This is us: sezon 1, odcinek 17 – recenzja
Przedostatni odcinek sezonu This is Us znowu dał swoim widzom kilka powodów do uronienia łez. Wzruszeń nie brakowało, ale nowy epizod zaskoczył również niespodziewanym pojawieniem się we własnej osobie słynnego reżysera, który może całkowicie odmienić życie jednego z bohaterów.
Przedostatni odcinek sezonu This is Us znowu dał swoim widzom kilka powodów do uronienia łez. Wzruszeń nie brakowało, ale nowy epizod zaskoczył również niespodziewanym pojawieniem się we własnej osobie słynnego reżysera, który może całkowicie odmienić życie jednego z bohaterów.
Po śmierci Williama w poprzednim odcinku This Is Us było pewne, że to jeszcze nie koniec wzruszeń, a widzowie muszą przygotować sobie nową paczkę chusteczek na kolejny epizod związany z pogrzebem tej postaci. Ale twórcy nie chcieli nas katować przygnębiającą atmosferą, więc znaleźli sposób na pokazanie tych ciężkich chwil w jaśniejszym świetle i dać powody nawet do uśmiechu przez łzy. Oczywiście nie chodziło o żartowanie z żałoby, ale pomysł z ubarwieniem spotkania rodzinnego upamiętniającego Williama przez jego wnuczki był strzałem w dziesiątkę. Dziecięca wizja stypy z kolorowymi balonikami i czapeczkami była urocza. Nawet sam Randall zwrócił uwagę na weselszą stronę tej sytuacji, akcentując odpowiednio słowo pogrzeb (ang. FUNeral, fun, czyli zabawa). Może zabrzmiało to jak suchar, ale nie można odmówić spostrzegawczej gry słownej. W każdym razie komediowy aspekt serialu został zachowany w bardzo subtelnym stylu.
Oczywiście w What Now? zdominowały wzruszające sceny. Widzowie mogli uronić niejedną łzę przy rozmowie telefonicznej Jessiego z Randallem lub kiedy Beth poczuła się zapomniana przez Williama, ale pod koniec odcinka dostała obiecaną przez niego pocztówkę. Również podobnie lekko gorzki, ale jednocześnie podnoszący na duchu klimat miał sen z ojcami, o którym opowiadał Randall swojej siostrze. Emocji było co nie miara. Jednak chyba najbardziej zapadającym w pamięć momentem okazało się przekazanie smutnej wiadomości listonoszowi. Wyjątkowo poruszająca scena, która uświadamia, że William nie tylko miał duży wpływ na życie rodziny Pearsonów, ale również na postronne osoby. Przy okazji, poprzez zwrócenie uwagi na to, że w obecnych czasach ludzie mało ze sobą rozmawiają, twórcy skłaniają widzów do refleksji. A ostatnio nieczęsto się to zdarza w serialach.
Zaskoczeniem na pewno było zrezygnowanie z pracy przez Randalla, który w ten sposób chce uhonorować pamięć o ojcu i wprowadzić w swoje życie to, czego go nauczył. Jednak nie można się oprzeć wrażeniu, że w momencie jego „przemowy” zespół współpracowników chciał mu coś przekazać i nie wszystko zostało powiedziane. Możliwe, że to jeszcze nie koniec tego wątku. Decyzje pod wpływem emocji rzadko kończą się dobrze, ale ta może stanowić początek nowego rozdziału w życiu Randalla. Szczególnie, że naprostowały się również relacje między nim, a matką, gdzie nie obyło się bez potoku łez. Twórcy dość długo przeciągali tą napiętą atmosferę między nimi i wybrali odpowiedni moment na ich pogodzenie się. Ale też trzeba powiedzieć, że sceny z Mandy Moore (Rebecca) nie wyszły zbyt naturalnie. W kontekście This is Us rzadko mówmy o wymuszaniu płaczu u widzów, ale w tym wypadku wkradła się fałszywa nuta. Poza tym czegoś w tej pojednawczej rozmowie zabrakło, co by nadało bardziej głęboko, emocjonalnego charakteru.
Z kolei wątek Kevina w tym odcinku został przytłoczony smutnymi wydarzeniami związanymi z pogrzebem. Trudno było się skupić na jego szczęśliwych chwilach z Sophie i radości z sukcesu jego sztuki. Nawet to, że przyjemnie ogląda się tą parę razem, bo chemia między aktorami jest wyczuwalna, to i tak nie pomogło w zaangażowaniu się w tą historię. A przecież dla tego bohatera był to najważniejszy moment w życiu, który znalazł swój szczęśliwy finał. Po prostu nie zrobiło to takiego wrażenia, jak powinno. Dobrze, że twórcy w ostatniej chwili wyciągnęli asa z rękawa w postaci pojawienia się we własnej osobie Rona Howarda, bo cały wątek Kevina o jego karierze aktorskiej zostałby zmarnowany. W efekcie zaskakująca propozycja słynnego reżysera stawia bohatera przed bardzo trudną decyzją. Wybór nie jest łatwy, więc bardzo ciekawi, co zadecyduje Kevin.
Trochę lepiej na tle całego odcinka wypadły retrospekcje z Jackiem, ponieważ pogłębiający się kryzys w małżeństwie Pearsonów bardziej pasował do ogólnej, niewesołej atmosfery What Now?. Mimo to motyw zazdrości wydaje się tutaj wyolbrzymiony, gdzie twórcy zrobili z igły widły. O wiele bardziej przekonująco prezentuje się problem Jacka z alkoholem, który na dobrą sprawę jeszcze nie został w pełni podjęty. Jednak ważniejsze w tych retrospekcjach jest to, że bardzo przybliżyły nas do rozwiązania zagadki jego śmierci. Czy zginął w jakimś wypadku w drodze do domu po pobycie w barze? Tak nam twórcy starają się zasugerować. Dla dobra serialu byłoby lepiej, żeby przyczyna nie okazała się tak prosta. Z kolei wyznanie Kate o tym, że to ona jest odpowiedzialna za śmierć Jacka tylko wzbudza jeszcze większe zainteresowanie, co też się wydarzyło i odcisnęło takie piętno na jej życiu.
What Now? zaliczymy na pewno do bardzo udanych, emocjonalnych i niezwykle wzruszających odcinków. Jednak był on też trochę nierówny pod względem nastroju, jakby twórcy zaczęli się spieszyć z opowiadaniem historii, aby szybko uzyskać pełny obraz wydarzeń przed finałem. Plusem tego jest to, że do wyjaśnienia pozostały tak naprawdę już tylko najważniejsze kwestie i nic innego nie będzie zaprzątać widzom głowy. Grunt pod ostatni odcinek sezonu został przygotowany. Oczekiwania wobec This is Us są wysokie, więc wszyscy liczymy na pełną wzruszeń i dramatów końcówkę. I oby też zaskoczyła nas tak, jak cameo Rona Howarda!
Źródło: fot. Paul Drinkwater/NBC
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat