Wolverine. Staruszek Logan - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 19 czerwca 2019Na polskim rynku ukazało się nowe wydanie komiksu Wolverine - Staruszek Logan. Choć od jego debiutu w USA minęła już przeszło dekada, mamy tu do czynienia z pozycją kultową.
Na polskim rynku ukazało się nowe wydanie komiksu Wolverine - Staruszek Logan. Choć od jego debiutu w USA minęła już przeszło dekada, mamy tu do czynienia z pozycją kultową.
Żyjemy w czasach, w których przynajmniej część czytelników cierpi na przesyt schematycznym podejściem do świata superbohaterów - trykociarze albo muszą odnaleźć się w historiach jawiących się jak odgrzewane kotlety, albo giną w oparach absurdu i poszukiwania taniej sensacji. Nowatorskich pomysłów w tej branży jest jak na lekarstwo, choć kreatywnego zapału twórcom i tak nie odmówimy. Wszystko zależy więc od tego, czy za opowieść o danym herosie zabiera się wizjoner, czy raczej zwyczajny wyrobnik. Do pierwszego grona z całą pewnością zalicza się Mark Millar, na komiksowym poletku postać nietuzinkowa. Nie chodzi tu nawet tyle o jego zawodowy dorobek, co sposób, w jaki stara się on czytać na nowo superbohaterską mitologię. Widać to najlepiej w historii Wolverine. Staruszek Logan, która powraca na polski rynek za sprawą wydawnictwa Egmont. Na trwałe zrewolucjonizowała ona zbiorowy odbiór postaci Rosomaka, odbijając się również głośnym echem w świecie kina. Nie będę ukrywał, że w moim prywatnym rankingu najważniejszych komiksowych historii wszech czasów zajmuje ona jedno z czołowych miejsc. Złożyło się bowiem tak, że w umęczonym Loganie przemierzającym bezdroża postapokaliptycznej Ameryki odnalazłem cząstkę siebie.
Nakreślony przez Millara i rysownika Steve'a McNivena trykociarski pejzaż jest tyleż brutalny, co sterylny w swoim wyjałowieniu. Większych niż życie postaci praktycznie tutaj nie ma - zginęły lata temu, a niedobitki niczym szczury ukrywają się w swoich norach i pieczarach, by jakoś powiązać koniec z końcem i tym samym zmierzyć się z do bólu posępną rzeczywistością. Na tym tle wyłania się postać Logana, męża i ojca, który od dekad nie wysuwa szponów, poświęcając energię nie na heroiczne czyny, a na pracę przy okalającym jego dom polu. Gdy w jego wydawałoby się spokojny żywot wejdzie okrutna banda potomków Hulka, Rosomak w ramach straceńczej misji będzie musiał przemierzyć Stany Zjednoczone po to tylko, aby zdobyć środki na zapłatę haraczu oprawcom. Pomoże mu w tym dawny kompan, Hawkeye, którego życie także nie oszczędzało. Droga, jaką podążają niegdysiejsi superbohaterowie, uderza tak na poziomie dosłownym, jak i symbolicznym. To w końcu wędrówka przez rozszarpany działaniem rozmaitych gangów kraj, uchodzący dawniej za najwspanialszy na świecie, a przecież cała podróż to także podążanie w kierunku jądra ciemności i odkrywania prawdy o sobie samym. Spodziewajcie się jeszcze doskonale wkomponowanych w opowieść fabularnych twistów - Waszym oczom ukaże się historia rodem z zupełnie innego świata, taka, która prawdopodobnie już na zawsze zapadnie Wam w pamięci.
Już na wstępie lektury zdamy sobie sprawę, że Millar ma unikalny pomysł na grę naszymi przyzwyczajeniami w myśleniu o superbohaterskiej rzeczywistości. Herosi ponieśli porażkę, nie ma żadnych szans na odwrócenie takiego obrotu spraw. Nie uchowała się nawet legenda czy przekazywany z pokolenia na pokolenie mit; przypomnijcie sobie o tym wniosku, gdy w ramach przytłaczającej sekwencji Wolverine - zamiast siekać wroga, aż miło - pokornie godzi się na wejście w rolę prześladowanego. Raz po raz będziemy chcieli dostrzec w Loganie ostatniego sprawiedliwego, samotnego kowboja w krajobrazie nędzy i rozpaczy, jednak im mocniej tego pragniemy, tym częściej Millar zacznie zmieniać naszą optykę. W jego świecie konwencja westernu i opowieść drogi wchodzą ze sobą w wyjątkową zależność, która musi wybrzmieć nawet w wykorzystanej przewrotnie tonacji kumplowskiej - Rosomak i Hawkeye to przecież starzy znajomi, którzy w trakcie wspólnej wędrówki skonfrontują się z kilkoma upiorami przeszłości. Wszystko staje tu na głowie, żaden z bądź co bądź świetnie rozpisanych protagonistów nie może liczyć na taryfę ulgową. A jednak Millarowi i tak udaje się postawić nienachalne pytania o naszą naturę, jej (nie)zmienność, życiową powinność. To trochę tak, jakby Bez przebaczenia łączyło się z Mad Maxem, a później cały twór wchodził jeszcze w relację z filozofią egzystencjalną. Każdy z nas odnajdzie w tej opowieści coś dla siebie, od zwolenników brutalnych bitek począwszy, na szukających w komiksach bogatej, zakamuflowanej symboliki i odwołań psychologicznych skończywszy.
Pełen znakomitych dialogów scenariusz Millara nie działałby jednak tak dobrze, gdyby nie znalazł dopełnienia w jedynych w swoim rodzaju rysunkach McNivena. Te są i przytłaczające swoją drastycznością, i zarazem realistyczne. W niektórych kadrach brutalność będzie się na nas wylewać, choćby poprzez ukazywane tu względnie często strugi krwi. McNiven z wielką lubością zdaje się sięgać po estetykę gore, przy czym jeszcze lepiej radzi on sobie w ukazywaniu świata przedstawionego. Na tym polu należy odnotować choćby szerokie panoramy, pełne brudu, piachu i innego pyłu, choć uderzające głównie za sprawą wszechobecnej pustki. Ta kapitalnie rezonuje w zapomnianych przez świat, upadłych miastach czy w klimacie pustynnym, który rysownik z całą pewnością doskonale eksponuje. Pamiętajmy też, że autor ilustracji ma przemyślane podejście do portretowania samych postaci - umiejętnie operuje perspektywą, by wydobyć z nich psychologiczną głębię, co widać choćby w jego zamiłowaniu do zbliżeń na twarze bohaterów.
Wolverine - Staruszek Logan to komiks wymagający, który przypadnie do gustu szczególnie czytelnikom o stalowych nerwach. Millar i McNiven wykreowali w nim świat Rosomaka bez specjalnego oglądania się na jego mitologię - jeśli ta ma znaczenie, to choćby w trakcie ujawnienia traumy, z którą zmaga się główny bohater. Twórcy skrzętnie korzystają jednak z oryginalności swojej wizji, którą nieustannie chcą konfrontować z oczekiwaniami czytelnika. Niczym dzieci liczymy bowiem na pokazanie pazura, na non possumus dla wyjałowionej rzeczywistości, w której przyszło żyć Loganowi. Zanim jednak nadejdą szpony, musimy zastanowić się nad tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Powiesz, że jedynym możliwym kierunkiem wędrówki jest śmierć. Wolverine przypomni Ci jednak, jak łatwo pomylić ją z... życiem.
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat