Pod sztandarem nieba: sezon 1, odcinki 1-2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 sierpnia 2022W serialu Under the Banner of Heaven Andrew Garfield wciela się w pobożnego detektywa, który staje przed jedną z najtrudniejszych spraw kryminalnych w karierze. Jak zapowiada się produkcja?
W serialu Under the Banner of Heaven Andrew Garfield wciela się w pobożnego detektywa, który staje przed jedną z najtrudniejszych spraw kryminalnych w karierze. Jak zapowiada się produkcja?
Pod sztandarem nieba to nowy serial produkowany przez FX. Produkcja ma składać się z siedmiu emitowanych co tydzień epizodów, z których dwa pierwsze zadebiutowały razem, w formie dwuodcinkowej premiery. Fabuła serialu jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, do jakich doszło w stanie Utah w latach 80. ubiegłego wieku. Głównym bohaterem produkcji jest Jeb Pyre, szanowany detektyw, a prywatnie aktywny mormon. Pewnego dnia w pobożnej społeczności dochodzi do brutalnego morderstwa, w związku z czym Pyre staje przed prawdziwym wyzwaniem - nie tylko jako policjant rozwiązujący sprawę kryminalną, ale także jako wierzący.
Serial rozpoczyna się w zasadzie bez zbędnych wprowadzeń. Po krótkim zarysowaniu postaci Pyre'a i przedstawieniu nam go jako osoby głęboko wierzącej i nade wszystko kochającej swoją rodzinę, od razu wprowadza się go w krwawe miejsce zbrodni, gdzie wśród ofiar jest kilkunastomiesięczne dziecko. Kontrast między spokojnym życiem detektywa a makabrą w jego najbliższym sąsiedztwie jest bardzo wyraźny. Efekt szoku ma dodatkowo podkreślić, jak okropna jest to sprawa dla tak pobożnego bohatera. Żeby było jeszcze trudniej, drugą ofiarą jest matka dziecka, Brenda Wright Lafferty, którą Pyre kojarzył osobiście z regularnych zgromadzeń mormonów. Jak pogodzić się z faktem, że w jego społeczności, wśród ludzi, którzy w życiu kierują się przede wszystkim wiarą i miłością, doszło do tak przerażającego zabójstwa? Twórcy nie marnują czasu i wszystkie tego typu sugestie podtykają widzowi od samego początku, najchętniej poprzez zestawienie ociekających krwią kadrów z domu Brendy z pozytywnymi flashbackami pełnymi uśmiechniętych ludzi w kościele. Czuć, że to rzecz dużej rangi, co w naturalny sposób podsyca zainteresowanie widza.
Formuła serialu zaczyna się wyraźnie kształtować w zasadzie już w dwóch odcinkach otwierających. Widzimy, że wątek Pyre'a będzie polegał przede wszystkim na przesłuchiwaniu świadków i drążeniu tej specyficznej zamkniętej społeczności, która niechętnie dzieli się czymkolwiek ze światem zewnętrznym. Mamy tu typowe dla seriali detektywistycznych przechodzenie po nitce do kłębka. Być może momentami jest to monotonne, aczkolwiek fabularnie uzasadnione. Żeby zachować balans między statycznymi scenami przesłuchań, twórcy wprowadzają do serialu również drugi tor opowieści, poświęcony samej ofierze. Na tej płaszczyźnie obserwujemy zatem to, co już miało miejsce, tym razem z perspektywy Brendy. Śledzimy losy kobiety w kolejności chronologicznej, dzięki czemu sami możemy wysnuć własne wnioski. Ten retrospektywny tor opowieści po części jest ilustrowany opowieściami podejrzanych i świadków, a po części niezależny, widziany wyłącznie z perspektywy Brendy, do której detektywi na tym etapie jeszcze nie mają dostępu. Twórcy starają się podtykać widzom poszlaki prowokujące do samodzielnej analizy. Wychodzi to całkiem zgrabnie zarówno jeśli chodzi o montaż, jak i o tempo akcji, albowiem takie prześciganie się w obserwacjach z detektywem dodatkowo angażuje i intryguje odbiorców z drugiej strony ekranu.
Każdy z odcinków nowej produkcji trwa około godziny zegarowej. To dość długo, jednak biorąc pod uwagę ciężar fabuły, taki format wydaje się proporcjonalny. Wszystko wskazuje na to, że serial zamierza poruszać zawiłe i trudne tematy, a poszczególne wątki będą zgłębiane pod wieloma różnymi kątami. To już nie tylko kwestia samego morderstwa i szukania sprawcy, ale także duży problem moralny i kryzys religijny, który trzeba będzie rozpracować. Mamy tu zarówno punkt widzenia zdradzonej przez bliskich Brendy, jak i w pewnym sensie zdradzonego przez swoją wiarę Pyre'a. Pytania namnażają się już od pierwszego odcinka, a wszystko orbitować będzie wokół fundamentalizmu religijnego. Brzmi to dość ambitnie i tak się też zapowiada - mam nadzieję, że serial wyjdzie z tego tematu obronną ręką, ale o tym świadczyć będą dopiero kolejne odcinki. Po dwóch pierwszych wszystko wygląda dobrze - trzeba jednak mieć na uwadze, że jest to opowieść dość angażująca i wymagająca. Raczej nie nada się do puszczenia gdzieś w tle i zerkania jednym okiem.
Wcielający się w głównego bohatera Andrew Garfield jest w swojej roli bardzo przekonujący - aktor potrafi pokazać całą gamę emocji na swojej twarzy, dzięki czemu z jego postacią można bez większych trudności współodczuwać. Widzimy jego ból, zagubienie; patrzymy na to, jak ogarniają go wątpliwości - łatwo wysnuć wniosek, że w głowie Pyre'a lada moment dojdzie do rewolucji, która może zakwestionować cały jego światopogląd. Wykreowanie postaci targanej takimi wątpliwościami zdaje się przychodzić Garfieldowi z łatwością. Jest bardzo wiarygodny, a na jego poczynania dobrze się patrzy. Na drugą najważniejszą bohaterkę obok Pyre'a wyrasta Brenda, która padła ofiarą zabójstwa. Cała fabuła zostaje zbudowana właśnie wokół niej, a za sprawą dominujących w serialu retrospekcji, odgrywająca rolę kobiety Daisy Edgar-Jones ma szansę wykazać się na ekranie. Aktorka tworzy postać bardzo sympatyczną, a jednocześnie w pewnym sensie buntowniczą - jej Brenda nie do końca wpasowuje się w sztywne ramy społeczności mormonów, co prawdopodobnie ostatecznie zaważy na jej losie. Mimo smutnego proroctwa, jakie wisi nad nią od pierwszego odcinka, Brenda budzi empatię i duża w tym zasługa szczerej i autentycznej gry aktorskiej Edgar-Jones.
Under the Banner of Heaven to serial kryminalny o dość trudnej tematyce. Początek zapowiada się dobrze i jeżeli ten poziom zostanie utrzymany, ostatecznie może wyjść z tego intrygująca produkcja detektywistyczno-psychologiczna wysokiej jakości. Choć ta konkretna sprawa kryminalna nie jest uniwersalna, a większość bohaterów serialu to członkowie ściśle zamkniętej i obcej dla większości widzów grupy społecznej, sposób opowiadania tej historii sprawia, że można z powodzeniem dać się w to wciągnąć. Przedstawione tu niuanse z życia mormonów są zarazem fascynujące i przerażające; twórcy wyraźnie dbają o to, by widz na każdym etapie czuł się zaintrygowany i rzeczywiście sprawdza się to całkiem dobrze. Już teraz widać, że opowieść będzie grać na emocjach, zaskakiwać i prowokować, a to dobrze wróży serialowi. Na ten moment 7/10.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat