Od razu rzucają się w oczy podobieństwa do APB. Ba, w pewnym sensie można uznać, że to po prostu przerobiony i uproszczony koncept tamtego scenariusza, który tutaj jest budowany wokół jednego motywu. Ponownie mamy miliardera, którego napędza osobista strata i chęć uzyskania sprawiedliwości. Różnica taka, że nie ma policjantów, a jedynie współpracuje z komisariatem, a jego aplikacja nie ma służyć do zgłaszania przestępczości, ale do wprowadzania dowodów, które mogą pomóc w rozwiązaniu sprawy. Proste, klarowne i czytelne. Mogę nawet rzec, że z potencjałem, który jest marnowany.
Twórcy szybko robią z tego zwykły i do tego bardzo przeciętnie zrealizowany procedural (skupienie na sprawach rozpisanych na pojedyncze odcinki). Niby jest sygnalizowany główny wątek, czyli rozwiązanie sprawy śmierci córki bohatera, który na szczęście nie zostaje zakończony w pilocie, tak jak to miało miejsce w APB. Kłopot w tym, że on szybko schodzi na trzeci plan i przypadkiem bohaterowie zajmują się zupełnie inną sprawą kryminalną. Mało odkrywczą, schematyczną i po prostu banalną. Każdy etap jest tak zwyczajny, mało absorbujący i po prostu pozbawiony czegoś interesującego. Śledztwo nudzi i nie ma w sobie nic, co nadałoby temu naciąganemu konceptowi charakteru.
A tak naprawdę jedna scena pokazuje pewien potencjał tytułowej mądrości tłumu, jeśli tak to w ogóle można nazwać. Moment, gdy wszyscy bez żadnego sensu idą za złoczyńcą z telefonami, by go pilnować, zanim przyjadą policjanci, jest ekstremalnie naciągany, ale zarazem mówi coś ważnego. Czy to bohaterstwo, czy to głupota ludzka? W pewnym momencie można odnieść wrażenie, że złoczyńca znalazł się w Matrixie otoczony przez agentów Smithów. Taki motyw działania tłumu w tej jednej scenie buduje potencjał serialu, który mógłby mieć wpływ na wyższą ocenę, gdyby jednocześnie nie zrealizowano tego tak banalnie.
Jeremy Piven to świetny aktor i w zasadzie jest on jedynym pozytywem tego serialu. Ma charyzmę, a motywacja bohatera jest klarownie nakreślona. Tym bardziej szkoda,że poza nim nie ma tutaj nikogo interesującego. Grupa papierowych gatunkowych klisz bez osobowości i pazura. Nudne postacie, którym trudno sympatyzować.
Wisdom of the Crowd jest dokładnie takim odkrywczym serialem, jaki zapowiadano. Banały, odgrzewanie schematów i zajmowanie się mało atrakcyjnymi z perspektywy widza sprawami kryminalnymi. W dobie współczesnej telewizji jest to coś, co nie jest warte czasu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/