The Originals: sezon 3, odcinek 10 – recenzja
Serial The Originals powraca po przerwie i szybko wyjaśnia zaskakujący cliffhanger. Najnowszy odcinek wprowadza zaskakująco dużo emocji.
Serial The Originals powraca po przerwie i szybko wyjaśnia zaskakujący cliffhanger. Najnowszy odcinek wprowadza zaskakująco dużo emocji.
Poprzedni odcinek The Originals zakończył się bardzo zaskakująco i nie jestem do końca przekonany do fabularnego rozwiązania zaprezentowanego po przerwie. Cami była zaletą, jedynym człowiekiem w głównej obsadzie. To pozwalało wprowadzić trochę przyziemnego, zwyczajnego spojrzenia na sytuację, z którym nawet można było się identyfikować. Teraz, gdy ogłoszono jej przemianę w wampirzycę, pojawiają się mieszane odczucia. Plus za wprowadzenie dylematu Cami, bo jest on tutaj potrzebny, biorąc pod uwagę charakter bohaterki, i pomimo wszystko wprowadzono niepewność do ostatniej chwili, bo nie wiedzieliśmy, czy Cami nie zdecyduje się umrzeć. Z jednej strony jest to rozczarowujące, bo jako wampirzyca nie będzie już tą kotwicą przypominającą widzom, że są tu jeszcze zwyczajni i śmiertelni ludzie, ale z drugiej jej przemiana wprowadzi (miejmy nadzieję) coś nowego i interesującego. Jeśli Cami nie straci swoich cech i nie stanie się nagle krwiożerczą psychopatką (jak to już nie raz w tym świecie bywało...), może okazać się to wartościowe.
Zaskakuje wątek Hayley, która w końcu została wciągnięta w centrum batalii pomiędzy Trystanem a Mikaelsonami. Najlepiej wygląda scena, w której z Jacksonem są związani jako zakładnicy. The Originals w tym momencie pokazuje pazur, bezkompromisowo zabijając postać, której śmierć można przyjąć jako pozytywną niespodziankę. Jackson był mdły, niepotrzebny i czasem nawet irytujący, więc jego brak może wyjść serialowi na dobre. Scena śmierci wychodzi zaskakująco nieźle, a Phoebe Tonkin nawet jest w stanie w niej pokazać przekonujące emocje. Dobre w The Originals jest to, że tutaj śmierć ma znaczenie, bo do tej pory, jeśli ktoś już na serio zginął, nie wracał jak w Pamiętnikach wampirów. Oby tylko od razu nie łączono Hayley z Elijahem, bo wówczas to, co tutaj zrobiono dobrze, pójdzie na marne.
Zakończenie konfliktu z Trystanem zdecydowanie wypada satysfakcjonująco, bo udaje się pokazać je nie do końca przewidywalnie i interesująco. Koniec końców można było domyślić się, że jakoś Cami będzie maczać w tym palce, a gdy poznajemy prawdę, wszystko od razu nabiera sensu, ale wszystko nie jest od razu oczywiste, więc za to duży plus. Ciekawi mnie w tej chwili, kto zajmie miejsce Trystana w jego organizacji i czy będzie ona jeszcze odgrywać tutaj jakąś rolę. Liczę, że może wątek Marcela rozwinie skrzydła, bo ta postać została w tym sezonie strasznie zepchnięta na trzeci plan.
The Originals powraca i nadal trzyma poziom - co do tego nie ma wątpliwości. Nawet wprowadzenie wyraźnego uczucia Klausa do Cami stoi na niespotykanie wyższym poziomie niż cokolwiek w Pamiętnikach wampirów. Mimo wszystko chyba lepiej dla serialu by było, gdyby Cami umarła, bo to miałoby większy wpływ na Klausa i fabułę, a tak pozostaje niewiadoma oraz ogromne ryzyko, że twórcy powielą schematy znane już z TVD.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat