Jezioro trumien: przeczytaj początek thrillera Urszuli Kusz-Neumann
Mamy dla was fragment niedawnej premiery - thrillera Urszuli Kusz-Neumann pod tytułem Jezioro trumien.


1
Nadchodził powoli – zawstydzony, niepewny i przerażający. Pożerał ludzi brnących uparcie przez jego nieskończoną otchłań. Siedzący w aucie Michał Gryska nie zwracał jednak na niego uwagi. Mrok był stałym elementem jego życia, towarzyszem podróży, a czasami nawet i upiorem, który pozbawiał go spokojnego snu. Byli jednością, mieli siebie na własność. Tak jak teraz, gdy minuty upływały jak szalone, a on siedział w samotności i bił się ze wszystkimi myślami jednocześnie. Ciemność też brała w tym udział. Zawsze była blisko.
Zgasił mruczące niewyraźnie radio i zaniósł się spazmatycznym kaszlem. Choroba, która zaatakowała jego organizm przed paroma dniami, nie chciała odpuścić. Mógł wybierać między anginą, grypą i zapaleniem płuc, ale nie musiał tego robić, ponieważ cokolwiek to było, i tak psuło mu całe urlopowe plany. Wysiadł wściekły z auta i spojrzał w okna swojego mieszkania, w którym czekała żona i dwójka dzieci. Wielu zazdrościło mu życia osobistego, wiedział o tym. Patrzyli z boku i widzieli to, co chcieli zobaczyć; piękno rodzinne w najczystszej postaci. Nie miał powodu, by narzekać, nie miał do tego prawa. Piękna żona, cudowne dzieci, do tego bliźniaki. Własne mieszkanie i stabilna praca, która może nie należała do najłatwiejszych, ale też nie było powodów do jej zmiany. Jednak każdy medal zawsze ma dwie strony. W przypadku Gryski awers mienił się prawdziwym i czystym złotem, a na rewersie odbijała się głęboko wyryta skaza i kobiece imię, którego nie dało się niczym zamazać.
Wszedł niepewnie na klatkę schodową i nacisnął przycisk, który powinien przywołać windę z dziesiątego piętra na parter, po czym oparł się zmęczony o ścianę i czekał, aż znajome piknięcie oznajmi mu, że metalowe drzwi już za chwilę się rozsuną. Kichnął raz, a potem drugi.
– Tak się kicha na kielicha! – Męski głos rozległ się za plecami Gryski, który obcierał właśnie nos rękawem kurtki. – Dobry wieczór, sąsiedzie.
– Nie wiem, czy taki znowu dobry – odpowiedział z przekąsem Michał. – Kurwa, jakieś choróbsko mnie łapie. Co jest z tą windą?
Zrobił krok w stronę przycisku i uderzył w niego z całej siły otwartą dłonią. Na wyświetlaczu niezmiennie tkwiła liczba dziesięć.
– Pewnie ten pijak z najwyższego trzyma. Coś dzisiaj namiętnie przez cały dzień wynosił z mieszkania, aż chciałem się go zapytać, czy może się nie wyprowadza. – Sąsiad Michała prychnął śmiechem na całą klatkę. – Nie zdziwiłbym się, gdyby mordował te swoje konkubiny, a potem je wynosił po kryjomu zwinięte w dywanach.
– Tomek, on nie ma siły czasami butelki z wódką otworzyć, a co dopiero babę zabić. – Gryska znów kichnął. – Dobra, nie będę tu stał do rana. Idę schodami.
– Poczekaj, idę z tobą.
Wspinali się wytrwale na czwarte piętro, przystając co parę schodków, aby złapać oddech. Michał zazwyczaj nie męczył się przy pokonywaniu paru pięter, ale dzisiaj szalejąca w jego organizmie choroba okazała się silniejsza. Sąsiad zaś z powodu widocznej nadwagi nie miał żadnego dobrego wytłumaczenia. Po prostu brakowało mu kondycji i był ulanym leniem, z czym, ku zdziwieniu wszystkich, się w pełni pogodził.
– Co się tam u was działo dzisiaj nad ranem? – wysapał Tomek. – Jak się kłócicie, to róbcie to chociaż w dzień, a nie o piątej rano.
– Coś ci się pomyliło, to nie u nas – zaprzeczył stanowczo Michał. – Byłem na dwudniowym szkoleniu.
– U was, u was, Michaś. – Tomek złapał Gryskę za łokieć, nakazując mu tym samym, aby się zatrzymał. – Posłuchaj. Ja też się kiedyś kłóciłem ze swoją starą i wiem, że czasami ciężko jest utrzymać nerwy na wodzy, jak cię babsko do szewskiej pasji tym swoim marudzeniem doprowadza. Ale macie w domu dwójkę fajnych dzieciaków. Nie róbcie im tego, nie pozwólcie, aby jeszcze kiedykolwiek przez was płakały.
– Tomek…
Chciał przerwać ten niezrozumiały potok słów, którymi zaszczycił go sąsiad, ale zrezygnował. Coś podświadomie nakazało mu to zrobić. Nie mówić, nie dopytywać, nie tłumaczyć. Tomek się pomylił, tego Gryska był pewny. Nie mógł kłócić się z Martą, bo nie było go w domu. To musiał być ktoś inny. Jakiś złowrogi niepokój zagościł w jego umyśle, a mięśnie napięły się jak postronki.
– Dobrze, rozumiem, to nie jest moja sprawa. – Twardy wzrok sąsiada przeszył Gryskę na wylot, a jego twarz przybrała purpurowy odcień. Michał nie wiedział, czy to ze zdenerwowania, czy z braku tlenu. – Ale jesteś pracownikiem opieki społecznej, tej wspaniałej organizacji, która, jak dojdzie do jakiejś tragedii, uwielbia obwiniać o wszystko sąsiadów. Nie zareagowali, nie zgłosili, nie widzieli, nie słyszeli.
– Zapewniam cię, że moja rodzina ma się dobrze i nic jej nie grozi – odpowiedział spokojnie, ale poczuł, jak serce niepostrzeżenie zrywa się do galopu. – Możesz spać spokojnie.
Zdenerwowany Tomek wyminął Michała i wszedł na kolejne półpiętro. Po chwili jednak przystanął.
– Powiedziałeś, że byłeś na dwudniowym szkoleniu – odezwał się.
– Bo byłem.
– To dlaczego pół godziny po waszej kłótni widziałem was przez wizjer, jak stoicie we czwórkę i czekacie na windę? – zapytał z drwiną Tomek.
– Wymień wizjer, bo zakrzywia ci rzeczywistość. Miał dość tej bezsensownej rozmowy, która trwała o parę minut za długo. Chciał się już znaleźć w swoim mieszkaniu i przytulić dzieci.
– Możesz założyć sobie nawet pięć kapturów na ten swój łysy łeb, a ja i tak cię poznam. Żegnam!
Nie czekając na odpowiedź Michała, sąsiad pokonał ostatnie stopnie i po chwili na klatce rozeszło się echo zamykanych drzwi. Gryska stał nieruchomo, jakby był zawieszony pomiędzy zejściem na dół, gdzie były drzwi ku wolności, a wejściem na górę, gdzie znajdowały się drzwi do jego mieszkania. Przełknął gorzką gulę niepewności, która zaległa w jego gardle, i otarł pot z czoła. Nic z tego, co powiedział Tomek, nie miało dzisiejszego ranka miejsca. Nie kłócił się z Martą, nie było płaczu dzieci, nie wyszli we czwórkę z mieszkania i nie czekali wspólnie na windę. Podszedł do drzwi i wsunął klucz do zamka. Przekręcił spokojnie, aby sąsiad, który zapewne patrzył w tym momencie przez wizjer, nie wyczuł jego zdenerwowania. Otworzył drzwi i głośno krzyknął:
– Kochanie, dzieciaki, już jestem!
Ale nikt w bloku nie wiedział, że Gryska nie doczekał się żadnej odpowiedzi.
Źródło: Initium



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1982, kończy 43 lat

Lekkie TOP 10
