The Secret Circle – 01×04
The Secret Circle wciąż zaskakuje. Co prawda z różnym skutkiem, ale widać, że twórcy się starają i pracują nad serialem. Czwarty odcinek zaskoczył pozytywnie, czy negatywnie?
The Secret Circle wciąż zaskakuje. Co prawda z różnym skutkiem, ale widać, że twórcy się starają i pracują nad serialem. Czwarty odcinek zaskoczył pozytywnie, czy negatywnie?
Fabuła się coraz bardziej zagęszcza, co jest w sumie dobrą rzeczą, jednak poprzez ten proces pewne wątki zostały wypchnięte na dalszy plan. I trzeba zauważyć, że były one niemniej ważne od obecnych. Zdecydowanie za dużo czasu twórcy poświęcają romansowi, jaki się wytworzył pomiędzy Mellisą a Nickiem. Jest to na pewno ciekawa relacja, jednak moim zdaniem powinna stanowić uzupełnienie, niż jeden z ważniejszych wątków, zabierających przecież sporo czasu antenowego. Historia, która jest podstawą całego serialu wydaje się być zepchnięta na dalszy plan. Może nie dosłownie, bo wciąż odkrywamy jej reperkusje w czasach współczesnych, to jednak jej sedno i pewien mistycyzm rozpłynął się.
Jednak pewna część tej historii, która została poruszona w tym tygodniu była ciekawa. Z kilku względów - po pierwsze łączyła się z mitologią serialu, więc dało się wyczuć wieź z całością oraz zauważyć, że twórcy mają jakiś zamysł. Drugim aspektem było oczywiście używanie magii. I tu twórców muszę pochwalić. Po raz pierwszy usłyszeliśmy taką inkantację zaklęć, jakiej od dawna oczekiwałem. Również został poruszony aspekt konsekwencji uprawiania magii bez jej znajomości.
Nie obyło się za to bez lekkich wpadek. Nie wiem czy twórcy oglądają Supernatural, ale moment, w którym ujrzałem robaka wpełzającego do ucha jednej z bohaterek był praktycznie klonem sceny, w którym potwór Eve wychodzi z Bobby’ego. Także wprowadzenie świata demonów, duchów przyprawiło mnie o lekką niestrawność. Wydaje się, że były to przekopiowane schematy, a można było to zdecydowanie lepiej rozegrać.
[image-browser playlist="607531" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Ciekawym posunięciem było skupienie się na 6 głównych bohaterów, podczas gdy reszta mieszkańców miasteczka zeszła na dalszy plan. Dzięki temu mogliśmy bliżej przyjrzeć się relacjom pomiędzy postaciami. A trzeba przyznać, że były one dosyć zaskakujące i nieszablonowe. Jednak nadal pozostaje pewna doza sztuczności, która mam nadzieję z czasem zniknie. Na występie w "Heather" najbardziej zyskali Adam, Cassie i Faye. Pokazali po raz kolejny swoją wyrazistość. Natomiast dziewczyna Adama wydawała się być trochę wyblakła. Nick i Melisa jak wcześniej już wspomniałem byli przez spory czas na ekranie, jednak wg mnie za długi jak na wątek, który nam mieli do zaprezentowania.
Bardzo miłym zaskoczeniem było zastosowanie efektów specjalnych, które w tym odcinku wypadły co najmniej dobrze. Również montaż scen, bynajmniej przez pierwsze 20 minut wydawał się być dużo lepszy niż dotąd. Szkoda, że ten dobry efekt popsuła końcówka odcinka.
I jeszcze jeden ostatni plus, czyli muzyka. Tym razem nie kawałki pop-rockowe, ale instrumentalna stworzyła idealny klimat do historii jaką ujrzeliśmy na ekranie. Może poza nadal niezwykle irytującym na na na na z czołówki.
[image-browser playlist="607532" suggest=""]©2011 The CW Television Network
"Heather" zaskoczył na pewno pozytywnie. Nie ustrzegł się kilku wpadek, ale się oglądało go bardzo przyjemnie. Nie wciągał, ale trzymał przyzwoity poziom, a stopniowa niwelacja błędów daje nadzieję, że serial dopiero się rozpędza.
Ocena: 7/10
Źródło: fot. ©2011 The CW Television Network
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat