The Walking Dead: sezon 7, odcinek 5 – recenzja
Po czterech bardzo dobrych odcinkach The Walking Dead zwalnia tempa i daje trochę słabszą opowieść. Te wydarzenia były potrzebne, ale czegoś zabrakło.
Po czterech bardzo dobrych odcinkach The Walking Dead zwalnia tempa i daje trochę słabszą opowieść. Te wydarzenia były potrzebne, ale czegoś zabrakło.
Wydarzenia tego odcinka są wręcz naturalne i oczekiwane. Widać, że twórcy dobrze wszystko przemyśleli i każdy kolejny etap jest wprowadzany odpowiednio i z rozmysłem. Nic w tym odcinku nie jest przypadkowe, a w pewnym sensie dostajemy to, co chcieliśmy. Na pewno wielu widzów zastanawiało się, co się dzieje w Hilltop i co słychać u Maggie. Kłopot w tym, że dzieje się niewiele ani od strony emocjonalnej, ani fabularnej. Myślałem, że powrót do niej będzie czymś więcej, czymś, co pozwoli poczuć jej emocje po stracie Glenna i uwierzyć w jej zagubienie po jego śmierci. I tego po prostu tutaj brakuje. Te emocje zostały przytłoczone przez położenie akcentu fabularnego na zupełnie inne rejony. I nie jestem do końca przekonany, że to słuszna decyzja.
Wydarzenia w Hilltop są poprawne, wszystko rozgrywa się tak jak powinno, ale jednocześnie nic w nich nie porywa. Ani nie ma nacisku na rys psychologiczny postaci (brak dosadniejszego pokazania Maggie po stracie), ani fabularne starcie z ludźmi Negana nie wnosi nic szczególnego. Wiemy, że są źli, wiemy, że poniżają i biorą, co chcą. Cała scena rozmowy generała Negana z szefem Hilltop jest tak naprawdę niewypałem, bo w tym momencie widz powinien czuć niepewność i napięcie. Czy sprzeda Maggie i Sashę? Nic takiego jednak nie ma. Po prostu obserwujemy kogoś, kto chciałby być Neganem, ale brak mu takiej charyzmy. Poprawnie, bez szału i z jednym wnioskiem. Ciągłe poniżanie wszystkich na około doprowadzi do jednego rezultatu. Siły zostaną połączone.
Wiem, że The Walking Dead to nie tylko zabijanie zombie i akcja. To tylko część tego świata, bo to opowieść o ludziach i ich przeżyciach. Szkoda, że właśnie w tym odcinku najlepszym momentem jest atak zombie na Hilltop. Z jednej strony trochę akcji nigdy nie zaszkodzi, ale z drugiej najważniejsze jest w tym momencie pokazanie, do czego zdolni są ludzie Negana. W prosty, skuteczny sposób mogli zniszczyć społeczność bez wysilania się. Oczywiście w tym momencie zastanawiam się, gdzie są strażnicy Hilltop? Dlaczego wszystko zostaje odkryte przypadkiem przez Sashę i Maggie? Wydaje się to trochę naciągane i wymuszone, by pokazać, że ta społeczność bez Maggie i Sashy jest tak naprawdę bezbronna jak dziecko. Do tego cała przemiana Maggie jest zbyt szybko przeprowadzona. Po takiej tragedii podczas jednego odcinka zmienia się znów w twardą wojowniczkę i prawdopodobnie przyszłą przywódczynię Hilltop. A to nie jest ani wiarygodne emocjonalnie, ani fabularnie, bo można jedynie odnieść wrażenie, że śmierć Glenna nie ruszyła ją tak mocno, skoro tak szybko i wydaje się nawet, że łatwo, staje na nogi.
Carl dostaje swoje pięć minut, więc ma szansę znów pokazać się z najlepszej strony. Z irytującego dzieciaka wyrósł na największego twardziela tego serialu, który bez mrugnięcia okiem mówi Neganowi, co myśli. To jest godne podziwu i ma potencjał na dalszy rozwój. Wątek Carla w tym odcinku wywołuje jednak mieszane odczucia. Niby przedstawienie całej jego relacji z dziewczyną jest prawidłowe, odpowiednio wyważone emocjonalnie, ale trochę senne. Jest na pewno potrzebne z uwagi na wyprawę Carla do bazy Negana, bo w pewnym sensie ta dziewczyna będzie jego siłą i słabością. Będzie chciał przeżyć i wrócić do niej, ale jednocześnie nie podejmie samobójczego ryzyka, które mogłoby być wskazane w tej misji.
Nie jest to zły odcinek The Walking Dead, bo porusza kwestie potrzebne do dalszego rozwoju fabuły (Maggie, Sasha, Carl), ale czuć w nim pewne niedopracowania, które w poprzednich odcinkach były przytłaczane przez masę atutów. Jest to rzecz przejściowa, która daje bardziej odpocząć przed ważnymi wydarzeniami, ale sama w sobie nie stanowi rozrywki na wysokim poziomie. Cóż, ten sezon i tak jest lepszy niż wiele poprzednich, więc jeśli jeden odcinek będzie trochę słabszy, to jeszcze nie koniec świata.
Źródło: zdjęcie główne: AMC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat