Wiedźmin: sezon 3, odcinek 3 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 20 grudnia 2019Jest to nieco lepszy odcinek tego sezonu Wiedźmina, ale wciąż trudno jest pominąć fakt, jak duży jest tutaj bałagan i jak bardzo ten serial nie prowadzi do niczego ciekawego.
Jest to nieco lepszy odcinek tego sezonu Wiedźmina, ale wciąż trudno jest pominąć fakt, jak duży jest tutaj bałagan i jak bardzo ten serial nie prowadzi do niczego ciekawego.
Oglądając trzeci odcinek nowego sezonu Wiedźmina, nie mogłem wyrzucić z siebie myśli na temat tego, dokąd to wszystko właściwie zmierza? Znam książki bardzo dobrze i mogę się pewnych rzeczy domyślać, jednak tak naprawdę dla widza wyłącznie serialowego to musi być trudne doświadczenie. Pomijam brak przywiązania do postaci, ale tutaj też trudno interesować się stawką i rozgrywającymi się na Kontynencie konfliktami. Królestwa Północy są całkowicie antypatyczne, natomiast cesarstwo Nilfgaardu jest zlepioną masą czarnych rycerzy, na których czele stoi generycznie i nudno przedstawiony Emhyr.
A wszystko zaczyna się od sceny z Jaskrem i jego kochanką, w której bard rozmyśla nad mężczyznami w swoim życiu. Jest coś o tym, że Geralt jest gwoździem, Radowid natomiast jest jego przeciwieństwem, a ja się zastanawiam w środku: po co to wszystko? W normalnie pisanym serialu zapewne taka scena byłaby luźnym wprowadzeniem, bo potem zaraz do drzwi puka Geralt, więc nie mielibyśmy poczucia straconych pięciu minut. W Wiedźminie jednak takich scen jest znacznie, znacznie więcej i niestety nie wprowadzają one nic do większej całości. Tym bardziej, że główny plot w serialowym Wiedźminie jest wręcz prostacki – jedni chcą najechać drugich, a przy okazji wszyscy gonią za pewną dziewczyną. Ktoś złośliwie mógłby powiedzieć, że tak też można w skrócie opisać pięcioksiąg Andrzeja Sapkowskiego, ale u niego na prostym koncepcie się nie skończyło i opakował to wszystko fantastycznymi postaciami i mniejszymi intrygami wewnątrz większych spraw. W przypadku adaptacji ani trochę nie są ciekawe amory Jaskra, ani też dobrze nie wypadła scena z Ciri i fałszywym bazyliszkiem. Ona w książce służyła czemuś konkretnemu, natomiast tutaj stanowiła wprowadzenie Mistle z nadzieją, że wiedźmińskie uniwersum na platformie będzie się rozwijało. Trudno o lepszą sytuację wskazującą, że mamy do czynienia z korporacyjnym produktem, a nie czymś, co powstało z miłości do tytułu.
Ale nawet tworząc Wiedźmina pod zachodnie gusta, dałoby się wyciągnąć z tego więcej, bo nie brakuje produkcji uniwersalnych z niskim progiem wejścia, które są jakościowe. Wiedźmin potrafi pokazać się z lepszej strony, jak choćby w segmencie z interesującą podróżą Geralta (zresztą zawsze obcowanie z tą postacią jest na plus) i Jaskra w towarzystwie sztucznej Ciri do znajomej Druidki i Wilkołaka. Jest tam wyczuwalny klimat wiedźmińskich opowieści, jest trochę luzu i dramatu, a nawet mamy próbę zdejmowania uroków. Proste, ale skuteczne. Nie wiem co prawda, po co wiedźminowi obecność barda, ale już musimy się po prostu przyzwyczaić, że scenarzyści szukają dróg na skróty i wiedzą, że ten duet względnie na ekranie zadziała, nawet jeśli fabularnie nie ma to specjalnie sensu.
Mieliśmy też wizytę Yennefer i Ciri w banku, co idzie za książkowym oryginałem i tutaj też oglądało się to przyzwoicie. Dobrze wypadło też spotkanie Yennefer i Tissai oraz później reszty czarodziejek, które udały się do łaźni i oddały się piciu wina i plotkowaniu. Słusznie pokazano oburzenie Ciri, której nie spodobało się, że pachnąca bzem i agrestem czarodziejka w ich otoczeniu przestaje być sobą i nakłada obcą maskę. Oczywiście konflikt był tutaj potrzebny, ale po raz kolejny dochodzi do kłótni między głównymi postaciami i może byłoby to mniejszym problemem, gdyby nie to, że i tak już trudno jest zżyć się z tymi postaciami, a co dopiero w sytuacji, gdy nie potrafią się po raz kolejny dogadać. Jednak jest to nawet ciekawsza część tego odcinka, ale twórcy z uporem maniaka lubią zabierać nas z miejsc, w których względnie się coś dzieje i przerzucają nas chociażby do Redanii. Miałem wrażenie, że chyba nawet aktorzy grający Dijkstrę i Filippę się tam nudzą, ale na koniec dostali jeden moment, który trochę wybudził mnie z letargu. Chodzi oczywiście o odcięcie głowy ukochanej Radowida, co wreszcie nieco celniej pokazuje, jak działa wspomniany duet. Zatem nie dziwne sceny łóżkowej przemocy, ale właśnie dworskie intrygi pozbawione sentymentów i moralności. Na plus, ale znowu przyszło nam na taki moment poczekać długą godzinę, podczas której nie raz i nie dwa chciało się z tego wózka wysiąść.
Do i tak dużej puli wątków dołącza jeszcze Istredd, ale on chociaż rzeczywiście połączony jest bezpośrednio z tym, co dzieje się w Aretuzie i poszukiwaniami Geralta, więc nie jest to tak inwazyjne i też nie zabiera tyle ekranowego czasu. Jest to do przełknięcia, chociaż w tej sytuacji nie jest to w żadnym wypadku niezbędny wątek i dałoby się to rozpisać ciekawiej. Są jednak bohaterowie, którzy nie mieli takiego szczęścia jak Istredd i dostali od scenarzystów niedźwiedzią przysługę. Cahir jest naprawdę bardzo ciekawą postacią, ale w książkach. Tutaj chce się jego sceny przewijać i nie pomaga mu na pewno towarzystwo kolegi elfa, na którego też nie było żadnego pomysłu.
Na koniec jeszcze dwa duże problemy tego odcinka. Pierwszy dotyczy tego, co wspominałem w poprzedniej recenzji przy tokenizowaniu wątków LGBT. Filippa ma scenę seksu ze służącą, która absolutnie nie ma żadnego znaczenia. Gdybyśmy mieli zbliżenie osób heteroseksualnych, mówilibyśmy raczej tylko o pokracznej próbie scenarzystów na wciśnięcie sceny z nagością, jednak w tej sytuacji Netflix moim zdaniem robi wiele smrodu osobom z mniejszości seksualnych, odhaczając je w swoim serialu i sprowadzając właśnie do nic nieznaczących występów. Druga sprawa dotyczy natomiast pojawienia się Dzikiego Gonu, który jest wprowadzany topornie i ten wątek nie ma w sobie chęci odkrywania tego, co przyniesie dla Ciri przyszłość. Jest to wszystko tak enigmatyczne i pozbawione polotu, że naprawdę nasza cierpliwość nie jest tego warta.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat