Vesper
ROZDZIAŁ I
JAK ASMUND KAPŁAN ZNALAZŁ GROĘ CZAROWNICĘ
Dawno temu, zanim Þangbrandr, syn Wilibalda zaczął nauczać na Islandii o Białym Chrystusie, żył na południu mężczyzna. Zwał się Eryk Promiennooki, syn Thorgrimura, i w tamtych czasach nikt nie dorównywał mu siłą, urodą oraz odwagą, bo w tym wszystkim był pierwszy. Brakowało mu jednak szczęścia.
Żyły na południu dwie kobiety, niedaleko miejsca, gdzie z morza wyłaniają się Wyspy Ludzi Zachodu. Jedną zwano Gudrudą Nadobną, Swanhildzie zaś, córce Groi, nadano przydomek Bez Ojca. Zrodziły się siostrami przyrodnimi i w tamtych czasach nikt im nie dorównywał, jako że były najpiękniejszymi z kobiet, choć nie dzieliły niczego poza krwią i nienawiścią.
Eryka Promiennookiego, Gudrudy Nadobnej i Swanhildy Bez Ojca dotyczy ta opowieść.
Te dwie piękne kobiety przyszły na świat w tej samej godzinie, Eryk Promiennooki zaś był od nich o pięć lat starszy. Ojcem Eryka był Thorgrimur Żelaznonogi. Był on potężnym mężczyzną, jednak stracił stopę w walce z berserkiem, który napadł go wracającego z siania pszenicy, więc później poruszał się na drewnianej nodze okutej żelazem. Pomimo rany pokonał berserka, stojąc na jednej nodze oparty o skałę, a za czyn ten ludzie wielce go szanowali. Thorgrimur był bogatym gospodarzem, nieskorym do gniewu i z mnóstwem przyjaciół. W dość późnym wieku ożenił się z Saevuną, córką Thoroda. Była najlepszą z kobiet, o silnej woli i z darem proroczych wizji, włosy zaś mogły jej służyć za odzienie. Jednak ta dwójka nigdy zbytnio się nie kochała i jedno tylko mieli dziecko, Eryka, zrodzonego przez Saevunę, kiedy nie była już młoda.
Ojcem Gudrudy był Asmund Asmundson, kapłan Middalhof. W tamtych czasach był najmądrzejszym i najbogatszym z mieszkańców południa Islandii, posiadając wiele farm, dwie łodzie handlowe i jeden drakkar, długą łódź wojenną, a i pożyczał dużo pieniędzy na procent. Swe bogactwo zdobył na wikingu, rabując wybrzeże Anglii i opowiadano mroczne historie o jego młodzieńczych wyczynach na morzu, albowiem był „czerwonorękim” wikingiem. Asmund był przystojny, z błękitnymi oczami i dużą brodą, a ponadto świetnie znał się na prawie. Bardzo kochał pieniądze i wszyscy się go bali. Mimo tego miał wielu przyjaciół, jako że z wiekiem robił się łagodniejszy. Poślubił Gudrudę, córkę Björna, bardzo słodką i życzliwej natury, dzięki czemu zwano ją Gudrudą Łagodną. Z małżeństwa tego zrodziła się dwójka dzieci: Björn i Gudruda Nadobna, jednak Björn wyrósł na podobieństwo swego ojca w młodości: silny, twardy i łasy na zysk, podczas gdy poza wyjątkową urodą, Gudruda wdała się tylko w rodzicielkę.
Matką Swanhildy Bez Ojca była Groa Czarownica. Była Finką i mówiono, że łódź, którą płynęła, próbując żeglować po zawietrznej od Wysp Ludzi Zachodu w silnym wichrze z północnego wschodu rozbiła się na skałach i wszyscy nią płynący wpadli w sieci Ran i utonęli, za wyjątkiem samej Groi, uratowanej przez jej magiczną sztukę. Prawdą jest przynajmniej tyle, że kiedy Asmund Kapłan jechał brzegiem morza o wschodzie słońca po sztormie, szukając zbłąkanych koni, znalazł siedzącą na skale piękną kobietę w purpurowej pelerynie i wielkim złotym naszyjniku, śpiewającą przy czesaniu czarnych swych włosów. W sadzawce u jej stóp unosił się martwy mężczyzna.
Zapytał, skąd przybyła, na co odparła:
– Z łabędzich odmętów.
Zapytał więc, gdzie są jej towarzysze, jednak wskazując na topielca, odpowiedziała, że tylko on z nich został.
– Kim był ten człowiek? – zapytał Asmund Kapłan.
Roześmiała się i zaśpiewała w odpowiedzi:
Groa żegluje z łabędzich odmętów,
bogini śmierci trzyma truposzy za ręce.
Spójrz tam, gdzie jej pechowy mąż leży,
nigdy śmielszego nie było tu woja!
Zatrzymaj Asmundzie w suknię odzianą,
gdyż Norny płakały tej nocy,
Groa zaś sądzi, że o tobie mówiły:
o tobie i niezrodzonych dzieciach.
– Skąd znasz me imię? – zapytał Asmund.
– Krzyczały je mewy, gdy tonęła łódź, twoje i innych, o których będzie jeszcze mowa.
– Poszczęściło ci się – odparł Asmund – choć myślę, że jesteś nawiedzona1.
– Owszem – odparła. – Nawiedzona i piękna.
– Prawda, żeś piękna. Co zrobimy z tym topielcem?
– Zostawimy go w objęciach Ran, gdzie spocząć mogą wszyscy mężowie.
Widząc, że jest czarownicą, więcej już wtedy z nią nie rozmawiał. Jednak Asmund zabrał ją do Middalhof i dał jej farmę, gdzie żyła samotnie, on zaś wielce korzystał z jej mądrości.
Zdarzyło się też, że Gudruda Łagodna stała się brzemienna, a kiedy przyszła jej pora, zrodziła córkę: bardzo piękną dziewczynkę z ciemnymi oczami. Tego samego dnia córkę zrodziła też Groa Czarownica i ludzie zastanawiali się, kto jest jej ojcem, jako że Groa nie była niczyją żoną. Kobiety szeptały, że Asmund Kapłan jest ojcem i tej dziewczynki, jednak kiedy doszło to do jego uszu, rozgniewał się i powiedział, że żadna czarownica nie zrodzi jego potomstwa, choćby nie wiem jak była piękna. Mimo wszystko i tak plotkowano, że dziecko jest jego, z pewnością zaś kochał je tak, jak mąż kocha własne, choć ze wszystkich rzeczy co do tego najtrudniej mieć pewność. Zapytana o to Groa zaśmiała się mrocznie, jak miała w zwyczaju, i odparła, że nic o tym nie wie, bo nigdy nie widziała twarzy ojca, który tamtej nocy wyłonił się z morza. Z tego też powodu niektórzy uważali, że musiał to być czarownik lub upiór jej zmarłego męża, choć inni twierdzili, że Groa kłamała, jak robi to wiele kobiet w takich sprawach. Jednak pomimo tych plotek dziecko zostało i nadano mu imię Swanhilda.
Zdarzyło się też, że godzinę przed narodzinami dziecka Gudrudy Łagodnej Asmund udał się ze swego domu do świątyni, zająć się świętym ogniem dzień i noc płonącym na ołtarzu. Po oporządzeniu ognia usiadł na ławce przed kaplicą i zasnął, patrząc na podobiznę bogini Freyi, śniąc bardzo zły sen.
Przyśniło mu się, że Gudruda Łagodna zrodziła najpiękniejszą gołębicę o piórach ze srebra, lecz Groa Czarownica zrodziła złotego węża. Wąż i gołębica zamieszkały razem, lecz wąż nieustannie próbował zabić gołębicę. Nagle pojawił się wielki biały łabędź z ostrym mieczem w miejsce języka, lecący nad wzgórzem Zimny Grzbiet. Łabędź ujrzał gołębicę i ją pokochał, ona zaś pokochała łabędzia, jednak wąż zwinął się, zasyczał i spróbował zabić gołębicę. Łabędź wtedy osłonił ją skrzydłami i odegnał węża. Potem on, Asmund, wyszedł i odgonił łabędzia tak, jak ten odgonił węża. Ptak wzbił się wysoko w powietrze i odleciał na południe, wąż także się oddalił, odpływając przez morze. Jednak gołębica osłabła i straciła wzrok. Potem z północy nadleciał orzeł i pragnął porwać gołębicę, jednak ta uciekała, latając wciąż w koło i w koło, a orzeł ciągle się do niej przybliżał. Nagle z południa powrócił łabędź, lecąc ciężko, z szyją owiniętą złotym wężem, z nim zaś nadleciał też kruk. Widząc orła, łabędź zawrzasnął i strząsnął z siebie węża, który jak złota smuga spadł do morza. Potem orzeł spotkał się z łabędziem w boju i łabędź przegonił orła, łamiąc mu przy tym skrzydła. Następnie podleciał do gołębicy i zaczął ją koić. Jednak mieszkańcy domu wybiegli na zewnątrz i strzelając z łuków przegnali łabędzia, choć tym razem nie było pośród nich jego, Asmunda. Gołębica zaś znowu osłabła. Ponownie wrócił łabędź wraz z krukiem i zebrały się przeciw nim wielkie siły z wszystkimi krewnymi i sojusznikami Asmunda, ludźmi z jego dzielnicy i niektórymi kapłanami oraz wieloma nieznanymi mu z twarzy. A potem łabędź pomknął ku jego synowi i wyrzucając z paszczy język jak miecz, zgładził go, później podobnie zabijając wielu ludzi. Takoż i kruk z dziobem i szponami ze stali pozabijał wielu, aż krewni Asmunda uciekli i łabędź ułożył się przy gołębicy. Jednak gdy spali razem, z morza wyczołgał się wąż i zasyczał do uszu mężów, którzy podnieśli się, by iść jego śladem. Podczołgał się do łabędzia i owinął wokół jego szyi, a potem uderzył gołębicę, zabijając ją. Wtedy obudził się łabędź i kruk walcząc, aż zginęli wszyscy pozostali krewni i ludzie Asmunda. Jednak wąż wciąż trzymał się szyi łabędzia i po chwili obaj wpadli do morza, a daleko na jego falach rozbłysły języki ognia. Asmund obudził się z drżeniem i opuścił świątynię.
Chwilę później zobaczył kobietę biegnącą z płaczem.
Źródło: Vesper