

Film Fantastyczna 4 był promowany w ostatni weekend maja 2025 roku podczas wydarzenia CCXPMX 25 w Meksyku. Obsada komentowała fabułę i potwierdziła ważną plotkę, a pokazany fragment filmu ujawnił, że przecieki i spekulacje były prawdziwe. Dotyczy to motywacji głównego złoczyńcy - Galactusa.
Scena po napisach Fantastycznej 4 wprowadza do Avengers: Doomsday - szczegóły!
Galactus chce Franklina Richardsa
Franklin Richards to syn Reeda Richardsa (Mister Fantastic) i Sue Storm (Invisible Woman) z Fantastycznej Czwórki. W komiksach Marvela uchodzi za jednego z najpotężniejszych mutantów – potrafi tworzyć nowe wszechświaty, manipulować rzeczywistością i czasem. Jego moce wielokrotnie wpływały na losy całego multiwersum. W pokazanym fragmencie dowiadujemy się, że dziecko ma być celem Galactusa.
Z opisu wynika, że Fantastyczna Czwórka znajduje się na statku, gdy Sue zaczyna rodzić, a Silver Surfer depcze im po piętach. Ben przejmuje stery i stara się zgubić przeciwnika. W jednej ze scen Silver Surfer próbuje sięgnąć brzucha Sue - wyraźnie sugerując, że dziecko jest tym, czego szuka. W dramatycznym momencie Reed mówi Benowi, by poleciał w stronę czarnej dziury. Choć ten ma wątpliwości, ostatecznie mu ufa i wykonuje polecenie. Na tym kończy się fragment. Silver Surfer, co ważne, działa na rozkaz Galactusa.
Biorąc pod uwagę, że wcześniejsze przecieki dotyczące Avengers: Doomsday sugerowały kluczową rolę Franklina Richardsa, potwierdzenie tej spekulacji nie jest zaskoczeniem. Zarówno Galactus, jak i Doktor Doom, mają własne plany wobec dziecka o niesamowitych mocach.
Potwierdzono również, że John Malkovich wciela się w komiksowego złoczyńcę znanego jako Mole Man – jednego z pierwszych przeciwników Fantastycznej Czwórki.
Testowe pokazy wcale nie takie złe
Jedna z osób obecnych na testowym pokazie - która podzieliła się informacjami na Discordzie - twierdzi, że sytuacja została wyolbrzymiona przez znanych scooperów: Daniela Richtmana, MyTimeToShineHello oraz Jeffa Sneidera. Według niej odbiór filmu był pozytywny, a tylko jedna osoba określiła go jako przeciętny. To właśnie jej wypowiedź - wbrew relacjom o rzekomym krzyku na sali - miała zbudować fałszywie negatywny obraz produkcji.
Daniel Richtman potwierdził później, że rzeczywiście tak wyglądała sytuacja i przeprosił za rozpowszechnienie tej informacji. Przyznał, że opinia jednej osoby to nie jest coś, co powinien publikować.


