Ucho Prezesa: sezon 2, odcinek 9 – recenzja
Data premiery w Polsce: 9 listopada 2017Po tygodniowej przerwie powraca ulubiona satyra polityczna wszystkich Polaków. W najnowszym odcinku dostaje się każdemu. Zarówno ci z lewa, jak i z prawa znajdą powód, aby szczerze się roześmiać. Momentami nawet złośliwie.
Po tygodniowej przerwie powraca ulubiona satyra polityczna wszystkich Polaków. W najnowszym odcinku dostaje się każdemu. Zarówno ci z lewa, jak i z prawa znajdą powód, aby szczerze się roześmiać. Momentami nawet złośliwie.
Oddani adiutanci Prezesa wystosowali do swojego szefa gorącą prośbę. Czas na zmiany! Beatoidowi w fotelu premiera wyczerpały się już baterie. Pora, by sam wódz, wiedziony przykładem Marszałka Piłsudskiego, wziął w swoje niewielkie dłonie stery państwa. Prezes się jednak nie kwapi do tej roli. A to, że trzeba się przeprowadzać, a to, że wygodniej wszystkim sterować z tylnego siedzenia... Pojawia się więc kandydat w postaci ministra finansów. Ten to kwapi się aż za bardzo. Nie może zawieść przecież swojego wpływowego ojca.
Tym razem ostrze satyry, którym Robert Górski traktuje bezlitośnie ludzi władzy, jest jakby lekko stępione. To, że Prezes jest stateczny, wszechwładny i przewidujący, wiemy już z poprzednich odsłon. W najnowszym odcinku swoje 5 minut ma również minister finansów. Twórcy znajdują czas, aby wyliczyć wszystkie jego zasługi (ustami ojca) i podkreślić zalety. Oczywiście całość przedstawiona jest z przymrużeniem oka, ale i tak nowością jest przychylne spojrzenie na jednego z prezesowskich pomagierów.
Oczywiście finalnie minister Mateusz nie dostaje teki premiera. Na taką decyzję Prezesa wpływa wielkomiejski wygląd współpracownika oraz to, że jest mu bliżej do platformianych ośmiorniczek, a nie do starego, poczciwego polskiego masła. Poza tym wicepremier przejawia niebezpieczne tendencje do samodzielnego myślenia. Jednym słowem, minister finansów zostaje spalony za same przymioty. Twórcom miniserialu udała się niebywała sztuka sparodiowania człowieka władzy, a bazowali jedynie na pozytywnych cechach. To już zdecydowanie wyższy poziom satyry.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda z posłem Michałem z Platformy, który pojawia się na Nowogrodzkiej. Robert Górski i pozostali nie mają dla niego litości. Nie dość, że w złośliwy i pretensjonalny sposób parodiują jego niewieścią manierę, to jeszcze przedstawiają go jako nadpobudliwego pieniacza. Zupełnie niezrozumiałe jest pojawienie się tej postaci w fabule Ucha Prezesa. Przecież nie jest to pierwszoligowy polityk. Od dłuższego czasu jest nieobecny w doniesieniach medialnych. Od czasu słynnego kryzysu parlamentarnego, kiedy to odgrywał istotną rolę, nie spędza snu z powiek politykom partii rządzącej. Można odnieść wrażenie, że twórcy chcieli ponaśmiewać się z jego fizjonomii i charakterystycznej maniery, zostawiając kontekst polityczny na drugim planie. Trochę to złośliwe i nie w stylu Roberta Górskiego.
Podobnie z resztą sytuacja wygląda z niespodziewanym pojawieniem się prezydenta na Nowogrodzkiej. Podczas gdy wszyscy oczekiwali powrotu głowy państwa w glorii i chwale, wyrywa się on jak filip z konopi, w przebraniu pana Kanapki. Co prawda próba zwerbowania pani Basi wyszła dość zabawnie, lecz wciąż czekamy na mocniejszy akcent z tą postacią. Z drugiej jednak strony, jego rzeczywisty odpowiednik jak na razie nie grzeszy aktywnością. Stąd być może tak oszczędne występy prezydenta w Uchu Prezesa.
Na wielkie brawa zasługuje natomiast Marian Opania w roli wiekowego Kornela. Co prawda aktor nie posiada tak imponującej postury jak Marszałek Senior, jednak bardzo dobrze oddał jego fizjonomię, sposób mówienia i charakter. W odróżnieniu od oszczędnego występu Wiktora Zborowskiego sprzed dwóch tygodni, Marian Opania szarżuje w swojej roli i nie wypada z toru. Interakcje jego postaci z synem są przezabawne. Ojcowski ton w połączeniu ze staropolską manierą i twardą ręką dają komiczny efekt. Jak wyglądają relacje ministra finansów ze swoim wiekowym, ale charyzmatycznym ojcem? Jeśli tak, jak w Ucho Prezesa, to wigilia rodzinna u Morawieckich musi być osobliwym doświadczeniem.
W najnowszym odcinku zdecydowanie zbyt ostro i niesprawiedliwie został potraktowany poseł Michał. Zrozumiałe jest, że twórcy chcieli zaakcentować to, że śmieją się z obu stron konfliktu, ale mogli wziąć na widelec kontekst polityczny, a nie fizjonomię szeregowego posła. Tym razem strzał nie był tak celny, jak w przypadku Borysa Budki (który swoją drogą zupełnie nie zrozumiał fabuły odcinka, w którym występował i obraził się jak małe dziecko). To rozwiązanie rzutuje na poziom tego przyzwoitego odcinka i nawet błyskotliwa kreacja Mariana Opani tutaj nie pomoże. Tym razem tylko 7/10.
Źródło: zdjęcie główne: Showmax
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat