Westworld: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
HBO sprawia nam miłą niespodziankę i udostępnia do wcześniejszego obejrzenia kolejny odcinek serialu Westworld. Chestnut może nie jest tak porywający jak pilot, ale wciąż elektryzuje i olśniewa wizualnie, oglądajcie zatem, bo jest na co patrzeć!
HBO sprawia nam miłą niespodziankę i udostępnia do wcześniejszego obejrzenia kolejny odcinek serialu Westworld. Chestnut może nie jest tak porywający jak pilot, ale wciąż elektryzuje i olśniewa wizualnie, oglądajcie zatem, bo jest na co patrzeć!
Westworld to najnowocześniejszy na świecie park rozrywki, w którym możesz spełnić swoje marzenia i pragnienia. Gospodarzami są obdarzone sztuczną inteligencją androidy, odgrywające wcześniej zaplanowane role. Drugi odcinek wprowadza nowe postacie, inspirowane bohaterami z pierwowzoru, tym samym pokazując nam, jak wygląda pierwszy krok przy wchodzeniu do parku rozrywki. Rozwija też wątki postaci granych przez Thandie Newton, Anthony'ego Hopkinsa oraz Eda Harrisa, dużo więcej dowiadujemy się zatem o zamierzeniach Mężczyzny w Czerni i dra Roberta Forda. Ten dopracowany w każdym szczególe świat zaczyna miewać problemy techniczne, które nie tylko narastają, ale także stają się coraz poważniejsze. Ekipa zarządzająca parkiem stara się wszystkie te usterki naprawić, ale nie zawsze idzie to po ich myśli.
Historia dzieli się na dwie główne odsłony: tę dotyczącą twórców i pracowników parku oraz tę poświęconą jego mieszkańcom i gościom. Wydaje się, że każde słowo wypowiedziane przez bohaterów ma znaczenie, należy zatem Westworld oglądać z dużym skupieniem. Twórcy świadomi są inspiracji i częstego korzystania z innych dzieł traktujących o sztucznej inteligencji, więc zamiast skłaniać nas do większych refleksji, po prostu dają nam świat, w którym przepracowani biznesmeni piją na umór i biorą udział w orgiach z chętnymi prostytutkami. Inni zabierają tam kolegów i zachęcają ich do bycia bardzo niegrzecznymi ludźmi, ale kto im zabroni? Przecież gospodarzy zaprogramowano tak, by byli posłuszni i spełniali wszystkie wymagania gości.
Westworldem rządzi charyzmatyczny dr Robert Ford, w którego wciela się jak zawsze kapitalny Anthony Hopkins. Jest to kreacja niezwykle intrygująca; czasami ma się wrażenie, że mamy do czynienia z drugim Waltem Disneyem, a niekiedy z twórcą Frankensteina. Reszta obsady też prezentuje się z odcinka na odcinek coraz lepiej. Ed Harris gra rolę Mężczyzny w Czerni, złego rewolwerowca, który ma swoją misję. W tym odcinku dowiadujemy się więcej o jego zamiarach i jest to z pewnością postać, która budzi wiele skrajnych emocji. Bezwzględny i nietykalny, właśnie ta jego wyższość może powodować u widza chęć kopnięcia go w cztery litery. Kapitalna rola, do tego znacząco różniąca się od tego, co prezentował filmowy oryginał.
Drugi odcinek pokazuje, że wielowątkowość można zdefiniować na nowo i wprowadzić na jeszcze wyższy poziom niż w Grze o tron. Wprowadzane zatem są nowe postacie - odwiedzający park po raz pierwszy William i stary bywalec Logan. Przekraczają bramy Westworld, mając bardzo różne oczekiwania i plany. Silnie kontrastują ze sobą nie tylko kolorami kowbojskich wdzianek, ale także charakterem i zachowaniem wobec gospodarzy miasteczka. Znając choć trochę pierwowzór, możemy spodziewać się ich bardzo istotnej roli w całej historii.
Problemy z pilotażowego odcinka nie opuszczają Bernarda i szefowej działu zapewnienia jakości, Therese Cullen. Zastanawiają się oni, czy obserwowane ostatnio anomalie w zachowaniu androidów mogą być zaraźliwe. Ciekawie ogląda się nie tylko skutki problemów, ale również próby ich zażegnania. Trochę mniej uwagi skupia się w tym odcinku na Dolores, a więcej na burdelmamie z miasteczka Sweetwater, Maeve. Elsie Hughes chciała inaczej poprowadzić jej historię, ale chyba nie takich rezultatów oczekiwała. Bohaterka grana przez Thandie Newton jest kolejnym androidem, który zaczyna działać w trochę inny sposób niż pozostałe, i wydaje się, że zwykły reset tutaj nie pomoże. Wydarzenia z Chestnut bardzo rozwinęły tę postać, a po tym, co widzieliśmy w końcówce, staje się kolejną bohaterką, na którą trzeba zwrócić większą uwagę.
Chestnut nie jest wcale gorszy od pierwszego odcinka pod względem niezwykłych krajobrazów i innych technicznych perełek. Wszystko - od zdjęć przez scenografię po charakteryzację - robi ogromne wrażenie i jest to element, który nie podlega żadnej dyskusji. Aby jednak namieszać trochę w tym pełnym miodu świecie, trzeba zwrócić uwagę na kilka szwankujących aspektów. Przypomniano sobie na pewno o bohaterach, bo w odcinku pilotażowym chciano pokazać jak najwięcej pięknych krajobrazów i innych atrakcyjności tego świata (wiecie, panowie, co jest na rzeczy). Wciąż kuleje warstwa narracyjna, ale jest już lepiej. Dwa odcinki to na razie za mało, by mówić o większych szkodliwych dla całej produkcji elementach, ale istnieją pewne obawy, które jednak drugi odcinek wydaje się niwelować.
Ostatnie sceny zwiastują roszady po obu stronach. Jest w tym świecie coś intrygującego, co naprawdę wciąga i powoduje chęć łykania kolejnych kropel whisky serwowanej przez jednego z gospodarzy Westworld. Drugi odcinek zmusza ponownie do zadania sobie pytania, czy trafiliśmy na jeden z największych fenomenów w historii telewizji.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat