Ucho prezesa: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 stycznia 2017Szósty odcinek Ucha Prezesa już za nami. Aż dziw bierze, że z każdym kolejnym epizodem jest coraz śmieszniej. Tym razem Robert Górski i spółka wprowadzają kilka nowych elementów do formuły, co tylko zadziałało na jej korzyść.
Szósty odcinek Ucha Prezesa już za nami. Aż dziw bierze, że z każdym kolejnym epizodem jest coraz śmieszniej. Tym razem Robert Górski i spółka wprowadzają kilka nowych elementów do formuły, co tylko zadziałało na jej korzyść.
Pierwszy raz w historii Ucho prezesa na scenie pojawia się dziecko. Nic w tym dziwnego, bo bieżący odcinek skupia się na sprawach dotyczących najmłodszych. Nadszedł czas na reformę edukacji, w związku z tym twórcy pozwolili wypowiedzieć się w temacie „młodym reformowanym”. Zanim jednak córka pani Basi (swoją drogą niezła łobuziara) poprzekomarza się z prezesem, nasz wódz zmuszony będzie wysłuchać raportu pewnej damy w niebieskiej sukni.
Pani Ania od szkolnictwa, to kolejny strzał w dziesiątkę. Trudno powiedzieć, co jest w niej najzabawniejsze. Czy jest to przerażający strach i stres, który czuje pani minister, stając przed prezesem jak przed surowym egzaminatorem w szkole? Czy może najbardziej śmieszą jej kąśliwe i mało sympatyczne złośliwości skierowane w stronę drugiej damy w niebieskim, czyli pani Basi? A może jej kuriozalne pomysły na reformę systemu nauczania? Moim faworytem jest jednak fizjonomia pani Ani. Twórcy po raz kolejny kreują postać, która jest groteskowym odwzorowaniem pierwowzoru. Karykatura nie jest jednak zgryźliwa, a jedynie uszczypliwa. Nie widać w tym szyderstwa. Mamy do czynienia tylko z kąśliwą satyrą. Jednym słowem – prawdziwa pani Ania (która zapewne nie mogła spać w nocy, wiedząc, że dzisiaj premiera epizodu z jej udziałem) nie powinna czuć się urażona. Jeśli ma choć trochę poczucia humoru, to zdarzy jej się nawet uśmiechnąć, obserwując celną interpretację swojej osoby.
Nie powinien czuć się urażony również pan prezes. Założyciel Kabaretu Moralnego Niepokoju po raz kolejny obchodzi się z nim w bardzo delikatny sposób. Można mówić już o jawnym ocieplaniu wizerunku. Lider Górskiego jest co prawda ponury i cyniczny, ale przy tym też silny, zdecydowany i bezkompromisowy. Prawdziwy wódz.
W ostatnim odcinku nawet Mariusz wydaje się jakoś tak mniej… oślizgły, a trochę bardziej… myszowaty. Dobrze przeczytaliście. W pewnym momencie asystent prezesa zasypia, a my przenosimy się w świat jego marzeń sennych, w których Mariusz staje się myszą. Lubicie abstrakcję, surrealizm i nonsens? To ta wizja na pewno Wam się spodoba. Ja miałem ubaw po pachy. Trwało to bardzo krótko, jednak od razu skojarzyło mi się z Monty Pythonem, w którym fabularne skecze były przerywane abstrakcyjnymi animacjami Terry'ego Gilliama. To coś w ten deseń. Mam nadzieję, że będzie to stały punkt programu, a my będziemy mogli odwiedzać senne mary Mariusza co odcinek.
Na koniec warto też pochwalić wspomnianą na początku łobuziarę, która w całkiem zmyślny sposób pogrywa sobie zarówno z panią Anią, jak i z surowym prezesem. Biedactwo dostało jedynkę za brak fletu na muzyce. "A powinno być jedynie nieprzygotowanie" – żali się młoda dama. Prezes dobrze rozumie takie dylematy. Sam nie był przecież aniołkiem w szkole. Wspaniałomyślnie postanawia ulżyć w cierpieniu uczennicy. „Pani Aniu, proszę usunąć dziewczynce pałę z muzyki, a wstawić jedynkę z zachowania”. Dobry pan prezes. A mógł zabić...
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat