W pogoni za ofiarą
Trzeci sezon The Killing to jak do tej pory jedno z największych zaskoczeń sezonu letniego. Gęsta, mroczna atmosfera, poruszanie niełatwych tematów oraz para chyba najciekawszych detektywów, jakich w ostatnich latach mogliśmy oglądać w telewizji. Nie ulega wątpliwości, że serial przeskoczył wysoko zawieszoną przez siebie poprzeczkę.
Trzeci sezon The Killing to jak do tej pory jedno z największych zaskoczeń sezonu letniego. Gęsta, mroczna atmosfera, poruszanie niełatwych tematów oraz para chyba najciekawszych detektywów, jakich w ostatnich latach mogliśmy oglądać w telewizji. Nie ulega wątpliwości, że serial przeskoczył wysoko zawieszoną przez siebie poprzeczkę.
Z każdym odcinkiem Dochodzenie staje się coraz ciekawsze, a ponury klimat Seattle wciąga mocniej. Przed premierą można było mieć poważne obawy o poziom jakości trzeciej serii, tym bardziej że początkowo w ogóle nie była ona planowana. Okazały się one jednak bezpodstawne, a twórcy, w żaden sposób nie ograniczeni duńskim pierwowzorem, wycisnęli maksimum z wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Rodzi się tylko pytanie, czy tak świetnie prowadzona historia otrzyma równie świetne zakończenie, bo już w tej chwili oczekiwania są wysokie.
Śledztwo idzie pełną parą, pojawiają się nowe wskazówki, a także nowi świadkowie. Mimo to wyraźnych postępów brak, a Linden i Holder za każdym razem zdają się wracać do punktu wyjścia. Przełomem może okazać się dziewczyna, której najwyraźniej udało się uciec oprawcy, choć nie ma pewności, że wciąż pozostaje przy życiu. A jeśli zdołała uniknąć śmierci, to policja musi się spieszyć, bo z każdą minutą psychopata jest o krok bliżej od znalezienia swojej niedoszłej ofiary.
Scenarzyści doskonale bawią się z widzami, umieszczając fałszywe tropy i rzucając cień podejrzenia na osoby, które na pewno nie okażą się mordercą. Takim też zagraniem uraczyli nas pod koniec odcinka, co nie powinno być szczególnym zaskoczeniem, bo odkąd tylko na ekranie pojawiła się ta konkretna persona, od razu było wiadome, że w jakiś sposób będzie zamieszana w całą sprawę. Niemniej jednak sam sposób przedstawienia tej sceny potrafił zaintrygować i poruszyć żyłkę odpowiedzialną za odczuwanie niepokoju, aczkolwiek nie ma się co oszukiwać, że poznaliśmy tożsamość zabójcy. Na to jest zdecydowanie za wcześnie.
[image-browser playlist="589181" suggest=""]
©2013 AMC
Kapitalnym smaczkiem dla wszystkich fanów serialu była sekwencja, w której Holder wraca do dawnego stylu. Wytarte spodnie oraz bluza z kapturem zdecydowanie bardziej pasują do charakteru tej postaci. Stephen to po prostu taki ziomal z dzielni, a nie żaden goguś w dobrze skrojonym garniturze. Swoim zachowaniem zaimponował chyba nawet samej Bullet, a ich relacje wyraźnie zaczęły się ocieplać. Fajnie, że choć na chwilę wrócił do swojego prawdziwego "ja", zwłaszcza że sama scena była dość zabawna.
A skoro już o humorystycznych akcentach mowa, to nie wypada nie wspomnieć o niezręcznej kolacji u Holdera, na którą załapała się Linden. Choć trudno było się pod nosem nie uśmiechnąć, to fragment ten miał też drugie, bardziej smutne oblicze, bo pokazał, jak mało czasu detektywi mają wyłącznie dla siebie i jak ubogie jest ich życie prywatne. Widok Holdera, który zapomniał o Walentynkach i w dodatku nie może ich nawet spędzić z ukochaną, doprawdy rozczula.
Gorzką ironią jest natomiast pogadanka Linden z panią Lutz. Sarah wyrzuca jej, że jest kiepską matką i kompletnie nie interesuje się swoją córką. Dość śmiałe słowa z ust kobiety, która przedkłada pracę ponad własnego syna i ogólnie daleko jej do bycia przykładnym rodzicem. Właśnie w takich scenach tkwi prawdziwa siła Dochodzenia i to po nich można poznać kunszt twórców.
Zagadką wciąż pozostaje Seward, najbardziej enigmatyczna postać w trzecim sezonie. Dawno żaden bohater serialu nie budził we mnie tak skrajnych emocji. Najpierw z nim sympatyzujemy, by za chwilę go znienawidzić, gdyż jego zachowanie jest kompletnie nie do przewidzenia, czego przykładem może być zawarcie przyjaźni z czarnoskórym skazańcem. Prędzej spodziewałbym się, że Seward powybija mu zęby za to niekończące się kłapanie dziobem, ale nie, że zostaną kolegami. Postać z pewnością jest bardzo dobrze rozpisana i jeszcze lepiej zagrana, ale jakie ma znaczenie dla całej historii - tego nie wiadomo. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Dochodzeniu na tę chwilę udało się przeskoczyć poziomem dwa pierwsze sezony, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze lepiej. Każda scena czy dialog są niezwykle przemyślane i nic nie wydaje się być wrzucone przypadkowo. O kolejnych odcinkach można by pisać i pisać, tylko po co - najlepiej niech każdy sam obejrzy, bo pominąć ten świetny serial to po prostu grzech.
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat