Czarna Owca
1
Jest noc. Kilka stopni poniżej zera, chociaż maj zdążył zagościć na dobre. Zmrożona trawa trzeszczy pod nogami, gdy mężczyzna obiera drogę przez las, mając przed sobą cel znajdujący się paręset metrów w górę rzeczki Njakkaure. Przepływa ona obok zamkniętej kopalni Gasskas, przez tutejszych zwanej Dziurą.
W świetle księżyca budynki i piętrzące się hałdy odpadów kopalnianych przypominają opuszczoną wioskę alpejską. Ze swego miejsca mężczyzna nie widzi samej Dziury, zresztą nie w tym rzecz.
Przechodzi go lekko nerwowy dreszcz, ale przecież ma swoje lata i wie, co robi, tylko najpierw musi trochę odpocząć. Ściąga plecak, rozkłada stołeczek i z plecaka wyławia termos.
Po wypiciu paru kubków kawy odzyskuje siły. Tętno jest miarowe, powietrze przyjemne.
Z kryjówki pod świerkiem wyciąga kajak, który leżał tam od zeszłego roku. Nie zrobił nim zbyt wielu wycieczek. W gruncie rzeczy tylko jedną. Teraz wypatruje, czy znajdzie na dnie jakieś uszkodzenia. Następnie ściąga kajak na wodę i przywiązuje na chwilę do drzewa, żeby wyrównać oddech.
Woda chlupie lekko przy kadłubie, gdy odpychając się wiosłem, mężczyzna wypływa na rzeczkę. Teraz może przez paręset metrów spokojnie sunąć z prądem do mostu.
Historia tego mostu sięga ponoć XVIII wieku. Pod koniec lat 40. zeszłego stulecia, gdy uruchomiono kopalnię, most wzmocniono żelaznymi belkami, które pozwoliły wytrzymać
załadowane do pełna wagony wiozące rudę w stronę wybrzeża. Od spodu widać fragmenty starej konstrukcji kamiennej. Idealnie przylegające do siebie proporcjonalne kawałki granitu z czasów, gdy jeszcze cenione było piękno.
Mężczyzna zatrzymuje kajak. Powoli, aby nie stracić równowagi, zaczepia szelki plecaka na pordzewiałej żelaznej pętli i zabezpiecza go, owijając kilka razy grubym drutem.
Powinien unieść dwanaście kilo. Pewnie tysiąc dwieście również.
Nawet nastoletnie dzieciaki z młodocianych gangów wiedzą, jak się robi bombę. Niemniej chyba nie wiedzą za wiele o sile rażenia danej ilości materiału wybuchowego. Jeden gram takiego materiału może razić w promieniu dwudziestu metrów. Ten dzisiejszy ładunek jest ponadwymiarowy, bo dostosowany do otwartej przestrzeni. Skutki wybuchu w samochodzie czy zamkniętym pomieszczeniu są większe, a mężczyzna chce mieć pewność, że most naprawdę wyleci w powietrze.
Chciałby móc obserwować eksplozję z pewnej odległości, ale wybił to sobie z głowy. Gdyby przy okazji zginął, to właściwie nic by się nie stało, bo już się nażył. Jednak ma jeszcze kilka spraw do załatwienia, zanim pośle swą duszę w niebiosa.
Podnosi rękę z zegarkiem pod światło swojej czołówki. Dwadzieścia po trzeciej. Robi kilka ruchów wiosłem, żeby nadać szybkość kajakowi, a potem płynie po wiosennej wodzie o temperaturze dwóch stopni aż do miejsca, skąd most za jego plecami będzie niewidoczny.
Ponownie ukrywa kajak pod drzewem. Byłoby dobrze przykryć go gałęziami świerczyny, ale już nie ma siły. Na ostatnim odcinku drogi do samochodu musi kilka razy przystawać. Oddech nie jest nawet sapiący, wręcz zaniknął.
Chłodne prześcieradła dotykają spoconego ciała. Poranna gazeta, przy czytaniu jeszcze jedna filiżanka kawy. Mężczyzna poprawia poduszki za plecami i wyjmuje telefon na kartę.
Kwadrans po czwartej to dla mieszkańców Gasskas dobra pora na pobudkę przy odgłosach wybuchu następnej wojny światowej. Jego własnej wojny. Mężczyzna odkłada telefon, odwraca się do ściany i słucha odległego basowego pomruku.
Szkoda tego dobrego termosu. To jego ostatnia myśl przed zaśnięciem.
A może w ogóle nie spał? Wrócił ból.
Przez moment wydawało mu się, że jest wolny. Skupił się na czymś innym. Stan pobudzenia stępił ostrze bólu, a kaszel zwinął się w kłębek jak syte kocisko.
Teraz znowu rwie go w środku. Po kwadransie udaje mu się powlec do toalety. Sika, przy okazji się goli – nigdy nie był niechlujem – nastawia sobie kolejny dzbanek kawy i czeka na lokalne wiadomości o siódmej.
Kwadrans po czwartej rano doszło do potężnej detonacji słyszalnej i odczuwalnej przez mieszkańców znacznej części Gasskas. Według policji był to bardzo silny ładunek wybuchowy, który uszkodził między innymi most nad Njakkaure, wcześniej wykorzystywany przez samochody transportujące rudę z kopalni.
„Na tę chwilę staramy się zorientować w okolicy i upewnić się, czy nikt nie został poszkodowany w wybuchu. Dopóki nie zostanie ustalona jego przyczyna,
kwalifikujemy go jako atak zagrażający bezpieczeństwu powszechnemu” – mówi Hans Faste z policyjnego wydziału przestępczości przeciwko życiu i zdrowiu.
Zawsze to dobry początek, stwierdza mężczyzna i scrolluje internetowe wydanie „Gaskassen”. Mimo wszystko zapowiada się przyjemny dzień.
Źródło: Czarna Owca