżyli. Scenarzysta i showrunner Craig Mazina potrafił te emocje podbić. Dzięki temu postaci, które były świetnie napisane już przez Neila Druckmanna, zyskały jeszcze głębszy wymiar. Jednak od tej podróży minęło już 5 lat. Zarówno Joel, jak i Ellie są na innym etapie życia. W końcówce sezonu byliśmy przekonani, że stworzą patchworkową rodzinę. Uwierzyliśmy, że powstała między nimi relacja ojciec – córka. Początek drugiego sezonu wyrzuca to jednak do kosza. Okazuje się, że pewnych rzeczy nie da się przemilczeć. Sekrety wracają ze zdwojoną siłą, a bohaterowie są naładowani niezdrowymi emocjami, uniemożliwiającymi budowanie więzi. Dziewczyna dowiaduje się, co wydarzyło się w szpitalu i ile osób musiało zginąć, by ona mogła żyć. Jest wściekła na Joela, że podjął taką decyzję. Ellie szuka ujścia negatywnej energii, a swoją złość kieruje w stronę stworów, które zagrażają jej nowemu domowi i przyjaciołom. Joel natomiast, jak to ma w zwyczaju, zamyka się w sobie. Choć pojawia się tu pewne zaskoczenie – mężczyzna zaczyna bowiem chodzić do psychoterapeuty. Nie wiemy na początku, czy jest to jego dobrowolny wybór, czy może został do tego zmuszony. Tak czy inaczej, ląduje na kozetce.
Na scenie pojawia się też nowa bohaterka Abby (wiem, że teraz gracze The Last of Us: Part II przeklinają pod nosem). Dziewczyna nie może wybaczyć Joelowi tego, co wydarzyło się w szpitalu, ale z zupełnie innych powodów niż Ellie. Postanawia, że nie spocznie, dopóki nie odpłaci się mężczyźnie za wszystkie krzywdy. A rachunek jest naprawdę długi. Jeśli graliście w tytuł od PlayStation, to dobrze wiecie, jaki będzie finał. Ja jednak wychodzę z założenia, że większość widzów nie ma o tym pojęcia, więc nie zdradzę twistu, który został zaplanowany na drugi odcinek i wywróci cały serial do góry nogami. Tych, co wiedzą, o co chodzi, mogę tylko uspokoić – jest dobrze! Odcinek ma wszystko, co potrzeba: suspens i emocje. Twórcy wyszli z tego obronną ręką, a całość dołączy do panteonu kultowych scen serialowych. I na tym poprzestanę.
Od tego momentu zaczyna się nowa podróż, która przebiega w zupełnie innym tonie. Teraz to historia o zemście. O pierwotnej chęci odwetu za wyrządzone krzywdy. Jest to także przesunięcie kolejnej granicy pokazującej, że człowieczeństwo, jakie znamy, już nie istnieje. Zostało zredefiniowane przez pewne wydarzenia. Widz zaczyna się orientować, że od jakiegoś czasu to nie zainfekowani, a inni ludzie są zagrożeniem. Powtarzamy tę samą lekcję, którą odrobiliśmy już przy okazji Zagubionych czy The Walking Dead, ale w lepszym wydaniu.
Podoba mi się to, w jaki sposób twórcy prowadzą ten serial. Pokazują nam bohaterów, którzy co chwila podejmują złe decyzje. Już od pierwszego odcinka widzimy, że Ellie idzie ścieżką samozagłady. I nie obchodzi jej, kogo zabiera ze sobą. Pierwszy zwiad to idealny przykład tego, jak bardzo szwankuje u niej zmysł samozachowawczy. Jakby winiła się za to, że żyje, i chciała ten błąd naprawić. Bella Ramsey świetnie portretuje swoją bohaterkę. Z miejsca kupujemy jej buntownicze nastawienie do świata i nienawiść do każdego, kto ma choć odrobinę autorytetu wśród ocalałych. Ellie to samotny wilk, który pragnie akceptacji. Ale na swoich zasadach. Niestety za późno orientuje się, że to, czego potrzebowała, było cały czas tuż przed nią.
The Last of Us w drugim sezonie nie skupia się już na zniszczonych i podzielonych Stanach Zjednoczonych. Pokazuje widzom, jak trudne jest życie w świecie zdominowanym przez zainfekowane stwory. W pierwszych odcinkach widzimy miejsce, które jest na skraju wytrzymałości, ale każdego dnia przyjmuje nowych uchodźców. W pewnym momencie rada miasta musi podjąć decyzję, czy ratować kolejnych obywateli, mimo braku miejsc i ograniczonych zasobów, czy skazać ich na śmierć ze strony zainfekowanych. Mam wrażenie, że żaden ze wcześniejszych seriali nie skupiał się tak bardzo na trudach ludzi, którzy chcą prowadzić namiastkę normalnego życia w nienormalnym świecie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak dobrą decyzją castingową było obsadzenie Kaitlyn Dever jako Abby. Aktorka, którą kojarzyłem głównie z sitcomu Ostatni prawdziwy mężczyzna z Timem Allenem, świetnie pasuje do roli dramaturgicznej. Poza tym rozumie swoją postać i potrafi przedstawić jej motywacje. Można nie lubić Abby, a wręcz nienawidzić jej za to, co zrobiła. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Dever i przyznać, że zagrała ją po mistrzowsku. Nie ma się do czego przyczepić.
Drugi sezon The Last Of Us spełnia pokładane w nim nadzieje. To serial wybitny pod względem aktorskim, wizualnym, scenariuszowym i muzycznym. Zdziwiłbym się, gdyby jakiś gracz był nim zawiedziony. To idealnie poprowadzona historia, którą dobrze znamy z konsoli PlayStation. Twórcy rozwinęli niektóre wątki i dodali postacie, by jeszcze urozmaicić tę opowieść. Oczywiście można się doczepić, że pewni bohaterowie są zbędni – choćby pani psycholog grana przez Catherine O’Harę. Jednak z czasem zrozumiemy, że nawet ona jest istotnym puzzlem w całej tej układance.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1950, kończy 75 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1950, kończy 75 lat
ur. 1974, kończy 51 lat

