The Walking Dead: sezon 10, odcinek 14 - recenzja
The Walking Dead kontynuuje wątek Szeptaczy oraz Negana po szokujących wydarzeniach z 12. odcinka 10. sezonu. Spoilery w recenzji!
The Walking Dead kontynuuje wątek Szeptaczy oraz Negana po szokujących wydarzeniach z 12. odcinka 10. sezonu. Spoilery w recenzji!
The Walking Dead powraca do wątku Szeptaczy i wyjaśnia sceną retrospekcji, jak Carol umówiła się z Neganem. Scena potrzebna, jakoś nieszczególnie zaskakująca w kontekście solowego działania Carol, ale istotna dla rozwoju Negana. Zresztą cały wątek i nawet chyba odcinek należy do Jeffreya Deana Morgana, który pokazuje widzom przemianę bohatera, która ciągle postępuje. Fantastycznie zostało to wyjaśnione w rozmowie z Darylem, w której wspomina, dlaczego polubił bycie Szeptaczem i przynależenie do grupy, która go akceptuje. Jest w tym coś przejmującego, bo to jest tak naprawdę inny Negan, niż w czasie wojny ze Zbawcami. Więzienie go bardzo zmieniło i widać, że chce należeć do czegoś, w jakiś sposób odkupić swoje winy i rozpocząć nowy rozdział życia. Odcinek pozwala o wiele lepiej zrozumieć, co przeszedł i kim się stał, a choć wiemy, że odkupienie – przynajmniej to pełne – nie jest możliwe, to słowa Carol brzmią wiarygodnie. Zabicie Alfy to krok w dobrą stronę, by dać mu szansę.
Jedną z najlepszych scen odcinka jest spotkanie Negana z Darylem. Nieufność tego drugiego, biorąc pod uwagę, całą ich przeszłość, jest sensowna, wiarygodna i konsekwentna. Twórcy doskonale pamiętają, co wydarzyło się pomiędzy nimi, ale jednocześnie pozwalają na to, by czas zaleczył niektóre rany. Ten moment, gdy Szeptacze klękają przed Alfą Neganem, staje się kluczowy, bo oczywiście, bohater Jeffreya Deana Morgana pozwala sobie zabawić się kosztem Daryla. W swoim stylu. W takich momentach wiemy, że Negan zachowuje swój charakter pomimo tego, że dojrzewa i staje się kimś pod wieloma względami ciekawszym.
Mam duży problem z wątkiem Carol. Z jednej strony jej zachowanie jest zrozumiałe, bo w końcu przez ostatni czas napędzała ją chęć zemsty na Alfie, więc niewątpliwie burza emocji jest duża po śmierci znienawidzonej przeciwniczki. Chociaż, jak pewnie wielu z was, żałuję, że nie dostaliśmy bezpośredniego starcia twardych bohaterek, stan emocjonalny Carol jest tutaj kluczowy. Sensownie jest podkreślany przez halucynacje Alfy, której słowa poruszają wiele istotnych problemów bohaterki. Brak bliskości, strach, że każdy, kogo pokocha, umiera (trafne przykłady dają do myślenia) i jeszcze większy lęk, że przez to Carol zostanie sama. Z drugiej strony całość wydaje się trochę przekombinowana na czele z pojawieniem się "ducha" Alfy. Wątek porusza istotne kwestie, które wpływają na rozwój postaci i wyciągnięcie odpowiednich wniosków, ale droga nie do końca jest atrakcyjna. Motyw z uwiezieniem siebie pod gruzami wydaje się wymuszony i trochę głupi, a napięcie budowane przez pojawienie się szwendacza w kluczowym momencie nie przekonuje. To taka chwila, w której rozumiem zamysł twórców i ich cel, ale droga wywołuje mieszane odczucia. Pod kątem tak emocjonalnym, jak i charakterologicznym spełnia swoją rolę, ale czuć, że w tym wątku drzemał potencjał na coś, co mogło głębiej wejść w osobowość Carol, a pozostało wciąż na powierzchni.
Wyprawa Eugene'a, Yumiko i Ezekiela wydaje się bardzo intrygująca, bo już wiemy, że to wprowadzenie nowego wątku. W tym są plusy i minusy. Wadą zdecydowanie jest kwestia sposobu zaakcentowania choroby Ezekiela, która przyszła w momencie walki z zombie, by chwilę później mógł działać, jakby nic mu nie dolegało. Trochę to zgrzyta. Emocje z powodu śmierci jego konia nie poprawiają sytuacji, bo są efektem sztucznie wprowadzonego motywu. Zaletą jest odkrycie nowego, jeszcze nieznanego miasta, które jest dość specyficzne. Świetnie wypada pomysł z zombiakami w jakichś codziennych scenkach - czy to przed sklepem, czy w restauracji. Czegoś takiego jeszcze w tym serialu nie było i czuć, że w całym wątku jest potencjał na ponownie wprowadzenie sporo świeżości. Ostatnia scena idealnie to podkreśla, wprowadzając nową postać znaną w komiksach jako Księżniczka. Ten krótki moment pokazuje, że będzie to ktoś bardzo specyficzny.
Wątek Bety na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwny, zbyteczny i przekombinowany, ale czy na pewno? Tak naprawdę obserwujemy przemianę Bety w Alfę. Jego powrót do własnej przeszłości potwierdza, że był znanym i cenionym muzykiem, tak jak spekulowano od miesięcy. Odnalezienie się Bety po śmierci Alfy staje się bardzo rozwijające jego osobowość z podkreśleniem jego szaleństwa, bezwzględności i fanatycznego oddania Alfie. Wiemy, że ostatecznie to on staje się Alfą, który razem z nową hordą rusza się zemścić, a ten moment, w którym widzimy, że część twarzy Alfy nałożył na swoja maskę, jest porażający. Pod wieloma względami cały wątek daje nam klarowne sygnały, dlaczego Alfa uważała, że on nie nadaje się na przywódcę (w końcu Szeptacze się go boją, zabija ich od niechcenia też), ale przez to też nowy Alfa staje się postacią bardziej niebezpieczną i nieprzewidywalną. Jego zemsta na bohaterach może zebrać krwawe żniwo i ta ostatnia scena, jak wychodzi do swojej armii i widzimy jego nową maskę... Właśnie takie momenty kulminacyjne nadaję sens całemu wątkowi i pokazują, jak twórcy przemyśleli każdy detal.
The Walking Dead utrzymuje dobrą passę i wysoki poziom. Dzieje się wiele, nie brak kluczowych kwestii dla fabuły i momentów zapadających w pamięć. Poza wątkiem Carol, który pozostawia trochę do życzenia, to kawał dobrego odcinka.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat