

Lethal Weapon to taki serial, od którego raczej nie można oczekiwać wymyślnej wielowątkowej fabuły. Dlatego też oczekiwałem, że kwestie zemsty Riggsa na Tito zostanie zakończona szybko i sprawnie. Twórcy jednak korzystają z tego dość umiejętnie, bo nie tylko dają w scenach w Meksyku sporo akcji, to jeszcze nie brak humoru (wyznanie miłości przez Murtaugha!). A to buduje przyjemną mieszankę, która od połowy pierwszego sezonu stanowi o sile tej historii. A pomysł z tajemniczą śmiercią Tito okazuje się ciekawym i mało przewidywalnym punktem wyjścia dla ukierunkowania fabuły.
Dobrze rozpisano poszczególne etapy rozwoju wątków w tym odcinku. Począwszy od Meksyku, poprzez śledztwo w sprawie śmierci Tito, skończywszy na rozwiązaniu tego wątku. Wspaniale wykorzystują szaleństwo Riggsa w końcowym etapie w Meksyku, gdzie z Murtaughem wracają po prawdziwego mordercę. W tych scenach wszystko w zasadzie zazębia się idealnie: gadka Riggsa, problematyczne wsparcie Murtaugha oraz efekciarska strzelanina (kwestia rakietnicy mogła zaskoczyć). Nawet rzekłbym, że tego typu momenty pokazują wyciągnięcie wniosków po pierwszym sezonie. Realizacyjnie wygląda to o wiele lepiej.
Na szczęście nie zabrakło miejsca na humorystyczne relacje rodzinne Murtaugha, które były mocnym akcentem poprzedniej serii. Kwestia obciętego palucha, przeprosiny, zabawne rozmowy z dzieciakami oraz przesadna, ale komiczna szczerość wobec żony to poszczególne aspekty świetnie budują premierę 2. sezonu. Cieszy mnie to, że udało się każdy ten etap dobrze rozpisać i wprowadzić w odpowiednim momencie. Dzięki temu rozłożenie akcentów na odcinek jest naprawdę mocne. Kiedy trzeba jest zabawnie, by w innym momencie mogło być emocjonująco.
To, co raziło mnie w poprzednim sezonie, to przeciąganie motywu rozpaczy i problemów Riggsa związanych ze śmiercią żony. Ten wątek wyraźnie w paru momentach był po prostu na siłę już przedłużany (kwestia obrączki). Dlatego świetnie, że w tym odcinku ten etap jest definitywnie zamknięty. Obrączka wylądowała w ziemi, a Riggs stawia krok na przód w kierunku rozwoju. To musi zaprocentować w tym sezonie, by w końcu postać się rozwinęła i stała się ciekawsza, jednocześnie nie tracąc swoich nieprzewidywalnych zalet.
Niby nie ma w tym odcinku nic szczególnie zaskakującego, ale jak to dobrze się ogląda! Lethal Weapon udowodnia, że po trudnym i przeciętnym początku rozwinęła się w serial będący cudną gatunkową mieszanką. Rozrywką lekką, przyjemną, przy której nadal bawię się świetnie.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

