Wyzwolenie – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 13 września 2017Wyzwolenie, ostatni tom trylogii Wojny Alchemiczne Iana Tregillisa, bardzo przypomina jakością drugą część, Powstanie. Chociaż oferuje przyzwoite zakończenie historii, kwestie, które irytowały w poprzedniej książce, irytują nadal.
Wyzwolenie, ostatni tom trylogii Wojny Alchemiczne Iana Tregillisa, bardzo przypomina jakością drugą część, Powstanie. Chociaż oferuje przyzwoite zakończenie historii, kwestie, które irytowały w poprzedniej książce, irytują nadal.
The Liberation opisuje krwawy, chaotyczny i pełen wszechobecnego strachu początek nowego porządku: wydarzenia z poprzedniego tomu, które doprowadziły do wyzwolenia części Mechanicznych, zmieniają świat diametralnie. Holendrzy muszą zmierzyć się z konsekwencjami wieloletniego ciemiężenia myślących maszyn, Francuzi odbudować się po bolesnej porażce, zaś sami Mechaniczni zdecydować, za kim podążą, Danielem, którego uważają za swojego wyzwoliciela, czy Królową Mab, oferującą im wyczekiwaną od lat zemstę na ludziach.
Przez rozpoczęciem pisania tego tekstu przypomniałam sobie swoją recenzję The Rising i doszłam do wniosku, że nie będą się między sobą wiele różnić, a to dlatego, że Wyzwolenie niestety niemalże co do joty powtarza wady swojej poprzedniczki. Znów nastąpiła zmiana jednego z głównych bohaterów, bo w miejsce Longchampa ze swoim punktem widzenia „wskoczyła” Anastazja Bell, która wcześniej była jedynie postacią epizodyczną. Mogłoby się wydawać, że będzie to zmiana na plus, ponieważ Bell oferuje bezpośredni wgląd w holenderską stronę konfliktu, jednak wykonanie zawodzi. Ponownie jest to postać zbyt podobna do Berenice. Ma taki sam charakter, co Francuzka, tak samo się zachowuje, ma podobne motywacje, a także używa tak samo kwiecistego języka. Z czasem te dwie bohaterki zaczęły mi się zwyczajnie mylić. Ian Tregillis nie postarał się, pisząc tę postać. Zamiast spróbować zbudować Anaztazję od zera, skorzystał z gotowego już wzorca w osobie Berenice, zmieniając jedynie szczegóły.
Ponownie razi mnogość szczegółowych opisów, które chociaż ładnie napisane, to najczęściej są do niczego niepotrzebne, jedynie spowalniają akcję i sprawiają, że łatwo jest stracić zainteresowanie opowiadaną historią. Sama fabuła jest ciekawa, rozwija i zgrabnie kończy wszystkie wątki serii, jednak w wielu miejscach jest zbyt przewidywalna. Zdecydowanie zabrakło tutaj czegoś, co sprawiłoby, że historia zniweluje wszystkie wady i irytacje.
Cała trylogia Wojen Mechanicznych, a szczególnie właśnie Wyzwolenie, stawia kilka ciekawych filozoficznych pytań dotyczących natury wolnej woli oraz wolności, ale nie ma w tym nic odkrywczego, nic, czego nie znaleźlibyśmy w innych książkach czy filmach, które podejmują ten temat. Widać, że ta strona historii nie była dla autora najważniejsza, więc nie rozwinął tego zalążka, który przedstawił czytelnikom.
Mnie Wyzwolenie rozczarowało, ponieważ liczyłam na to, że wady drugiego tomu zostaną poprawione, co się jednak nie stało. Mimo to lektura wciąż jest przyzwoitą rozrywką, zaś fani dwóch poprzednich części powinni być zadowoleni tym, co zaproponował im na pożegnanie z Mechanicznymi Ian Tregillis.
Źródło: fot. SQN
Poznaj recenzenta
Kamila HladiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat