Wonder Woman – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 2 czerwca 2017Po kilku słabszych filmach wreszcie otrzymaliśmy od DC produkcję, na który warto wybrać się do kina. Wonder Woman może i nie jest idealna, ale jest dużym krokiem we właściwym kierunku.
Po kilku słabszych filmach wreszcie otrzymaliśmy od DC produkcję, na który warto wybrać się do kina. Wonder Woman może i nie jest idealna, ale jest dużym krokiem we właściwym kierunku.
Ekranizacje komiksów spod znaku DC Comics nie miały ostatnio dobrej passy. Najczęściej zwiastuny wiele obiecywały, ale rezultat rozczarowywał i tylko poszczególne elementy (sceny, kreacje niektórych aktorów, itp.) zasługiwały na uwagę. Słusznie zatem i Wonder Woman budziła obawy – wszak pokazywane w reklamówkach fragmenty obiecywały wiele. Tym razem jednak po wyprawie do kina powinno się obyć bez zawodu.
Po filmie oczywiście nie należy się spodziewać zaskakujących zwrotów fabularnych; a przynajmniej nie na ogólnym poziomie. To historia Diany wychowywanej przez Amazonki i szkolonej na wojowniczkę, która ratuje amerykańskiego lotnika ściganego przez niemieckie wojska. Przekonana, że za Wielką Wojną stoi Ares, wyrusza do świata ludzi, by się z nim zmierzyć i przywrócić ludziom pokój. Oczywiście na miejscu niewiele jest tak proste i jednoznaczne, jak się początkowo wydaje młodej i naiwnej wojowniczce.
Fabularnie Wonder Woman oczywiście koncentruje się na doprowadzeniu do konfrontacji pomiędzy Dianą i jej przeciwnikiem, ale jednocześnie twórcy starali się podkreślić przemianę, jaką przechodzi grana przez Gal Gadot postać. Być może stwierdzenie, że z idealistki zmienia się w realistkę, jest zbyt mocne, ale z pewnością Diana wyzbywa się wielu złudzeń, a jednocześnie dostrzega, że świat nie składa się z czerni i bieli.
Pewne zastrzeżenia można mieć do samego finału. O ile fabularny twist jest nawet zaskakujący (choć daje się wyczuć nieco wcześniej, że nie wszystko jest tak proste, jak się bohaterce wydaje), to końcowy pojedynek – widowiskowy, spektakularny i pokazujący potęgę obojga przeciwników – swoim rozmachem nie do końca pasuje do wcześniejszego, dość kameralnego (choć są spektakularne sceny jak choćby szarża Diany na niemieckie okopy) charakteru filmowej narracji. To po prostu nie ta skala – ale z drugiej to bardzo częsty grzech kina superbohaterskiego, tutaj dodatkowo podkreślony przez historyczne realia.
Niemniej przez większość czasu akcja Wonder Woman utrzymają jest w dobrym tempie, a spokojniejsze sceny przeplatane są sporą dawką akcji. Ponadto, szczególnie w pierwszej połowie, zaskakująco dużo jest humoru, w większości przypadków niewymuszonego, a wynikającego z różnic kulturowych i nieznajomości realiów przez bohaterów – a w większości oczywiście przez główną bohaterkę. Cóż, wsadzenie wojowniczki z wielkim mieczem i kusym pancerzem w realia jeszcze dość purytańskiego Londynu aż się o to prosi.
Wydaje się, że wreszcie DC i Warner znaleźli złoty środek pomiędzy chęcią nadgonienia zaległości w kreowaniu własnego uniwersum (przynajmniej w porównaniu do Marvela), a chęcią opowiadania własnych historii. Film jest wewnętrznie spójny, a jednocześnie detalami łączy się z innymi produkcjami. Ma też nieco lżejszy – co nie znaczy, że lekki ton. Okoliczności, w jakich przychodzi działać postaciom, są okrutne, ale są łagodzone przez barwne postacie pozytywnie patrzące na świat. Widać tu echa starszych filmów wojennych, w których liczył się heroizm, a nie realizm. W Wonder Woman się to dobrze sprawdza.
Źródło: fot. Warner Bros.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat