Trupia otucha - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 12 czerwca 2023Trupia otucha to kolejna powieść Dana Simmonsa, która, jak widać gołym okiem, powala swoją objętością. Jednakże ma w sobie coś, co sprawia, że będziemy chcieć przebijać się przez te 1200 stron. A co takiego? Przekonajcie się sami.
Trupia otucha to kolejna powieść Dana Simmonsa, która, jak widać gołym okiem, powala swoją objętością. Jednakże ma w sobie coś, co sprawia, że będziemy chcieć przebijać się przez te 1200 stron. A co takiego? Przekonajcie się sami.
Dan Simmons jest personą świata literatury, której w zasadzie nie trzeba specjalnie przedstawiać. Dał się poznać czytelnikom jako pisarz, który potrafi po mistrzowsku łączyć fikcję, fantastykę, horror, kryminał i generalnie czego dusza zapragnie. Na dodatek potrafi do tego radosnego kalejdoskopu dodać tło historyczne.
Motywem przewodnim w Trupiej otusze są wampiry, ale takie inne niż te, do których przywykliśmy. Nie żywią się bowiem krwią, a ludzkimi emocjami i ich ulubionym zajęciem jest manipulowanie ludzkimi umysłami. W dodatku są na tyle wyrachowane, że raz do roku spotykają się na pewnej wyspie i robią podsumowania dokonań, przyznając sobie punkty i prowadząc swoisty ranking.
Bohaterów, jak nietrudno się domyślić, nie brakuje. Oczywiście, może to utrudniać lekturę, bo korowód postaci i wątków może być męczący. Nie ukrywam, że w czasie czytania miałam ochotę wziąć nożyczki i powycinać to i owo. No, ale sięgając tudzież pisząc tak monumentalne objętościowo dzieło, trzeba się z tym liczyć. Jednocześnie każdy z czytelników będzie miał możliwość wybrać swojego ulubieńca. Jeśli o mnie chodzi, to najbardziej do gustu przypadł mi Saul Laski.
Ten staruszek szuka swojego oprawcy z obozu koncentracyjnego, żeby dokonać na nim zemsty. Jest poza tym postacią dość ciekawie skonstruowaną i zapewniającą powieści polski akcent. Ale w sumie żadna to niespodzianka, gdyż Simmons nieraz pokazał, że nie obce są mu klimaty Europy wschodniej. Tu sięgnął po motyw dość oczywisty – obóz koncentracyjny. No, ale można to wybaczyć. Aczkolwiek moja psychika długo nie wymaże partii szachów. Każdy z głównych bohaterów ma swoją historię i ciekawie skonstruowaną osobowość. Co do drugiej strony barykady, to przyznam, że dawno nie czytałam tak dobrze napisanych czarnych charakterów.
Dużym mankamentem Trupiej otuchy jest jej objętość. W wersji papierowej, co tu dużo mówić, urywa nadgarstek i wymusza czytanie w domowym zaciszu, najlepiej przy stole. Miejscami pisarz przynudza i jak wspominałam, pewnych rzeczy mogłoby nie być, ale są to mankamenty, które można mu wybaczyć. Książka trzyma nas w atmosferze mroku i grozy konsekwentnie od początku do końca. Czasem miałam jednak ochotę złapać się za głowę w kwestii pewnych rozwiązań stosowanych przez pisarza, ale cóż… Od razu mówię, że czytelnikom mogą się nasuwać w pewnych momentach skojarzenia graniczące z wtórnością, z motywami Igrzysk Śmierci czy jednoosobowego komanda z Wejścia smoka.
Mnie osobiście Trupia otucha bardzo się podobała i jest to kawał dobrej rozrywki.
Poznaj recenzenta
Agnieszka KołodziejDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat