Wikingowie: sezon 5, odcinek 19 – recenzja
Wikingowie to serial z wieloma problemami w sezonie 5B. 19. odcinek jest inny, bo przypomina w kilku miejscach o tym, że kiedyś był to dobry serial.
Wikingowie to serial z wieloma problemami w sezonie 5B. 19. odcinek jest inny, bo przypomina w kilku miejscach o tym, że kiedyś był to dobry serial.
Vikings zachwycają w wątku Ubbe, który jest takim przypomnienie tego, jak kiedyś Michael Hirst i jego ekipa potrafili świetne opowiadać historię. Na pierwszym planie mamy dobrze zrealizowany pojedynek bohatera z jednym z najeźdźców. Walka jest zaskakująca długa, brutalna i emocjonująca. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Wikingach można było podczas jakiejś sceny odczuwać takie emocje, czy napięcie i za to należą się brawa. A obok tego mamy cały aspekt symboliczny, w którym Ubbe w chwili zwątpienia powraca do wiary w dawnych bogów. Jest to jedna z najlepszych scen sezonu 5B, która pod względem realizacji jest prawdziwym majstersztykiem. Ten moment, gdy serial przypomina widzom, że kiedyś dzięki muzyce potrafi wywołać ciarki na plecach... coś pięknego! Dobrze poprowadzony wątek z ważnymi wydarzeniami dla rozwoju postaci. Czegoś takiego dawno w tym serialu nie było.
Lagertha także staje się ponownie zaletą Wikingów. Jej historia owiana jest tajemnicą, specyficznym klimatem i intrygującymi niedopowiedzeniami. Dobrze wyjaśniono, co dokładnie się z nią stało po bitwie, i wprowadzono sporo symboliki, sugerując, że "nowa" Lagertha będzie mieć inną rolę do odegrania. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie już wojowniczką, ale... no, właśnie tego nie wiadomo, ale twórcy tak opowiadają jej historię, że chcę się tego dowiedzieć. Podczas oglądania miałem dziwne skojarzenie, że będzie ona nowym wieszczem. Być może finał odpowie na pytania.
Ten odcinek nie jest zły, ale jest strasznie nierówny. Na dwa dobre, emocjonujące i przemyślane wątki, mamy te złe, absurdalne i głupie. Prym znów wiedzie Floki, który w kilku scenach pojawia się tylko po to, by iść jaskiniami. Ostatecznie odkrywa on chrześcijański krzyż. Biorąc pod uwagę cały zamysł wątku i wyspy bogów, jest to w jakimś stopniu zabawne i ironiczne. Bynajmniej jednak nie nadaje temu wątkowi żadnego sensu i pomysłu, a sugestia, że Floki tam zginie, może jedynie rozgniewać fanów postaci. Podobnie negatywne odczucia buduje wątek Bjorna i Haralda, którzy zaczynają walczyć rzekomo o armię. Do tego momentu wszystko wydaje się poprawne, są w tym jakieś emocje i pomysł, ale Michael Hirst odkrył chyba pasję do telenoweli, dlatego szybko to zostało popsute. Wparowanie Gunnhildy pomiędzy walczących i skarcenie ich jak młokosów, a nie dowódców armii i sławnych wikingów to... jedna z najbardziej absurdalnych scen tego serialu. W jej słowach padają sugestie, że ta walka i tak nie toczy się o armię, ale o nią, a to buduje we mnie skojarzenia z trójkątami miłosnymi z serialu Arrow. Zachowanie obu wikingów tym momencie wydaje się niestosowne, wręcz komiczne i trudno to zaakceptować, gdy wyraźnie widać, co jest powodem tego konfliktu. Wisienką na torcie jest kiczowata śmierć Judith, o której chwile później i tak wszyscy bohaterowie zapomnieli.
Czasem się zastanawiam, co jest gorszym problemem sezonu 5B: fatalny wątek Flokiego czy parodia Wikingów w wątku Ivara. Jego historia w tym odcinku jest pasmem dziwnych decyzji, irracjonalnego zachowania i braku uwiarygodnienia poszczególnych scen. Jego relacja z wybranką serca od początku była pasmem naciągnięć, ale gdy nagle Ivar bez żadnej sensownej przyczyny zaczyna podejrzewać, że nie jest ojcem, trudno to zaakceptować. Jego sztuczne emocje (a często ich brak) pogłębiają jedynie problem, jakim jest budowa postaci bez głębszego podkreślenia jego dylematów, psychopatycznej natury czy ludzkiego oblicza. Trudno traktować go serio w tych scenach, gdy atakuje swoją kobietę czy sili się na płomiennie nudną przemowę do zebranych poddanych. Mamy wątek, który nie wykorzystał emocjonalnego potencjału związanego z Baldurem i dał nam taką samą parodię wikinga, jak w całym sezonie. Michael Hirst zmarnował szansę zmiany perspektywy na Ivara w sposób spektakularny.
Vikings dają lepszy odcinek, w którym naprawdę są dobre, mocne i emocjonujące momenty. Szkoda, że reszt to ten sam poziom rozczarowania, co w każdym tygodnia. Miejmy nadzieję, że finał wynagrodzi widzom czekanie i da coś naprawdę fantastycznego.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat