Przeczytaj fragment powieści SF braci Strugackich
Ślimak na zboczu to jedna z pięciu powieści, które znajdą się w omnibusie braci Strugackich. Przeczytajcie początek powieści.
Ślimak na zboczu to jedna z pięciu powieści, które znajdą się w omnibusie braci Strugackich. Przeczytajcie początek powieści.
Tuzik splunął i poszedł do bufetu po następny kefir. Wtedy Domaroszczyner nachylił się do ucha Piereca i wyszeptał, a oczy miał rozlatane:
– Proszę wziąć pod uwagę, że w sprawie Kandyda było tajne rozporządzenie… uważam się za upoważnionego, aby poinformować pana, ponieważ jest pan człowiekiem postronnym…
– Jakie rozporządzenie?
– Żeby uważać go za żywego – dźwięcznie wyszeptał Domaroszczyner i odsunął się. – Jaki dziś dobry, świeży kefir – powiedział głośno.
W stołówce panował hałas. Ci, którzy już zjedli śniadanie, wstawali, odsuwając krzesła, i szli do wyjścia, rozmawiając głośno, zapalali papierosy, rzucając zapałki na podłogę. Domaroszczyner rozglądał się wściekle i mówił do wszystkich, którzy przechodzili obok: „To zastanawiające, chyba państwo widzą, że rozmawiamy…”. Kiedy Tuzik wrócił z butelką, Pierec powiedział:
– Czyżby menedżer poważnie mówił, że nie da mi samochodu? Pewnie po prostu żartował?
– Jak to żartował? On pana, panie Pierec, nadzwyczaj lubi, bez pana będzie mu paskudnie, i normalnie nie opłaca mu się pana stąd wypuszczać… No, powiedzmy, że wypuści, i co na tym zyska? Nie ma mowy o żartach.
Pierec przygryzł wargę.
– Więc w jaki sposób wyjechać? Nie mam tu nic więcej do roboty. I wiza też mi się kończy. A poza tym po prostu już chcę się stąd wydostać.
– W ogóle – powiedział Tuzik – jeśli pan dostanie trzy nagany z ostrzeżeniem, to wyleci pan stąd jak z procy. Dadzą specjalny autobus, szofera obudzą w środku nocy, nie zdąży się pan spakować… Jak u nas chłopcy to załatwiają? Pierwsza nagana – dają niższe stanowisko. Druga – marsz do lasu pokutować za grzechy. Trzecia – bywaj zdrów i do widzenia. Jeśli, powiedzmy, zechcę, żeby mnie zwolnili, obalę pół metra i dam po mordzie temu, co tu siedzi – pokazał na Domaroszczynera. – Od razu zabierają mi premię i przenoszą mnie na gównowóz. Co wtedy robię? – obalam jeszcze pół metra i daję mu po mordzie drugi raz, jasne? Wtedy zdejmują mnie z gównowozu i posyłają na stację biologiczną do łapania różnych tam mikrobów. Ale ja nie jadę na żadną stację, tylko obalam jeszcze pół metra i daję mu po mordzie trzeci raz. I wtedy mam już z głowy. Zwolniony za chuligaństwo i deportowany w dwadzieścia cztery godziny.
Domaroszczyner pogroził Tuzikowi palcem.
– Dezinformujesz, dezinformujesz, Tuzik. Po pierwsze, między przestępstwami musi upłynąć co najmniej miesiąc, w przeciwnym razie wszystkie przestępstwa będą rozpatrywane jako jedno i winnego zwyczajnie wsadzi się do karceru, i w samym Zarządzie sprawa nie będzie miała żadnego dalszego ciągu. Po drugie, natychmiast po powtórnym przestępstwie winnego niezwłocznie wysyła się do lasu w towarzystwie strażnika, co siłą rzeczy uniemożliwia winowajcy popełnienie trzeciego przestępstwa, według jego zamierzeń. Niech pan go nie słucha, panie Pierec, on się w ogóle nie orientuje w tych zagadnieniach.
Tuzik wypił łyk kefiru, zmarszczył się i odchrząknął.
– Zgadza się – przyznał. – W tym to ja raczej… rzeczywiście… nie tego. Przepraszam, panie Pierec.
– Nie szkodzi, co tam… – smutnie powiedział Pierec. – I nie mogę tak ni z tego, ni z owego bić człowieka po fizjonomii.
– Ale przecież niekoniecznie trzeba po tej… po mordzie – powiedział Tuzik. – Można, na przykład, po tej… po dupie. Albo zwyczajnie podrzeć mu garnitur.
– Nie, ja tak nie potrafię – powiedział Pierec.
– Jak tak, to niedobrze – powiedział Tuzik. – Jeśli tak, to kiepsko z panem, panie Pierec. Wobec tego my zrobimy inaczej. Jutro rano, około godziny siódmej, niech pan przyjdzie do garażu, wsiądzie do mojego samochodu i czeka. Odwiozę pana.
– Naprawdę? – ucieszył się Pierec.
– No. Jutro mam jechać na Kontynent ze złomem. Razem pojedziemy.
W kącie ktoś nagle krzyknął strasznym głosem: „Czy ty wiesz, coś ty zrobił? Wylałeś moją zupę!”.
– Człowiek powinien być prosty i jasny – powiedział Domaroszczyner.
– Nie rozumiem, panie Pierec, dlaczego chce pan stąd wyjechać. Nikt nie chce, a pan chce.
– Ze mną tak zawsze – powiedział Pierec. – Zawsze wszystko na odwrót. A poza tym dlaczego człowiek powinien być koniecznie prosty i jasny?
– Człowiek powinien być niepijący – oznajmił Tuzik, wąchając wskazujący palec. – Może powiesz, że nie?
– Ja nie piję – powiedział Domaroszczyner. – A nie piję z bardzo prostej i jasnej dla każdego przyczyny – mianowicie mam chorą wątrobę. Mnie nie weźmiesz na plewy, Tuz.
– A co mnie zadziwia w lesie – powiedział Tuzik – to mokradła. Są gorące, rozumiesz? Nie znoszę tego. W żaden sposób nie mogę się przyzwyczaić. Czasem jak ugrzęznę na podmokłej drodze, to siedzę w szoferce i nie mogę wyleźć. Jak w gorącym kapuśniaku. Błota parują, pachną kapustą, nawet kiedyś spróbowałem, ale niesmaczne, soli brakuje czy jeszcze tam czegoś… Nieee, las to nie dla człowieka. I czego tam szukają? Pchają i pchają maszyny jak w przerębel, maszyny toną, zamawiają następne, znowu toną, a oni od nowa… Odurzająca, cuchnąca zielona obfitość. Obfitość barw, obfitość zapachów. Obfitość życia. I wszystko obce. W czymś tam znajome, w czymś tam podobne, ale obce w swojej istocie. Zawsze najtrudniej pogodzić się z tym, że to jest zarazem i obce, i znajome. Że to jest kłączem naszego świata, krwią z naszej krwi, ale zerwało z nami i nie chce nas znać. Zapewne tak by mógł myśleć pitekantropus o nas, o swoich potomkach – ze strachem i goryczą…
– Kiedy ukaże się zarządzenie – ogłosił Domaroszczyner – poślemy tam nie wasze parszywe spychacze i łaziki, a coś lepszego i w ciągu dwóch miesięcy przerobimy las na betonowe boisko, suche i płaskie.
– Ty przerobisz – powiedział Tuzik. – Ty, jeśli ci w porę nie dać po mordzie, rodzonego ojca przerobisz na betonowe boisko. Żeby ci było jasno i prosto.
Basowo zawyła syrena. Zadrżały szyby w oknach, od razu nad drzwiami zadźwięczał przeraźliwy dzwonek, na ścianach zamigotały światła, a nad ladą zapłonął wielki napis „Wstawać i wychodzić!”. Domaroszczyner uniósł się spiesznie, przesunął wskazówkę ręcznego zegarka i wybiegł bez słowa.
– Pójdę sobie – powiedział Pierec – pora do pracy.
– Pora – zgodził się Tuzik. – Najwyższy czas.
Zdjął waciak, zrolował go, starannie zsunął krzesła i położył się, układając waciak pod głową.
– A więc jutro o siódmej? – zapytał Pierec.
– Co? – zapytał Tuzik sennym głosem.
– Przyjdę jutro o siódmej.
– A dokąd? – zapytał Tuzik, wiercąc się na krzesłach. – Rozjeżdżają się, dranie – wymamrotał. – Ile to razy mówiłem, żeby postawili kanapę…
– Do garażu – powiedział Pierec. – Do samochodu.
– Aa… No, niech pan przyjdzie, niech pan przyjdzie, zobaczymy. To niełatwa sprawa.
Podkurczył nogi, wsunął ręce pod pachy i zasnął. Ręce miał owłosione, a pod włosami widać było wytatuowane napisy „Co nas gubi” i „Tylko naprzód”. Pierec ruszył do wyjścia.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1978, kończy 46 lat