Twin Mirror - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 1 grudnia 2020Intryga, śledztwa, morderstwa i suspens. W Twin Mirror jest wszystko, co mogłoby uczynić tę grę dobrą. Jednak produkcja jest co najwyżej średniakiem. Dlaczego?
Intryga, śledztwa, morderstwa i suspens. W Twin Mirror jest wszystko, co mogłoby uczynić tę grę dobrą. Jednak produkcja jest co najwyżej średniakiem. Dlaczego?
DontNod znane jest z tego, że tworzy gry, w których narracja gra pierwsze skrzypce. W przypadku Twin Mirror nie porzucają wydeptanej już ścieżki, więc od razu wiemy, czego po grze możemy się spodziewać. Każdy, kto wcześniej miał styczność z tytułami tego studia, poczuje się jak w domu. Paranormalne zjawiska zastąpiono tutaj czymś innym, ale ogólny mechanizm zabawy pozostał niezmieniony.
Dziennikarz śledczy
W grze wcielamy się w postać Sama Higgsa, dziennikarza znienawidzonego przez mieszkańców Basswood w Wirginii Zachodniej. Z uwagi na wydarzenia z przeszłości i wrogość lokalnej społeczności bohater postanowił spalić za sobą mosty i porzucić tę małą mieścinę, przy okazji zrywając kontakty ze wszystkim swoimi znajomymi. Po latach jednak zmuszony został wrócić do Basswood i zmierzyć się z demonami przeszłości oraz wyzwaniami teraźniejszości.
Powód przyjazdu dziennikarza do miasteczka może być tylko jeden: pogrzeb jego najlepszego przyjaciela.
Produkcja rozpoczyna się powolnym tempem. Pogrzeb, dziennikarz z problemami, wrogo nastawione społeczeństwo – banały wielokrotnie ograne. Zwrot akcji następuje dopiero wówczas, kiedy Higgs znajduje się w hotelowym pokoju, ma olbrzymiego kaca i całą koszulę upapraną we krwi. Dodajmy, nie swojej krwi.
Sam postanawia rozwikłać tajemnicę zakrwawionej koszulki, która… ma związek z wydarzeniami sprzed tygodnia, gdy to w wyniku wypadku samochodowego śmierć poniósł jego najlepszy przyjaciel.
Całość wątku fabularnego to czysta intryga i mozolne dochodzenie do prawdy. Odkrywanie kawałek po kawałku tajemnicy, ujawnianie faktów i łączenie ich w logiczną całość. Nie sprawia to większych trudności, bo obszar poszukiwania wskazówek jest stosunkowo wąski, a łączenie wątków w logiczną całość może się odbywać na zasadzie prób i błędów.
To ostatnie szczególnie boli, bo znacznie ciekawiej by to wyglądało, gdyby twórcy poszli w stronę gier z Sherlockiem, w których przecież jako detektyw mogliśmy zbłądzić i skazać niewinnego. Tutaj niestety wszystko przebiega jednotorowo. Musi być tak, a nie inaczej i basta! Zabija to całą przyjemność z łączenia faktów i nie czujemy żadnego ciężaru odpowiedzialności.
Zatem jeśli chodzi o rozgrywkę, to w rzeczywistości jest ona szablonowa i wygląda mniej więcej tak: przerywnik filmowy, trochę faktycznego łażenie po niewielkiej powierzchni, odkrywanie wskazówek, łącznie ich w całość, dialogi i wybory, a potem siup do innej lokacji. Tak w skrócie, rzecz jasna. No i byłbym zapomniał o „nadprzyrodzonych” elementach w grze.
Pałacu Umysłu
Owa nadprzyrodzona moc to faktycznie ucieczka Sama w głąb swojego umysłu. Bohater często tam trafia, czy to dzięki wspomnieniom, czy to za sprawą sytuacji stresujących. Ot, cierpi na pewne schorzenie natury psychicznej, które sprawia, że zamyka się przed innymi w swojej głowie.
Pałac Umysłu to miejsce, gdzie Sam może rozmawiać sam ze sobą. Ze swoją inną stroną, która jest bardziej rozgarnięta. Czasami „ten drugi” pojawia się w faktycznej rozgrywce, podpowiadając bohaterowi te bardziej rozsądne odpowiedzi na trudne pytania. Czy z nich skorzystamy? To tylko zależy od gracza dzierżącego pada w dłoni. Możemy, ale nie musimy. I tak nie ma to większego wpływu na efekt końcowy, który z góry jest założony. Co najwyżej zmieni się jedynie forma dialogu z naszym rozmówcą.
To nie czasy cofania czasu z pierwszego Life is Strange. Jest tak sobie, chociaż pomysł pokazania wewnętrznych rozterek bohatera właśnie w takiej formule bardzo mi się podoba.
Drętwo, sztywno i mało pociągająco
Cena Twin Mirror powinna dać Wam do myślenia. Gra kosztowała na premierę połowę tego, co inne wysokobudżetowe produkcje, więc nie należy od niej wymagać zbyt wiele. To oczywiście widzimy na ekranie.
Tytuł jest… umiarkowany pod względem graficznym. Pejzaże i ujęcia z daleka wyglądają dobrze, ale zbliżenia na postacie, pojazdy i całą resztę dają nam jasno do zrozumienia, że to graficzny średniak.
Technicznie też jest na takim samym poziomie. Postacie poruszają się drętwo, z gracją sztywniaka, któremu kij od szczotki utknął w wiadomym miejscu. Brakuje naturalnych, ludzkich ruchów. Zamiast tego mamy robotyczne zachowywania. A że to gra nastawiona głównie na narrację, nie brakuje momentów, które dobitnie ujawniają te problemy.
Nie dajcie się także zwieść statycznym obrazkom. Gra na zrzutach ekranu prezentuje się nawet, nawet.
Twin Mirror to odskocznia od innych wciągających gier. Wciągająca fabuła może nie wystarczyć do tego, aby zachęcić graczy do kupna. Niebezpieczna przygoda Sama to średnio udana produkcja i z pewnością najgorsza jak dotąd gra studia.
PLUSY:
+ fabuła;
+ klimat.
MINUSY:
- rozgrywka,
- grafika,
- mechanika.
Źródło: Bandai Namco
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat